Sytuacja tak zadziwiająca, że nawet nie dałoby się jej wymyślić. Przykład najgorszego z możliwych nadużywania władzy. Ale po kim spodziewać się nadużywania władzy, jeśli nie po polityku? Roman Kosecki nie jest już zwykłym posłem PO, nie jest też zwykłym wiceprezesem PZPN. To najwyraźniej Baron Mazowsza. Dzieli i rządzi, wszystko mu wolno. Gdyby zachowania, które zaraz opiszemy, dopuścił się ktoś inny, zostałby niezwykle surowo ukarany, zapewne nawet groziłoby zawieszenie. Jesteśmy bardzo ciekawi, jaki ta sprawa będzie miała finał.
Mecz chłopców z rocznika 1998. Niby bardziej zabawa w futbol niż poważne granie. Starcie na szczycie Ligi Trampkarzy, grupy II. Wicelider Kosa Konstancin podejmuje lidera, UMKS Piaseczno. Arbiter wyznaczony na to spotkanie nie stawia się, więc awaryjnie sprowadzono mieszkającego nieopodal innego, młodego sędziego. Jeszcze nie wiedział, jaki ciekawy dzień go czeka i że zaraz będzie miał okazję poznać legendę polskiej piłki.
Mecz obserwuje Roman Kosecki, założyciel Kosy Konstancin. Niestety, w 45 minucie (to już druga połowa, w tych rozgrywkach gra się 2×35) sędzia dyktuje rzut karny dla gości. Nerwowo nie wytrzymuje wiceprezes PZPN. Opowiadają nam świadkowie…
– Wpadł na boisko i krzyczał do 19-letniego sędziego: “Wypierdalaj z boiska, jak nie umiesz sędziować”. I zabrał mu gwizdek! – mówi pierwsza osoba.
Piłkarz Piaseczna: – Roman Kosecki powiedział: “hola, hola, koniec tego dobrego, co ty odpierdalasz, cały czas sędziujesz pod nich. Daj ten gwizdek i spierdalaj stąd!”. Tamten sędzia odpowiedział Koseckiemu, żeby się uspokoił, ale nic to nie dało. Kosecki kazał mu “spierdalać”. Widać było, że ten sędzia nie wie, co zrobić. W końcu zszedł z boiska.
– Jak się wam później grało? – pytamy.
– Dziwnie.
Dziwnie, ponieważ… to dopiero początek.
Kosecki zabrał sędziemu gwizdek i już nie oddał. Postanowił sędziować mecz do końca! Wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej publicznie zeszmacił młodego arbitra, wyrzucił go z boiska i samowolnie poprowadził spotkanie, ku zdumieniu zszokowanych zawodników. Kolejna osoba dodaje: – Kosecki przejął protokoły sędziowskie i sam napisał nowy. Napisał, że sędziego wcale nie było na meczu.
Pod nazwiskiem nikt nie chce mówić, trener Piaseczna Jarosław Ludwiniak: – Naprawdę wolałbym tej sytuacji nie komentować, może niech pan zadzwoni jutro… Młody sędzia podobno przerażony, że straci szansę na bycie w przyszłości arbitrem na wyższym szczeblu. Chcieliśmy z nim porozmawiać, ale odmówił. Kosecki to przecież nie tylko wiceprezes PZPN, ale też wiceprezes Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej. Dużo może, po co go denerwować.
Zadzwoniliśmy do samego bohatera tej opowieści. Roman Kosecki bagatelizuje zdarzenie: – Przyjechał jakiś chłopak, niby miał sędziować, no i jak to w meczu derbowym zrobiła się nerwowa atmosfera. Przy stanie 2:0 chłopcy już prawie chcieli się bić na boisku. Bo to mecz piętnastolatków, proszę o tym pamiętać. Poprosiłem go, żeby zszedł z boiska i dokończyłem gwizdanie. Natomiast powiem panu jedno – to w ogóle nie był sędzia, tylko raczej kandydat, chłopak, który dopiero uczy się na sędziego.
Dalej: – Chłopak przyszedł, w ogóle nie miał sprzętu, więc mu dałem, bo sam nie chciałem sędziować. W pewnym momencie przestał sobie radzić i zrobiło się agresywnie i na boisku, i na trybunach, więc powiedziałem mu: “proszę pana, dziękuję bardzo, ja tutaj dokończę”. Wyrzuciłem naszych chłopców na trybuny, jednego z Piaseczna. Kosa przegrała ten mecz 1:3, ale przynajmniej nie było nerwowej atmosfery. Wszystko skończyło się dobrze, trenerzy podziękowali, a chłopak niech się uczy. W protokole jest Roman Kosecki, tamtego człowieka nie było. Koniec, kropka… Protokół jest wypisany, że sędziował Kosecki. Są podpisy dwóch trenerów i mój jako sędziego. I tyle. Przegraliśmy 1:3. Jest coś takiego jak KOR – komitet oszalałych rodziców. Nie można wierzyć we wszystko co mówią.
Pytanie, czy to sytuacja rodem z KOR-u, czy jednak rodem z KOD-u, czyli Komitetu Oszalałych Działaczy? I czy podobne zachowanie przystoi wiceprezesowi Polskiego Związku Piłki Nożnej? Czy taki przykład samym zawodnikom powinien Roman Kosecki? I co będzie dalej – czy na Mazowszu kolejni sędziowie muszą liczyć się z tym, że jeśli podyktują rzut karny przeciwko Kosie, to zostaną wyrzuceni z boiska i że odbierze się im gwizdek? To nowe standardy sprawowania władzy. Kto wie, jak się pan Roman rozpędzi, to może i mecz ekstraklasy przerwie, bo np. przeciwnik za ostro będzie poczynał sobie z synem Jakubem?