Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

11 marca 2013, 13:39 • 5 min czytania 0 komentarzy

Z futbolowych informacji, które wydają mi się naprawdę godne upowszechnienia – stawiam na jedną. Mianowicie, według lektury Skarbu Kibica, były obrońca Polonii Bytom Piotr Kulpaka postanowił wybrać się do Norwegii i zająć się… murarką. Zamiast bramkę murować, zamierza domy murować. Mam nadzieję, że nie zawalą się tak jak jego poprzedni klub. To wydaje się najlepszy pomysł dla setek piłkarzy, którzy nie bardzo wiedzą skąd brać kasę, skoro klub nie płaci (a płaci w terminie tylko pięć złotych na jakieś pięć tysięcy).
Otóż warto poszukać roboty, może nie tak daleko jak Kulpaka, grać amatorsko i modlić się, żeby ktoś zauważył. Jak Ronaldo, w takiej dziurze jak wysepka Madera, albo Messiego w jakimś szpitalu dziecięcym. A tysiące innych na ulicy.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

W Anglii ktoś zobaczył dwudziestolatka raźno uwijającego się w parku.

On strzelił potem ze dwieście goli dla Arsenalu.

A Kulpaka, w ramach przysposobienia zawodowego, mógłby mi ganek wymurować, na mrozie kafelki poodpadały. Zapłacę.

Ja nie kpię. Po prostu w chwili obecnej na fachowców większe zapotrzebowanie, niż na niefachowych grajków.

Reklama

*

Smutna wiadomość – w Wodzisławiu trener okazał się pedofilem i molestował kilkunastu chłopców nakłaniając do „innych czynności seksualnych”, o jakich wiadomo jak wyglądają. Pedofilia rzecz straszna, bo te inne czynności przecież nie. Ale dobre to tylko, że obala tezę, że tylko w Kościele mamy ten grzech…

No i do czego zmierzam – córka była właśnie na parodniowych rekolekcjach i ksiądz mówi nastoletnim dziewczynkom, a niebawem matkom, tak:

– Wiecie jak ustrzec się pedofila księdza? Nie zostawiajcie nigdy dziecka z księdzem samego!

Co racja to racja, zatem strzeżcie się Baranki Boże samotności.

*

Reklama

Leszek goni Legiunię i fajnie, jak On wygra wszystkie mecze, albo Ona, to sprawa rozstrzygnięta. Pewnie zdecyduje spotkanie na Legii, rewanż za to 1:3 (wnuczka moja przyszła na świat jakoś przy trzy zerko), mam nadzieję zobaczyć wtedy jedną z trzech opraw, jakie w Wawie nigdy nie ujrzały światła dziennego, ze względów politycznych oczywiście. Wtedy fani obu klubów mogliby zjednoczyć się w proteście przeciw brakowi pracy dla młodych ludzi chociażby, żeby nie musieli szukać pracy w Norwegii, skoro i u nas mnóstwo do wymurowania.

*

Remanent. Parę tygodni temu znakomity tekst Piotra Ł»elaznego o Stasiu Terleckim, o tej kawalerce w Pruszkowie, o biedzie faceta, który grał w Cosmosie z Pele i Beckenbauerem. Miał rezydencję i szczęśliwy dom z gromadą dzieci.

Ł»elazny przekazał, że Stasio bardzo czeka, żebym się odezwał. Kiedyś byliśmy bliskimi kumplami. Oczywiście, że przyjadę do Pruszkowa ze zgrzewką, jak tylko ustalę adres.

Ale Staś opowiada, jak to wszędzie rządzą tajne służby, od stuleci. Pewnie tak, ale… muszę mu odświeżyć pamięć! A historia fajna. Terlecki grał za młodu w Gwardii i dostał w ramach wyposażenia, oprócz butów i stroju, także milicyjną legitymację. I robił z niej niezwykły doprawdy użytek…

Mianowicie w Wawie, w kinie Moskwa rok w rok odbywały się pokazy zachodnich filmów, pod nazwą Konfrontacje. Filmów, które potem nie trafiały do rozpowszechniania nigdzie. Tłum walił gęsto, kolejki po karnety stały po kilka dni!

No i Stasio, jak już leciał film, zamiast wystawać w kolejkach podchodził do kasjerki, i szeptem mówił, wyciągając dyskretnie legitymację MO: „Mamy tajną akcję. Śledzimy szpiega. Siedzi w siódmym rzędzie…”.

Kasjerka w popłochu znikała, Staś siadał gdzieś na schodach, i chłonął świat, do którego zresztą uciekł.

Jeszcze o nim napiszę. Warto. Najlepszy drybling jaki w życiu widziałem, bo na szybkości… No, oczywiście i Okoński. I Gadocha. Tylko Oni.

*

Miałem obśmiać kierowniczkę w Legii, Ł»abę w szatni, Jeża, ale jak w Dzień Kobiet Legia wygrała – miło było popatrzeć wreszcie w Polsce na kierownika drużyny, który jak się uśmiecha to ma wszystkie zęby.

*

Śmiesznostka. Zgłosił się do mnie policjant, niedawno jeszcze główny negocjator – po radę. No i przy okazji opowiada jedną z zabawniejszych akcji w życiu. Miał przejąć okup za porwanie, w knajpie „Ambasador”. Ale uznał, że przy dużej kasie na pewno jest w lokalu obstawa z mafii, i najpierw ją trzeba wyeliminować.

No i wchodzi, w niepozornym stroju, rozgląda się, typuje… No i dwóch gości rzuca się w oczy – jeden tęgi, silny, w złotym łańcuchu na szyi, drugi łysawy, ale świdrujący oczkami…

No to bez wahania, ruszył, obu walnął na glebę i skuł z tyłu.

Okup przejął, oni do radiowozu, sukces.

I co się okazuje?

Obstawa była na zewnątrz. Uciekli. A ci ze środka to…

Ten w łańcuchu ze złota – Roman Kosecki.

A ten łysawy – Michał Pol z „Wyborczej”.

Ciekawe, czy potwierdzą ten wesoły napad? Mam nadzieje, że policja przeprosiła.

Aha, łatwo zgadnąć, że jawne noszenie złota na szyi nie kalkuluje się.

*

Jak się zastanawiacie, czemu w gazetach tak mało w marcu do czytania (odwrotnie jak u mnie, zapraszam do 39 poprzednich odcinków), no to było kiedyś takie powiedzonko, które dadzą radę zinterpretować chyba nawet trolle z gimbusa:

Lenin w październiku.

A koty w marcu.

*

Zbyszek Boniek poprosił prezydenta Poznania o pomoc dla Warty, i całkiem oczekiwanie usłyszał odpowiedź odmowną – inaczej gdyby się nazywał Grażyna Kulczyk i poprosił o jakiś park w centrum pod zabudowę chyba. Zdziwiło mnie jednak, że wspominając chlubną tradycję mistrzów Polski, wspomniał Fryderyka Scherfke, strzelca pierwszego gola dla Polski w mistrzostwach świata (1938, lichy był ten strzał z karniaka, piłka ledwo się doturlała, tak płakała).

To nie chodzi o to, że był to Niemiec, Niemców mieliśmy w składzie w tamtym meczu z Brazylią przynajmniej trzech, bo jeszcze Wilimowskiego (4 gole!), i Piontka…

Z tym Scherfke problem taki, że nie tyle grał jak tamci w niemieckich zespołach (a co, miał dać się zabić, Górski grał w sowieckich, oj piłkarze to nie byli żołnierze wyklęci), ale wstyd jest taki, że w okupację paradował ponoć po Poznaniu, polskim przecież po jedynym wygranym Powstaniu, w mundurze esesmana.

To są zbrodnie, według kodeksu międzynarodowego nawet, nieprzedawnione.

No dobra, poplątane czasy, tragiczne, które jednak dla oddechu zakończę żartem. To taki warszawski humor kontra poznański, zatem na czasie…

Wiecie dlaczego w czasie wojny nie było w Wielkopolsce partyzantki?

Bo to było zabronione.

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...