Lech nie chce Stilicia, Iwan o panice w Wiśle, Nwaogu może przenieść się do Piasta

redakcja

Autor:redakcja

01 lipca 2013, 09:59 • 12 min czytania

Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd. Dziś wybrane materiały z ośmiu tytułów prasowych.

Lech nie chce Stilicia, Iwan o panice w Wiśle, Nwaogu może przenieść się do Piasta
Reklama

FAKT

Rozmówka z Ryszardem Tarasiewiczem.

Reklama

Po raz pierwszy w barwach beniaminka zaprezentowali się, imponujący kapitalnymi warunkami fizycznymi, Herold Goulon i Theophile N’Tame. Czy zostaną dłużej w Bydgoszczy?
– W obecnej sytuacji kadrowej, gdzie dochodzą piłkarze z ligi francuskiej moja znajomość języka francuskiego bardzo mi się teraz przydaje. Kontakt z zawodnikami jest przez to bezpośredni i przekłada się na przykład na przekazywanie i szybsze realizowanie zadań taktycznych.

Przed rozpoczęciem przygotowań powiedział pan, że w drużynie potrzeba pięciu, sześciu nowych piłkarzy. Kiedy możemy spodziewać się zakończenia testów?
– Dobrze było mieć pełną kadrę zespołu na zgrupowanie. Ale jeśli ktoś to przyjedzie już w trakcie sezonu, to ma być w treningu i fizycznie przygotowany do gry. Tacy piłkarze muszą być przygotowani i z marszu wzmocnić zespół.

W tym temacie jednak współpracuje pan z prezesem Radosławem Osuchem…
– Pan Radosław Osuch jest tego świadom, że musimy się wzmocnić 5-6 zawodnikami. Prezes był agentem, ja też mam swoje kontakty, doskonale w tym temacie się rozumiemy, żeby o coś walczyć, to te wzmocnia muszą być. Cały czas jesteśmy na łączach i na bieżąco sprawy transferów romawiamy.

Piast zainteresowany Charlesem Nwaogu.

Przygotowujący się do gry w Lidze Europy zespół z Gliwic nadal rozgląda się za wzmocnieniami. Piast rozmawiał na temat sprowadzenia do siebie nigeryjskiego napastnika Charlesa Nwaogu. To król strzelców I ligi z 2011 roku. Dla Floty Świnoujście strzelił wtedy 20 bramek. Potem grał w niemieckim Energie Cottbus, Arce Gdynia, żeby zimą znowu wrócić do Floty. Wiosną strzelił dla walczących bez powodzenia o ekstraklasę „Wyspiarzy” 4 gole. – Jest zainteresowanie ze strony Piasta. Dla mnie gra w klubie z Gliwic na pewno byłaby wielką szansę. Klub gra przecież w pucharach. Tyle tylko, że z Flotą mam jeszcze przez rok ważny kontrakt i na pewno nie będę mógł odejść za darmo – mówi Faktowi napastnik z Nigerii, który powoli wraca do formy po perypetiach związanymi z pobytem w Energie oraz Arce. Póki co Nwaogu trenuje z Flotą. – Wiem, że odejść nie będzie teraz łatwo. Piast jest już na obozie na Węgrzech. Ale zobaczymy co się wydarzy – podkreśla Nwaogu.

RZECZPOSPOLITA

Dziesięć lat Abramowicza w Chelsea.

Dziesięć lat temu rosyjski miliarder Roman Abramowicz został właścicielem Chelsea Londyn. Przez ten czas wiele zmieniło się nie tylko w Londynie, ale i w całej angielskiej piłce. Nieśmiały oligarcha po raz pierwszy poczuł smak futbolu podczas meczu Ligi Mistrzów między Manchesterem United a Realem Madryt. Jak wspomina Avram Grant (jeden z trenerów zwolnionych przez Rosjanina, pozostający jednak jego przyjacielem), Abramowicz po niecałych dziesięciu minutach spotkania powiedział półgłosem, jakby mówił tylko do siebie – „chcę kupić klub”. Miliarder był pod wrażeniem atmosfery panującej na trybunach i spektaklu, jaki pokazali piłkarze. Roman Abramowicz zaczął poszukiwania drużyny, której właścicielem mógłby zostać. Nie chciał nabyć Manchesteru United czy Arsenalu Londyn, czyli jednego z najsilniejszych ówcześnie zespołów. Nie miał zamiaru przychodzić na gotowe. Jego celem było stworzenie potęgi od zera. Oligarcha najpierw skierował swoje kroki na Craven Cottage i White Hart Lane. Jednak ani Fulham, ani Tottenham nie były zainteresowane jego propozycją. W końcu znalazł klub, który był na skraju bankructwa. Rosjanin spotkał się z jego dyrektorem wykonawczym – Trevorem Birchem. Obaj panowie rozmawiali niewiele ponad 15 minut. Miliarder wyłożył na stół 140 milionów funtów. Tak oto Chelsea Londyn stała się własnością Abramowicza.

GAZETA WYBORCZA

Lech dementuje jakoby chciał z powrotem Semira Stilicia.

– Semir bardzo nam pomógł w tamtym czasie i wiele mu zawdzięczamy, jednakże szukamy teraz innych graczy. Bardziej walecznych, takich, którzy nie odstawiają nogi. A Semir Stilić był raczej wirtuozem techniki – mówi prezes Lecha Poznań Karol Klimczak. Kategorycznie odrzuca możliwość powrotu tego zawodnika do Kolejorza. – Nie ma takiego tematu. Nie ma takiej opcji. Semir Stilić sondował możliwość powrotu na Bułgarską. Potwierdził to prezes Karol Klimczak, który nie jest tylko pewien, czy robił to osobiście, czy też przez agenta. Podobne pytania Lech dostawał zresztą w sprawie Sławomira Peszki. Tu również nie podjął rozmów. Niewykluczone jednak, że bośniacką gwiazdę Lecha sprzed lat zobaczymy wkrótce w meczu z udziałem Kolejorza. Semir Stilić ma być bowiem testowany przez Wisłę Kraków trenera Franciszka Smudy, z którą w środę lechici zagrają mecz sparingowy.

Sprawa Bereszyńskiego boleśnie pokazuje miejsce Legii w europejskim szyku.

Spodziewany transfer Przemysława Bereszyńskiego do Benfiki zmusza do refleksji nad możliwościami Legii do poważnego budowania zespołu. Z finansowego punktu widzenia nie ma się nad czym zastanawiać, bo w pół roku klub zyska ponad osiem milionów złotych – Bereszyński przyszedł do Legii za 400 tys. zł, zostanie sprzedany za prawie dziewięć milionów. Do tego dochodzi jeszcze transfer فukasza Brozia jako ewentualnego następcy i mamy, teoretycznie, sytuację idealną. Praktycznie jednak rzadko się zdarza, by nowo pozyskany, obiecujący piłkarz odchodził z klubu po ledwie jednej rundzie. To przeczy idei budowania drużyny, zgrywania formacji i wszystkiemu temu, co wpływa na wzmacnianie zespołu. Sprawa Bereszyńskiego jest o tyle smutna, że dokładnie i boleśnie pokazuje miejsce Legii w europejskim szyku. Jesteśmy pariasami i tylko cudowny zbieg okoliczności poparty niezwykle wytężoną i mądrą pracą może przenieść nas do grupy średniaków-niższych. Dwa miliony euro, to dla nas kasa, za którą decydujemy się sprzedać każdego w każdym momencie. Bez względu na osłabienie zespołu.

SPORT

Rafał Kosznik dołączy do Górnika Zabrze.

Rafał Kosznik, lewy obrońca, który ostatnio grał w GKS-ie Bełchatów, dzisiaj ma się pojawić na zajęciach Górnika Zabrze. Trenerom wpadł w oko jeden z zawodników MFK Rużomberok. Zabrzanie tego lata jeszcze nie stracili bramki, ale to nie oznacza, że nie zamierzają jeszcze wzmocnić defensywny. 30-letni Kosznik powinien rozwiązać problem z obsadą lewej strony obrony. W kadrze są co prawda Seweryn Gancarczyk i Mariusz Magiera, jednak ten ostatni ma w ostatnich miesiącach spore problemy zdrowotne. Kontrakt z Górnikiem ma jeszcze Rafał Pietrzak, jednak on – podobnie jak Szymon Sobczak i paru innych graczy, którzy nie zmieszczą się w kadrze – może trafić na wypożyczenie do ROW-u Rybnik. Jak już informowaliśmy, szkoleniowców przekonał do siebie bramkarz Pavels Steinbors, który dzisiaj ma rozpocząć rozmowy w sprawie kontraktu z Górnikiem. Na pewno nie podejmie ich Leandre Tawamba, 24-letni ofensywny pomocnik MFK Rużomberok. Kameruńczyk był najlepszym zawodnikiem w sparingu z zabrzanami. Spodobał się na tyle, że „Trójkolorowi” pytali o niego działaczy słowackiej drużyny. Ten jednak przed kilkoma dniami związał się z tą ekipą umową.

DZIENNIK POLSKI

Rozmowa z Andrzejem Iwanem o Wiśle.

Kilka dni temu dość ostro napisał Pan na swoim blogu na portalu weszlo.com o Wiśle. Stwierdził Pan, że jedną z rzeczy, którą mogą pocieszać się kibice „Białej Gwiazdy” jest ta, że gorzej już być nie może. Tylko że jak popatrzeć, jak Wisła ostatnio skompromitowała się ściągając na testy Rumuna z „podrasowanym” CV, a następnie 30-letniego amatora, to trudno o optymizm.
– To wynika z paniki, jaka wkradła się do Wisły. Odkąd ten klub przejął Bogusław Cupiał, to „Biała Gwiazda” nie była w tak kiepskiej sytuacji ekonomicznej. Teraz ludzie odpowiedzialni za transfery nie bardzo wiedzą, jak w tej nowej rzeczywistości się odnaleźć. Mimo wszystko trochę się temu dziwię, ponieważ uważam, że aż tak dramatycznie w Wiśle nie jest. Oczywiście sytuacja jest zła, ale trudno nawet ją porównywać do tej z np. 1997 roku, kiedy Tele-Fonika przejmowała Wisłę.

Ale nawet wtedy nie sprowadzano zawodników ze sfałszowanym CV czy nauczycieli.
– Trzeba w tych sprawach uważać, bo nawet jeśli klub nie ponosi wielkich kosztów takich testów, to uderza to mocno w markę. Wisła nie może sobie pozwolić, żeby stawać się pośmiewiskiem całej Polski. Mam nadzieję, że szybko znajdzie się ktoś, kto opanuje sytuację i do takich rzeczy nie będzie już dochodziło.

Wierzy Pan, że Franciszek Smuda dostanie czas i aż trzy okienka transferowe na budowę silnej drużyny? Na razie w kontekście poważnych transferów można mówić chyba jedynie o Stjepanoviciu i Guerrierze.
– Dobrze, że ktoś myśli o zapełnieniu luki na lewej obronie, bo na tę pozycję jest ciężko znaleźć dobrego zawodnika. Natomiast jeśli mówimy o trzech okienkach transferowych, to takie podejście trochę mnie martwi. Wygląda to tak, jakby ktoś już na początku próbował się asekurować. Nie wierzę, żeby prezes Cupiał chciał czekać tak długo. Podwaliny pod dobry zespół trzeba robić już teraz. Oczywiście, wszyscy, którzy Wisłę mają w sercu, muszą zdać sobie sprawę, że czeka nas ciężki okres przejściowy, ale już teraz trzeba zacząć z niego wychodzić. Na miejscu Franka Smudy nie liczyłbym na trzy okienka. Chyba, że ma na myśli trzy okienka w… każdym meczu (śmiech).

POLSKA THE TIMES

Legia w 1995 r. była pierwszym polskim zespołem, który zagrał w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Od wtedy przy فazienkowskiej kilkakrotnie próbowano nawiązać do tamtych czasów, ale za każdym razem bezskutecznie. Jest szansa, aby tym razem się udało?
– Legia wykonuje jakieś ruchy, tak jakby chciała pokazać, że uda się o ten awans zawalczyć. Ale czy to są tylko pozory, czy działania, które naprawdę spowodują wzmocnienie tej drużyny… O tym przekonamy się już niebawem. Tak naprawdę chodzi tu tylko o ten dwumecz w trzeciej rundzie. Pod niego powinno być wszystko szykowane.

Hiszpania, Brazylia, Portugalia to aktualny kierunek, który obowiązuje, jeśli chodzi o wzmocnienia Legii. Za Pana czasów obcokrajowiec w drużynie był właściwie jeden…
– Eee tam, jeden. W ogóle nie było obcokrajowców.Dopiero później przyszedł Ukrainiec, który praktycznie nie grał. Drużyna była stuprocentowo Polska. Tak do końca to jednak nie można porównywać tego, co jest teraz, do naszych czasów. Z prostego powodu – teraz nie ma już tak wielu Polaków, którzy prezentują odpowiedni poziom. A proszę sobie przeanalizować tamten nasz skład. To nie było tak, że my wszyscy stanowiliśmy o sile reprezentacji Polski. W reprezentacji Polski grali jeszcze mocniejsi. Ten kierunek, o którym pan wspomniał, to może i nawet jest dobry, bo w tych krajach naprawdę świetnie grają w piłkę. Pytanie jest jednak inne. Czy zatrudniając zawodników kilka tygodni przed godziną zero, da się to wszystko pozbierać do kupy i stworzyć przyzwoitą drużynę. Moim zdaniem nie ma takiej możliwości.

Czyli Pana zdaniem zgromadzenie najlepszych polskich zawodników w jednym klubie, jak to kiedyś robił na przykład Widzew فódź, nic by dziś nie dało?
– Na arenie europejskiej raczej nie. Trzeba by dodać trochę jakości, której u nas się nie znajdzie.

SUPER EXPRESS

Historyjka Helio Pinto i Dossy Juniora.

Pinto zasilił Legię kilkanaście dni temu, a w ten weekend do zespołu dołączył Dossa Junior. – Moją żonę, a siostrę Dossy, poznałem 13 lat temu w Lizbonie. Niedługo później Leila przedstawiła mnie swojemu bratu. Od razu przypadłem mu do gustu, nie miał żadnych obiekcji, że się spotykam z jego siostrą – opowiada z uśmiechem Pinto, który pomógł szwagrowi w rozwoju kariery. – Kiedy grałem na Cyprze, pomyślałem, że to dobre miejsce również dla Dossy. Pomogłem mu przyjechać, a potem radził już sobie sam, wyrastając na świetnego obrońcę. Na Cyprze graliśmy w różnych klubach, ja w APOEL-u Nikozja, a Dossa w AEL Limassol, ale wiele razy rozmawialiśmy o tym, że byłoby super zagrać w jednej drużynie. Byliśmy tego bliscy w… reprezentacji Cypru. Niestety, mnie zablokowała FIFA. Poszło o to, że gdy przed laty grałem w młodzieżowych kadrach Portugalii, to nie miałem jeszcze wtedy cypryjskiego obywatelstwa. W związku z tym nie zgodzono się na moją grę dla Cypru. Dossa nie miał z tym problemu, bo nigdy nie grał w portugalskich kadrach młodzieżowych – opowiada Pinto, który nie może się nachwalić piłkarskich umiejętności szwagra. – Jest środkowym obrońcą, bardzo silnym fizycznie, ale równie dobrym technicznie. Strzela też sporo goli, głównie głową po rzutach rożnych. Stylem gry przypomina mi trochę Hiszpana Sergio Ramosa – opisuje pomocnik Legii.

Lukas Podolski: Polskie gwiazdki wyjeżdżają za wcześnie

Od zawsze deklarowałeś miłość do Górnika, więc ta wiosna musiała być dla ciebie przykra. Twój ukochany klub przegrał aż dziesięć meczów…
– Nie wiem, co się stało. Jesień była super, wydawało mi się, że mają szanse nawet na podium. Potem wszystko się popsuło. Czasem tak jest, że raz się potkniesz i nie możesz złapać rytmu. Siłą Górnika zawsze byli kibice, po 15 tysięcy ludzi było na meczach. A budowa nowego stadionu sprawia, że tylko kilka tysięcy wchodziło. To też nie pomogło…

Coraz gorzej wygląda atak Górnika. Milik odszedł za wcześnie, Jeleń za wiele nie pomógł…
– Co do młodych polskich piłkarzy, to właśnie tak uważam – za wcześnie odchodzą. Zagra taki chłopak kilka niezłych meczów i już się zaczyna. A to coś podpowiedzą rodzice, a to głupi menedżerowie, którzy od razu chcą zrobić na piłkarzu interes. To jest najgorsze, co może spotkać młodego piłkarza – że nie gra. Milik poszedł do bardzo dobrego klubu, więc wiadomo było, że będzie mu ciężko. Musi coś zmienić. I to szybko.

A Jeleń? Miał błysnąć w Górniku, a strzelił tylko dwa gole…
– Czasem tak jest, że jak drużynie nie idzie, to jeden piłkarz niewiele zrobi. Sam Jeleń nie miał prawa wygrywać im meczów, to było wiadome…

PRZEGLĄD SPORTOWY

Bereszyński: Sen zaczął się spełniać od chwili, kiedy trafiłem do Legii

Podjął pan już decyzję o odejściu do Benfiki?
– Podjąłem. Odchodzę. Tylko jeszcze nie wiem kiedy.

Kiedy to się wyjaśni?
– Nie do końca zależy to ode mnie. Kluby muszą się porozumieć w tej sprawie, ale przede wszystkim swoje zdanie ma wypowiedzieć trener Benfiki Jorge Jesus. Jeśli nadal będą wchodzić w grę dwie opcje, czyli transfer teraz lub zimą, to wtedy ja muszę wybrać.

A w tej chwili, która opcja jest bardziej prawdopodobna?
– Teraz mam w głowie to, że muszę jak najlepiej przygotować się z Legią do walki o fazę grupową Ligi Mistrzów. Taki mamy cel. Trudno mi o czymś innym myśleć. Skupiam się na Lidze Mistrzów, więc daję do zrozumienia, że bardziej skłaniam się ku temu, by odejść po rundzie jesiennej.

Nie obawia się pan, że wezmą kogoś innego, jeśli zdecyduje się pan na opcję transferu od stycznia?
– Jeśli będą chcieli na mnie postawić, wierzą we mnie, to nawet jak kupią teraz kogoś innego, to przyjadę w styczniu i będę lepszy.

Marcin Kamiński zostaje w Poznaniu. Ustalił warunki nowej umowy.

Marcin Kamiński zdecydował związać swoją przyszłość z Lechem. Wynegocjował już warunki trzyletniego kontraktu z Kolejorzem. – Zostały naprawdę drobne szczegóły do dogrania. Dla mnie i dla Lecha korzystne jest, bym pozostał w Poznaniu. W Polsce są tylko dwa kluby, które gwarantują odpowiednią ścieżkę rozwoju: Lech i Legia Warszawa – mówi młody stoper, którego Lech nie chciał za żadne skarby stracić, jak stało się to w przypadku Bartosza Bereszyńskiego. Do rozmów kontraktowych Lech chciał zasiąść już zimą – Poprosiłem jednak, by przenieść negocjacje na lato. Miałem świadomość, że ta jesień w moim wykonaniu była, jaka była, chciałem skupić się na pracy, a nie na myśleniu o kwotach. Zależało mi, by coś udowodnić, i myślę, że się udało. Teraz same rozmowy przebiegły sprawnie, nie mieliśmy problemów, by wszystko ustalić. Lech to klub perspektywiczny, który wypromował już wielu piłkarzy, ostatnio choćby Aleksa Tonewa, który zagra w angielskiej Aston Villi – tłumaczy swoją decyzję Kamiński.

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama