Peszko wciąż w zawieszeniu, Cupiał dostał wielką karę, Śląsk zalega Ćwielongowi

redakcja

Autor:redakcja

02 lipca 2013, 08:49 • 11 min czytania

Zapraszamy na wtorkowy przegląd, w którym zaglądamy do siedmiu tytułów prasowych.

Peszko wciąż w zawieszeniu, Cupiał dostał wielką karę, Śląsk zalega Ćwielongowi
Reklama

FAKT

Frankowski: Młodzi piłkarze powinni wyjeżdżać

Reklama

Z roku na rok polscy piłkarze coraz częściej są sprzedawani do zagranicznych klubów za godziwe pieniądze. Według mnie ma to związek nie tylko z umiejętnościami, ale również z poprawiającym się wizerunkiem naszej ekstraklasy. Skauci przyjeżdżający na obserwację siadają na wygodnych krzesełkach, oglądają w końcu mecze na porządnych stadionach, a potem przekłada się to na decyzje zachodnich klubów w sprawie zatrudnienia naszych młodych graczy. Oczywiście poziom gry młodych chłopaków z naszej ligi też jest coraz wyższy. Poza tym bardzo dobrą reklamę robią nam zawodnicy, którzy wyjechali z Polski kilka lat temu. Chodzi przede wszystkim o trio z Borussii Dortmund, ale nie zapominajmy również o Adrianie Mierzejewskim czy Artjomie Rudniewie. Swoją rolę przy transferach odgrywają oczywiście menedżerowie. Zazwyczaj mówi się o ich pracy niezbyt korzystnie, ale ja poznałem kilka osób z tego środowiska i wiem, że to ciężki kawałek chleba. Godziny rozmów telefonicznych, podróże, ciężkie negocjacje – to ich codzienna praca. A piłkarze też nie zawsze są łatwi we współpracy. Sam znam zawodników, którzy podpisywali umowy z kilkoma agentami naraz i konfikt był gotowy. Oczywiście o agentach jest najgłośniej przy okazji dużych transakcji, jak ostatnio przy Lewandowskim. Mam wrażenie, że Czarek kucharski już sam ma dosyć tego ogromnego zgiełku, o który sam przecież wcześniej zabiegał.

Analiza: Tak sprzedają polscy giganci.

Wczoraj oficjalnie otwarte zostało letnie okno transferowe. Jeszcze w czerwcu kilku piłkarzy opuściło polskie drużyny. Artur Jędrzejczyk (26 l.) został sprzedany przez Legię do rosyjskiego FK Krasnodar, a Aleksandyr Tonew (23 l.) odszedł z Lecha do angielskiej Aston Villi. Do tej pory Bułgar jest najdroższym zawodnikiem sprzedanym latem za granicę. – Te kwoty wcale nie są takie wysokie. 60 milionów złotych to 15 milionów euro, rozbite na kilka lat. Czasami taką kwotę czołowe kluby wykładają na najzdolniejszych piłkarzy z Bałkanów. Oczywiście jest tendencja zwyżkowa i z tego należy się cieszyć, ale do ideału jeszcze daleka droga – mówi Faktowi Andrzej Juskowiak (43 l.), ekspert TVP. Z naszego zestawienia wynika, że Legia i Lech co roku zarabiają godziwe pieniądze na swoich zawodnikach. Również w Wiśle Kraków nie mogą narzekać na wpływy do kasy, choć w tym oknie nie zapowiadają się żadne spektakularne transfery z klubu. Dla Białej Gwiazdy najlepszy finansowo był sezon 2010/2011. Właśnie wtedy zarząd Wisły sprzedał Marcelo (26 l.) do PSV Eindhoven, a Arkadiusz Głowacki (34 l.) oraz bracia Piotr i Paweł Brożkowie (30 l.) podpisali kontrakty z tureckim Trabzonsporem.

TeleFonika Cupiała dostanie ogromną karę.

Było źle, będzie jeszcze gorzej. Wisła otrzyma kolejny cios w swoje finanse. Właściciel klubu, czyli firma Tele-Fonika Kable otrzymała właśnie gigantyczną karę. Firma Bogusława Cupiała (57 l.) ma do zapłacenia 110 milionów złotych! Karę na Tele-Fonikę nałożył Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Firma Cupiała to zakład pracy chronionej, dzięki czemu przez lata mogła liczyć na dodatkowe fundusze rehabilitacyjne. Skoro PFRON nałożył tak wysoką grzywnę, oznaczać to może, że środki ze skarbu państwa były wykorzystywane w niewłaściwy sposób. To się jednak jeszcze okaże. Tele-Fonika złożyła odwołanie, jednak zdaniem ekspertów, ma niewielkie szanse na anulowanie kary. Kłopoty finansowe Tele-Foniki z pewnością odbiją się na Wiśle. Krakowski klub jest jedną ze spółek – córek i problemy korporacji dotyczyć będą także jej finansów.

RZECZPOSPOLITA

Brazylia tańczy na cztery i na sześć – tekst po Pucharze Konfederacji.

Brazylijska ulica ma na to swoją mądrość: „Do Pucharu Konfederacji myśleliśmy, że kraj mamy świetny, a reprezentację piłkarską do d… A okazało się, że jest odwrotnie”. Przez ostatnie dwa tygodnie nie cichły protesty, narzekania na to, że futbol ma w wydatkach z budżetu pierwszeństwo przed wszystkim. Były walki z policją, szyderstwa z rządzących, z działaczy FIFA. Dzień finału nie był wyjątkiem. W Rio było niespokojnie, a na Maracanie trwał pokaz siły drużyny, która turniej zaczynała jako półsierota, a teraz znowu wszyscy się do niej przyznają. Przez trzy lata nie pokonała żadnego z wielkich rywali, a przez ostatnie trzy tygodnie, wliczając ostatni sparing przed Pucharem Konfederacji, rozbiła Francję, Włochy, Urugwaj i na końcu Hiszpanię. Tylko Urugwajowi strzeliła mniej niż trzy gole. Poprzednie zwycięstwa nie zawsze oszałamiały, raczej zostawiały wrażenie, że można wszystkie części drużyny złożyć w jeszcze lepszą całość. Ale finał był majstersztykiem. Nikt się z Hiszpanią tak okrutnie nie obszedł, od kiedy Vicente del Bosque jest jej trenerem. Brazylia, jak napisała „Marca”, narzuciła na Maracanie prawo silniejszego.

GAZETA WYBORCZA

Widzew ciągle czeka na interpretację w sprawie zakazu transferów.

Kilkanaście dni temu Widzew wysłał do PZPN prośbę o interpretację zakazu transferów. Do dziś nie dostał odpowiedzi, czy nie może zatrudniać nowych piłkarzy, czy tylko kupować. Kiedy Najwyższa Komisja Odwoławcza przekazała sprawę zakazu transferów do komisji licencyjnej, w Widzewie odebrano to pozytywnie. Szefowie klubu mieli nadzieję, że wreszcie ktoś pozwoli im przestawić swoje stanowisko, pokazać, że zmniejszyli fundusz płac o ponad połowę. Okazało się jednak, że komisja odwoławcza ds. licencji nie potrzebowała wyjaśnień. – Nic nie wiedzieliśmy o posiedzeniu. Dostaliśmy tylko informację o zakazie transferów i limicie wynagrodzeń – opowiada Michał Kulesza, rzecznik prasowy klubu. Co to oznacza dla Widzewa? W klubie odpowiadają: „nie wiemy”. Kulesza mówi, że minęły już dwa tygodnie od wysłania do związku prośby o interpretację zakazu. A przecież transfery są różne: piłkarza można kupić i sprzedać, gotówkowo i bezgotówkowo, czasowo i definitywne. Jeśli zakaz jest całkowity, to po co ustalono limit wynagrodzeń na 5 tys. zł? Pytań jest znacznie więcej, a PZPN milczy.

Polonia szykuje się do okręgówki, ale kibice walczą o IV ligę.

We wtorek zarząd Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej podejmie decyzję, gdzie zagra w przyszłym sezonie Polonia. Kibice wciąż walczą o to, żeby była to przynajmniej IV liga, a nie Liga Okręgowa. Wieczorem 20 czerwca krajowa federacja podjęła w trybie natychmiastowym uchwałę o zmianach w regulaminie rozgrywek. Jako jedyny został w niej wymieniony przypadek Polonii. „Mając na uwadze przyjęte przepisy, dotyczące zgłaszania nowych drużyn do rozgrywek, zarząd PZPN na wniosek Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej zgodził się na dołączenie klubu MKS Polonia Warszawa do rozgrywek mazowieckiej ligi okręgowej w sezonie 2013/2014”. Przed dzisiejszym posiedzeniem zarządu fani Polonii wystosowali list do lokalnej federacji i do PZPN. Powołując się na wcześniejsze precedensy (chodzi o reaktywację GKS-u Katowice i Pogoń Szczecin), chcą, by zespół z Konwiktorskiej wznowił rozgrywki wyżej, czyli od IV albo od III ligi.

SPORT

Stanislav Levy o sytuacji kadrowej Śląska.

– Jeżeli nie będzie dalszych wzmocnień, to czeka nas ciężki sezon, a walka w europejskich rozgrywkach będzie bardzo trudna. Przecież odeszło od nas dziewięciu zawodników. Jak dotąd przyszło pięciu, więc przydałoby się jeszcze czterech graczy – mówi trener Śląska Stanislav Levy. Dzisiaj podopieczni Stanislava Levego wyjechali na 10-dniowe zgrupowanie do Austrii. W gronie piłkarzy, którzy znaleźli się 25-osobowej kadrze byli m.in. piłkarze występujący wcześniej wyłącznie w drużynie Młodej Ekstraklasy: bramkarz Jakub Wrąbel, obrońcy Kamil Dankowski, pomocnicy Paweł Uliczny i Robert Menzel oraz napastnik Marcin Przybylski. W autokarze do austriackiego Ampflwang znalazło się również miejsce dla Hiszpana Adria Granella, który nadal będzie obserwowany przez sztab trenerski wrocławian. Czeski szkoleniowiec Śląska nie ukrywa, że zespół potrzebuje wzmocnień, dlatego postanowił dokładniej przyjrzeć się filigranowemu skrzydłowemu z Półwyspu Iberyjskiego. Trener Levy ma również nadzieję, że wkrótce zespół wzmocni jeszcze kilku piłkarzy, bowiem niedawno dolnośląską drużynę opuściło aż siedmiu zawodników. Jednym z nich jest obrońca Marcin Kowalczyk, który zdaniem szefów wrocławskiego klubu nadal jest piłkarzem Śląska. 28-latek mimo wcześniejszych próśb nie stawił się jednak na dzisiejszej zbiórce przed wyjazdem do obóz. Pojechał do na zgrupowanie do Austrii, ale ze swoją nową drużyną – rosyjską Wołgą Niżny Nowogród.

DZIENNIK POLSKI

Wisła znów bardziej zagraniczna, bo nie przepłaca za Polaków.

Po tym jak nie powiódł się eksperyment z Wisłą opartą na piłkarzach zagranicznych, działacze krakowskiego klubu zapowiadali budowę zespołu, w którym będzie więcej Polaków. Teraz interesują się tylko obcokrajowcami. Pod koniec poprzedniego sezonu krajowi piłkarze zaczęli dominować w wyjściowym składzie. Przed nowym sezonem oprócz powrotu Michała Nalepy oraz zakrawających na kpinę testów 30-letniego bramkarza Karpat Krosno Piotra Hajduka, „Biała Gwiazda” interesuje się tylko piłkarzami spoza kraju. Na obozie wraz z wiślakami przebywa pomocnik z Niemiec Fabian Burdenski. W sparingu z Omonią Nikozja sprawdzani byli też Brazylijczycy: pomocnik Carlos Eduardo i napastnik Alessandro Celin. Do zespołu mają dołączyć wenezuelski napastnik Jose Rafael Romo Perez oraz Portugalczyk Ruben Tiago Rodrigues Ribeiro, mogący grać w obronie i pomocy. Wczoraj pojawiły się też informacje (nikt ich w Wiśle nie potwierdza), że w jutrzejszym sparingu z Lechem Poznań wiślacy przetestują pomocnika z Bośni i Hercegowiny Semira Stilicia, znanego z występów w polskiej lidze w zespole „Kolejorza”. Przypomnijmy, że z Lecha Stilić przeszedł do Karpat Lwów, gdzie występował w poprzednim sezonie. Ukraiński klub popadł jednak w tarapaty finansowe i Stilić szuka nowego pracodawcy. Kandydatem do gry w Wiśle jest też lewy obrońca z Haiti – Wilda-Donald Guerrier oraz pomocnik z Macedonii Ostoja Stjepanović.

SUPER EXPRESS

Mistrzynie Europy U-17: Wszystkie kochamy Ronaldo.

Niewielu wierzyło w to, że Polska może zostać mistrzem Europy w piłce nożnej. Przyzwyczajeni do narzekań na nasze „Orły”, tym razem mamy jednak powody do dumy. Dziewczyny z reprezentacji do lat 17 okazały się bezkonkurencyjne na naszym kontynencie. – Przed finałem stres był gigantyczny. Przez głowę przelatywały miliony myśli, były wielkie emocje i nerwy – mówi Ula Wasil, rządząca w środku pola. – Teraz też jest szok, bo co chwila mamy wywiady, śledzą na kamery, są błyski fleszy i spore zainteresowanie. To zupełna nowość, ale trzeba przyznać, że to raczej fajne uczucie – uśmiecha się blond mistrzyni Europy. Miłość do futbolu rodziła się u nich ze wspólnego grania z chłopakami. – Obie zaczynałyśmy od gry ze starszym rodzeństwem – opowiada Ewelina Kamczyk. – To brat uczył mnie na podwórku, grałam z kolegami, z kim popadło. Dziewczyna, która potrafi grać w piłkę, jest traktowana wyjątkowo. Okazuje się, że kobiety też mają umiejętności, więc zyskuje się życzliwość – kończy lewoskrzydłowa naszej kadry.

Listkiewicz ma wiadomość dla Legii Warszawa.

Dobra wiadomość dla Legii: obejrzałem setki meczów europejskich pucharów i nie spotkałem gorszej drużyny od walijskich TNS. Jej prezes to balangowicz, zwolnił kiedyś trenera za to,że tamten odsunął od składu zawodnika z powodu… picia whisky w autokarze z prezesem właśnie. Nazwa TNS (The New Saints) to wyprowadzenie w pole brytyjskiego giganta telekomunikacyjnego, któremu prezes sprzedał swoją firmę o identycznych inicjałach. Zjadł ciastko i ma ciastko. Kibice Legii ucieszą się, gdyż na stadioniku w Oswestry piwo leje się strumieniami, niektórzy fani nie docierają nawet z bufetu na trybuny. Czego oczywiście warszawskim kibicom nie życzę, gdyż zapowiada się lekkie, łatwe i przyjemne zwycięstwo Legii.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Sławomir Peszko: W Legii raczej bym nie zagrał.

Jeszcze przez rok ma pan kontrakt z Köln.
– W zeszłym tygodniu spotkałem się z nowym trenerem, Peterem Stögerem. Miła rozmowa. Mówił, że mnie potrzebuje, pamiętał z meczów Lecha z Austrią Wiedeń czy Red Bullem. Jest pod ścianą, bo został bez skrzydłowych. Dwóch doznało poważnych kontuzji, a Christian Clemens odszedł do Schalke.

Trener pana chce, kontrakt jest ważny, więc w czym problem?
– Podpisałem go, kiedy zespół grał w Bundeslidze i te warunki nadal obowiązują. Jedynie okoliczności się zmieniły, bo Köln spadło do 2. Bundesligi. Jego szefowie chcieliby, żebym zgodził się na obniżkę pensji i zarabiał adekwatnie do sytuacji. Rozumiem to. Zaproponowałem przedłużenie kontraktu o trzy lata, na nowych warunkach. Poprawią się, jeżeli awansujemy. Moją umowę opłaca jednak prywatny inwestor i każda zmiana musi być z nim konsultowana. Ostatnie szczegóły kontraktu są dopinane.

Kiedy mogą zostać dopięte?
– Każdego dnia. Wtedy pakuję się i lecę do Austrii, gdzie Köln zaczęło zgrupowanie. Adaś Matuszczyk ciągle się dopytuje, kiedy do nich dołączę. Jest również zainteresowanie z Włoch. Na razie bez oferty, jedynie mój przedstawiciel spotkał się z nimi. To rozpoznawalny klub w Europie. Podpisanie nowej umowy z Köln oznacza, że szansa na transfer do Włoch będzie nieaktualny. Biję się z myślami, co robić. Nie wiem, czy ryzykować i czekać na propozycję z Serie A. Ta liga zawsze mi się podobała.

Ćwielong: Śląsk za późno złożył mi propozycję.

Po podpisaniu przez pana kontraktu z Bochum prezes Śląska Piotr Waśniewski stwierdził, że do końca czerwca Piotr Ćwielong ma trenować we Wrocławiu. Co się stało, że do tego nie doszło?
– Z Bochum trenuję już praktycznie drugi tydzień. Kilka dni spędziłem w klubie, a teraz jesteśmy na zgrupowaniu w Willingen. Cóż, otrzymałem sygnał, że muszę wypełnić kontrakt ze Śląskiem, ale udało się dogadać. Wszystko działo się praktycznie za moimi plecami. Sprawę załatwiali działacze z Bochum i mój menedżer. W efekcie zrezygnowałem z czerwcowej wypłaty ze Śląska i dzięki temu mogłem przygotowywać się do sezonu z nową drużyną.

Z zaległych premii też pan musiał zrezygnować?
– Nie. Pieniądze zarobiłem uczciwie na boisku, więc nie było podstaw do tego, aby się ich zrzekać. Zresztą w ogóle nie było takiego tematu, nikt ode mnie tego nie wymagał. Tak jak wspomniałem wcześniej – szybko się dogadaliśmy i już od czerwca mogłem trenować w Niemczech.

Wierzy pan, że premie pojawią się na koncie?
Piotr Ćwielong: Śląsk jest takim klubem, że wcześniej czy później długi ureguluje. O to się nie martwię. Czekam tak samo jak inni zawodnicy. Dowiaduję się od kolegów, kiedy zacznie się coś dziać w tej sprawie.

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama