Legia odskakuje ponownie, Pogoń ponownie śmieszna

redakcja

Autor:redakcja

07 kwietnia 2013, 01:48 • 5 min czytania

Po rundzie jesiennej Lech Poznań tracił cztery punkty do warszawskiej Legii. Minęło sześć kolejek wiosennych, a sytuacja w tabeli bez zmian: „Kolejorz” chociaż się stara, to nie odrobił ani jednego oczka. Dzisiaj legioniści odparli wczorajszy atak i znowu odskoczyli. Zagłębie Lubin do powiedzenia miało naprawdę niewiele – tak grając, to można wygrać z Cracovią, a nie na terenie lidera ekstraklasy. Na usprawiedliwienie zespołu Hapala napisać trzeba, że przyjechał poważnie osłabiony: bez środkowych obrońców i bez Pawłowskiego. – Ten Tunczew to skąd? Musi być strasznie słaby, jak nawet „Sagan” złapał luz i chciał go dryblować! – śmiał się na trybunach Mariusz Piekarski.
– Ł»eby wygrać na Legii, trzeba zapierdalać – oświadczył Pavel Hapal, przy okazji przejeżdżając się po swoim zespole: że grał 30 minut, że druga połowa już była za trudna, i tak dalej. A w sumie zdarzyło się po prostu to, czego się wszyscy spodziewali: wygrał zespół personalnie lepszy, jak to zwykle w piłce bywa. Jeszcze dopóki na boisku kaleczył Ljuboja, to jakoś niwelował przewagę gospodarzy. Kiedy jednak w przerwie zostąpił go Dwaliszwili, mecz już całkowicie przeniósł się w szesnastkę Zagłębia. 2:0 to – jak się mówi – najniższy wymiar kary. Za tydzień jedna z poważniejszych przeszkód legionistów w drodze po tytuł. Wprawdzie Wisła w tym sezonie gra żenująco, to jednak chyba nikt nie będzie zaskoczony, jeśli akurat na spotkanie z warszawskim zespołem (i to u siebie) zepnie się niesłychanie. To będzie jeden z tych meczów, w których „Biała Gwiazda” będzie mogła uratować resztki utraconego w tych rozgrywkach honoru.

Legia odskakuje ponownie, Pogoń ponownie śmieszna
Reklama

Na Legii generalnie nudno, bo zgodnie z planem. Natomiast przedziwnie było w Białymstoku, gdzie oglądalismy mecz o zabarwieniu kabaretowym.

– Kto jest za podyktowaniem karnego, ręka do góry! – powiedział najwidoczniej sędzia Marcin Borski. Rękę podniósł stojacy w murze Rogalski, w tę rękę dostał, no i skończyło się najbardziej absurdalną jedenastką w sezonie. Nie chcemy niczego sugerować, ale przypomniało nam się zdarzenie sprzed lat i opisaliśmy już je w relacji na żywo, ale być może nie każdy tam zagląda.

Sytuacja z ręką w polu karnym Pogoni przypomniała nam zdarzenie sprzed lat. Mecz Groclin – Polonia, ostatnia kolejka sezonu 1997/1998. Niespodziewanie na koronę króla strzelców szansę miał Arkadiusz Bąk – niewielką szansę, ale jednak szansę. Tracił do Sylwestra Czereszewskiego i Mariusza Śrutwy dwa gole (oni mieli po 14, on miał 12). Dogadano się więc, że Bąk ma strzelić minimum dwa gole w Grodzisku i że już do przerwy ma być rzut karny.

Reklama



Poszło szybko – ósma minuta i zagranie ręką. Zawodnik Groclinu nie dość, że zagrał, to jeszcze… krzyknął: ręka! 

Ostatecznie Arkadiusz Bąk został królem strzelców, do spółki z Czereszewskim i Śrutwą.

Rogalski nigdy wiarygodnie nie zdoła wytłumaczyć, co akurat chciał zrobić. Należy po prostu przyjąć, że zgłupiał, co przecież zdarza się czasami każdemu z nas. Jedni jak głupieją, to zdejmują majtki i wskakują na stół (jednak zazwyczaj po pijaku), inni podnoszą rękę najwyżej jak się da.

Ale to był tylko wstęp do tego spotkania. Zaraz potem dwóch piłkarzy Pogoni wybiegło na jednego, biednego bramkarza Jagiellonii i wtedy okazało się, że tego dnia głupota w zespole szczecinian jest powszechna. Piłkarz Frączczak, nieznany nam bliżej z posiadania jakichkolwiek umiejętności predysponujących go do gry na najwyższym poziomie rozgrywkowym, ani nie podał do kolegi, ani nie strzelił, tylko dobiegł do golkipera i posłusznie oddał piłkę. Może to i lepiej niż zrobić zwód w stylu Machaja z Lechii i samemu sobie wyrządzić krzywdę, ale jednak kibice „Portowców” zapewne liczyli na gola.

Na tę bandę niedojdów z boku patrzył Dariusz Wdowczyk, ale o dziwo po meczu powiedział, że „nie ma do piłkarzy pretensji”. Niestety, trudno było nie odnieść wrażenia, że tego dnia w Białymstoku było tylko dwóch piłkarzy: Hajto i Wdowczyk. OK, jeszcze Frankowski. Wszyscy trzej w stanie spoczynku. Sędzia Borski uznał, że nagromadzenie parodystów na murawie przekracza dopuszczalne normy i wyrzucił Emila Nolla. Niesłusznie z sędziowskiego punktu widzenia, ale kto by się tym przejmował?

– Musimy zacząć patrzeć za siebie – oświadczył Bartosz فawa. Pogoń wiosną zdobyła jedną bramkę i jeden punkt – po dość przypadkowym rzucie karnym w ostatniej sekundzie spotkania z Lechią. W następnej kolejce zmierzy się z Widzewem i to może być mecz o to, kogo ścigać będzie Podbeskidzie.

Przy meczu Śląska – musimy wam przyznać – mieliśmy spory problem z wystawieniem not. Bo niby obrońcy popełniali sporo błędów, niby zdarzała się jedna pomyłka za drugą, ale skoro cała reszta – i środek pola, i atak – narzuciła takie niespotykane w Ekstraklasie tempo, to trudno żebyśmy się teraz nad kimkolwiek pastwili. W końcu tego oczekujemy, takiej gry, takiej płynności, tylu akcji! Obejrzeliśmy znakomity mecz, w którym nie brakowało niczego, a psuć się zaczęło, dopiero kiedy na boisku pojawił się pseudopiłkarz Grzegorz Bonin, który – po zastąpieniu Nakoulmy – walczył ile sił, by Śląsk nie przegrał ani nawet nie zremisował. Z drugiej strony mieliśmy natomiast فukasza Skorupskiego, który we Wrocławiu bronił jak w transie, zaliczając chyba mecz życia.

Pochwalić musimy też Stanislava Levego, który w końcu zorientował się, że przynajmniej w teorii jest trenerem piłkarzy, więc tych, którzy się za nich przebierają – wysłał na ławkę lub trybuny. I tam przez większość czasu oglądaliśmy Diaza, Gikiewicza czy Stevanovicia, natomiast na boisku sprawy w swoje ręce wzięli Mila oraz Mouloungui (bliski fenomenalnej bramki, ale równie fenomenalną interwencją popisał się Skorupski). To – plus dojście Bonina i Zahorskiego – wystarczyło, by Śląsk w dramatycznych okolicznościach wydarł Górnikowi zwycięstwo i przynajmniej na tydzień podłączył się do walki o europejskie puchary.

Jagiellonia Białystok – Pogoń Szczecin 1:0
(Tomasz Frankowski (k.)

Jagiellonia: Słowik 6 – Norambuena 4, Dźwigała 5, Pazdan 5, Hanzel 2 – Quintana 2 (90. Kowalski), Grzyb 4, Gajos 3 (46. Bandrowski 3), Plizga 3, Kupisz 3 – Frankowski 4 (83. Ukah).

Pogoń: Janukiewicz 6 – Hricko 4, Hernani 3 (46. Rudol 3), Noll 3, Lewandowski 4 – Murayama 3, Rogalski 1, فawa 2, Frączczak 1, Akahoshi 2 (71. Kolendowicz 2) – Chałas 1 (46. Djousse 1).

Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 2:1
(Mila, Ćwielong – Nakoulma)

Śląsk: Gikiewicz 5 – Socha 6, Grodzicki 5, Kokoszka 4, Pawelec 4 – Patejuk 4 (46. Ćwielong 7), Elsner 4 (73. Cetnarski 5), Kaźmierczak 6, Mila 7, Sobota 6 – Mouloungui 5 (84. Gikiewicz).

Górnik: Skorupski 8 – Olkowski 5, Danch 4, Szeweluchin 4, Gancarczyk 4 (70. Zachara 3) – Nakoulma 7 (59. Bonin 1), Przybylski 4, Mączyński 4, Kwiek 6, Magiera 5 – Jeleń 1 (60. Zahorski 1).

Legia Warszawa – Zagłębie Lubin 2:0
(Radović, Dwaliszwili)

Legia: Kuciak 6 – Bereszyński 6, Jędrzejczyk 5, Astiz 5, Wawrzyniak 6 – Radović 8, Vrdoljak 6, Furman 5 (83. Gol), Saganowski 5, Kosecki 4 (76. Brzyski) – Ljuboja 3 (46. Dwaliszwili 7).

Zagłębie: Gliwa 4 – Widanow 3, Rymaniak 3, Tunczew 2, Nhamoinesu 3 – Błąd 3, Jeż 2, Bilek 3 (82. Rakowski), Hanzel 3 (65. Woźniak 2), Cotra 3 (71. Wilczek 3) – Papadopulos 3.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama