Weszło wybiera, czyli… najlepsi ofensywni pomocnicy Ekstraklasy 2012/13

redakcja

Autor:redakcja

26 czerwca 2013, 01:25 • 6 min czytania

Całą defensywę mamy już zaliczoną, więc czas sklasyfikować piłkarzy ofensywnych. Tutaj niestety zaczynają się schody, bo wielu z nich grywa na różnych pozycjach (choćby Radović, Razack czy Pawela), ale akurat przy ofensywnych pomocnikach wybór był dość klarowny…
Image and video hosting by TinyPic

Weszło wybiera, czyli… najlepsi ofensywni pomocnicy Ekstraklasy 2012/13
Reklama

1. SEBASTIAN MILA

Początek sezonu stracił, bo śpiewał, natomiast później śpiewająco już tylko grał. Siedem goli i trzynaście asyst w dwudziestu pięciu meczach – mając przed sobą atak śmiechu, a nie przebiegłych łowców goli – to dorobek, za który bez wahania przyznaliśmy Mili pierwsze miejsce. Najlepsze w lidze stałe fragmenty, bez rozgraniczenia na dośrodkowania i strzały. Jaki jest – każdy widzi. Niby tylko lewa noga, niby niechętnie wraca na swoją połowę, a przyspiesza jak polonez pod górkę. Za mało, by na poważnie zaistnieć za granicą i w sam raz, by błyszczeć u nas. Przedłużając umowę ze Śląskiem, dał sygnał, że we Wrocławiu jeszcze nie wszystko stracone. Pieniędzy nie ma, ale wynik może być.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

2. MIROSLAV RADOVIĆ

Gdyby tyle energii, co w narzekanie, włożył w treningi, to Paweł Oleksy z Piasta Gliwice zamiast patrzeć na jego brzuch, mógłby podziwiać sylwetkę godną dyskobola. Radović, jeśli chodzi o walory piłkarskie, takie jak drybling, prostopadłe podanie czy umiejętne poruszanie się między strefami, znajduje się na ekstraklasowym Olimpie. Charakterystyczna przekładanka, zamach i w prawo. Doskoczył rywal? Zamach i w lewo. A potem znowu w prawo. Obrońca leży albo zaraz będzie leżał, a na pewno kręci mu się w głowie. Gdyby był z pięć kilogramów mniejszy, to wszystko robiłby jeszcze o tempo szybciej. Celowo umieszczamy go wśród ofensywnych pomocników, bo ustawiony na tej pozycji jest pod grą o wiele częściej niż wtedy, gdy występuje na prawym skrzydle i jest ograniczony linią boczną.

3. ABDOU RAZACK TRAORE

Nieokrzesany, nieskrępowany jakimikolwiek taktycznymi zobowiązaniami ofensywny pomocnik, a może nawet precyzyjniej byłoby określić go mianem wolnego elektronu. Dziewięć goli i pięć asyst w trzynastu meczach! W Polsce uważany za gwiazdę, mimo występów w drużynie złożonej z ligowych przeciętniaków. Za to w tureckim Gaziantepsporze bardziej od niego cenią Darvydasa Sernasa, również pozyskanego zimą z Ekstraklasy, co nawet dla nas stanowi zagadkę, które rozwiązania się nie podejmujemy. Mało? W „przyszywanej” reprezentacji Burkina Faso wyżej stoją akcje Prejuce’a Nakoulmy. Dziwne, zwłaszcza po tym, jak go zapamiętaliśmy. Piętka, krzyżak, nożyce, wolej, stanie na rękach, salta – trochę tego się zebrało.

4. FILIP STARZYŁƒSKI

Dorzuci, rozegra, utrzyma w posiadaniu, zmieni ciężar gry, przymierzy z dystansu. Tyle że nie za bardzo lubi biegać, co w dzisiejszej piłce – innej od tej, którą znamy z Ekstraklasy , bo opartej na dynamice i nieustannym ruchu bez piłki- jest rzucającą się w oczy rysą na fajnej przecież płytce CD, którą można by wysłać na Zachód. Starzyński powoli powinien kombinować, w jaki sposób uciec z Chorzowa. W tym towarzystwie już raczej lepiej grać nie będzie, bo i z kim? Jedenaście asyst to sporo, biorąc pod uwagę fakt, że Arkadiusz Piech zimą uciekł do Turcji, a Maciej Jankowski od półtora sezonu konsekwentnie zbija swoją cenę. Bez niego Ruch obudziłby się z ręką w nocniku. W pierwszej lidze.

Image and video hosting by TinyPic

5. KASPER HAMALAINEN

Jeden z wielu dowodów na to, że skauting Lecha działa jak należy i jeśli „Kolejorz” już kogoś ściąga, to raczej nie ósmy rzut pomarańczy, tylko piłkarzy wnikliwie obserwowanych. I takich, którzy wprowadzą się do drużyny z marszu. Tak też było z Hamalainenem, który – jak na Ekstraklasę – sprawia wrażenie naprawdę poważnego zawodnika. Występuje w swojej reprezentacji, ma podanie, potrafi nieźle rozegrać, celnie uderzyć, a także – choć sprawia wrażenie patykowatego – jest bardzo szybki. Poza tym, jeszcze grając w Djurgardens, przez trzy lata nie opuścił ani jednego meczu! Mamy tylko nadzieję, że nie powtórzy losów Semira Stilicia i do swych ostatnich dni w „Kolejorzu” będzie mu się chciało.

6. ALEKSANDER KWIEK

Jesienią reżyser sprawnie funkcjonującej ofensywy Górnika Zabrze. Dobrze rozdzielał podania, w pocie czoła pracując na pierwszoplanową rolę Arkadiusza Milika, dzięki któremu kasa zabrzan przynajmniej przez chwilę pękała w szwach. Kwiek był wiodącą postacią środka pola i mógł skupić się na grze do przodu, mając za sobą odkurzacz w postaci Mariusza Przybylskiego. Wiosną wyraźnie spuścił z tonu. Chciało mu się chcieć jakby mniej, z czasem coraz rzadziej. Sprawiał wrażenie wypalonego, po boisku poruszał się powoli, drepcząc jednostajnie. Wypełnił kontrakt i od nowego sezonu będzie występował z logiem KGHM na koszulce. Raczej nie przeszedł do Lubina, bo tam tak fajnie grają w piłkę, za to każdy pierwszy dzień miesiąca zagwarantuje mu szeroki uśmiech na twarzy. Coś za coś.

7. FABIAN PAWELA

Trzeci przedstawiciel wybitnego – jak na warunki Polonii Świdnica – rocznika ’85, w którym grał razem z Piechem i Januszem Golem. Po kilku latach zwiedzania Grecji i półtorarocznym pobycie w Czarnych Ł»agań, w końcu trafił do Ekstraklasy. I chociaż często w składach awizowany był jako napastnik, my z premedytacją sklasyfikowaliśmy go w gronie ofensywnych pomocników, przyjmując, że drużyna z Bielska-Białej w ataku grała osamotnionym Robertem Demjanem. Często wybiegał zza pleców Słowaka, wykorzystując moment nieuwagi w szeregach rywala oraz fakt, że tak naprawdę nikt nie wiedział, z kim ma do czynienia. Siedem goli w debiutanckim sezonie, strzela obiema nogami, ciężko go przewrócić, gra bez kompleksów (dwie bramki z Lechem w Poznaniu). Jesteśmy ciekawi, co pokaże w następnym sezonie.

8. KAMIL WACفAWCZYK

Jeden z największych wygranych Bełchatowa w rundzie jesiennej. Dziś wszyscy mówią o Sewerynie Michalskim, który jest o krok od wyjazdu do Belgii, ale to Wacławczyk był mózgiem ekipy Kamila Kieresia. W jednym meczu potrafił zaliczyć pudło sezonu, by w innym błysnąć kilkoma niekonwencjonalnymi zagraniami, które charakteryzują tylko Milę lub Podgórskiego. Jego koledzy z drużyny podkreślają, że nie ma wielu zawodników w Ekstraklasie z takim potencjałem, ale Wacławczyk dopiero teraz, w wieku 26 lat, złapał luz, co nie brzmi zbyt poważnie. Utrzymując jednak taką formę, jak wiosną, dałby sobie radę w Ekstraklasie przez najbliższych kilka sezonów.

9. DAWID PLIZGA

Kiedyś wydawało się, że zaliczy kilka rund w Ekstraklasie, po czym wyjedzie do jakiegoś przeciętnego europejskiego klubu. Rzeczywistość zweryfikowała te wyobrażenia i 28-letni już Plizga kopie się w Jagiellonii Białystok. Z piłkarza, który naprawdę nieźle rokował, nie zostało już wiele, a nam, poza udanymi zagraniami, kojarzy się ze słynną już deklaracją: „taki ze mnie reprezentant, jak z koziej dupy trąba”. Cóż, nie śmiemy polemizować, ale do roli przeciętnego ligowca Plizga nadaje się idealnie. Potrafi przyspieszyć akcję, ma niezłe wykończenie… Nie jest jakimś wybitnym piłkarzem, ale do 32. roku życia powinien się po Ekstraklasie ślizgać. Raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze na najwyższym poziomie rozgrywek.

10. PIOTR WIŚNIEWSKI

Zaskoczyło nas, że w ankiecie „Weszło z butami” żaden z piłkarzy nie wskazał go jako najbardziej niedocenianego zawodnika ligi. Z tym właśnie kojarzy nam się Wiśniewski – z byciem w cieniu, niezależnie od wyniku. Nie wiemy, z czego to wynika – może z wieku? – ale cokolwiek fajnego ten zawodnik pokaże, to i tak po tygodniu jest zapominane, a wszyscy podniecają się Radoviciami, Milami czy innymi Starzyńskimi. A przecież piłkarsko „Wiśnia” to absolutna czołówka Lechii Gdańsk. Ale co z tego, skoro jego efektowna gra za rzadko przekłada się na wyniki – to raz, a dwa, że ma już prawie 31 lat…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama