W przedligowy piątek w sportowej prasie sporo materiałów, przede wszystkim dużych wywiadów. Nie zwalnia tempa Bogusław Leśnodorski – z nich dziś aż dwie rozmowy.
FAKT
Najbardziej spodobało nam się fotostory pt. „Zagonili Boba do łopaty”.
Pogoda uprzykrzyła ostatnio życie nie tylko drogowcom, ale również przygotowującym się do inauguracji rundy wiosennej piłkarzom ekstraklasy. Z powodu intensywnych opadów śniegu przyszło im trenować w arktycznych warunkach. W Lechii przykład, jak radzić sobie w takich sytuacjach, dał najstarszy szkoleniowiec ekstraklasy Bogusław Kaczmarek (63 l.), który razem ze swoimi znacznie młodszymi asystentami Maciejem Kalkowskim (39 l.), Sławomirem Matukiem (41 l.), Dariuszem Gładysiem (44 l.) oraz kierownikiem drużyny Piotrem Ł»ukiem (50 l.) dziarsko chwycili za szufle i sami wzięli się za odśnieżanie boiska.
Rozmówka z Janem Urbanem.
Wszyscy już mówią, że Legia ma mistrzostwo w kieszeni. Nawet bukmacherzy za złotówkę płacą tylko 1,40 zł.
– Szacunek do rywala trzeba mieć. To jest tylko futbol. Jesteśmy faworytami ligi, prowadzimy z czteropunktową przewagą, wzmocniliśmy się zimą, mamy szeroką, wyrównaną kadrę. Wszystko jest na tak. Jeśli na boisku potwierdzimy swoją siłę, o której wszyscy mówią, nie będzie żadnego problemu z wywalczeniem mistrzostwa. Wystarczy zdobyć tyle punktów, co jesienią. Wówczas na pewno nie oddamy prowadzenia.
Ale nowego kontraktu nie chce Pan podpisać…
– Bo jest na to za wcześnie…
Dlaczego? Piłkarze pół roku przed wygaśnięciem umów podpisują nowe kontrakty…
– U zawodników sytuacja wygląda inaczej. Są w stanie przetrwać wielu szkoleniowców. Ale gdy coś nie idzie, to trenera na gilotynę wysyłają, a nie piłkarza.
RZECZPOSPOLITA
Lech Poznań deklaruje walkę o mistrzostwo.
Kilka dni temu Piotr Rutkowski, członek zarządu Lecha Poznań ds. sportowych, mógł ogłosić na konferencji prasowej: Proszę państwa, jest napastnik. Trzeba było zawodnika na tę pozycję kupić, bo chociaż Bartosz Ślusarski strzelił jesienią osiem goli, to drugie tyle sytuacji zmarnował (zwłaszcza w przegranym 1:3 meczu z Legią) i nie gwarantował, że wiosną będzie lepiej. – Sprowadzenie napastnika trochę czasu nam zajęło, bo szukaliśmy zawodnika o dokładnie takim profilu, podobnym do Roberta Lewandowskiego i Artjoma Rudniewa. To, czy mu się uda w Lechu w dużym stopniu zależy od niego samego. Na razie Łukasz musi wywalczyć sobie miejsce w podstawowej jedenastce, bo Bartosz miał na jesieni najlepszą rundę w karierze – mówi w rozmowie z „Rz” Piotr Rutkowski.
GAZETA WYBORCZA
Szykują się zwolnienia w Cracovii.
Negocjacje z Chorwatem Mate Laciciem: Szaraniec, wiceprezes ds. sportowych, jest na urlopie, Pasieczny, dyrektor sportowy, spaceruje po klubowym korytarzu. Kluczowe ustalenia zapadają w gabinecie Jakuba Tabisza, wiceprezesa ds. finansowych. To dowód zmian, które nadchodzą w Cracovii. Kilka tygodni temu Szaraniec dostał od władz klubu informację, że do końca lutego ma zrezygnować ze stanowiska lub zostanie zwolniony. – Z Cracovią rozstanę się, jak umrę. Słyszałem takie pogłoski, ale to nieprawda. Ani nie dostałem wypowiedzenia, ani nie złożyłem rezygnacji – podkreślał wczoraj wiceprezes. Pion sportowy, czyli Szaraniec i Pasieczny, nie popisał się w zimowym okienku transferowym, a za dopinanie transferów wziął się Tabisz.
Rozmowa z prezesem Leśnodorskim.
Po co panu, właścicielowi renomowanej kancelarii prawnej, Legia?
– Jestem uzależniony od adrenaliny. Kiedy nie dzieje się nic, co pobudza mnie intelektualnie, zasypiam. Przez 15 lat w kancelarii zbudowaliśmy fantastyczną grupę. Ostatnio zabrakło mi wyzwań, więc postanowiłem zrobić sobie roczne wakacje. Od 18. roku życia non stop pracowałem. Na urlop jeździłem z telefonem, komputerem i wspólnikami. Nie wyobrażałem sobie wyłączenia telefony choćby na dzień. Doszedłem do wniosku, że będzie lepiej, gdy młodzi ludzie po aplikacjach zderzą się z życiem sami.
Legia? Zawsze byłem jednym z tych, który mieli poczucie, że poprowadziliby ten klub lepiej. Czytałem gazety i myślałem: „Jak można – wydając tyle kasy – przez sześć lat nie zdobyć mistrzostwa?”.
Na początku sierpnia na posiedzeniu Polskiej Rady Biznesu spotkałem szefa rady nadzorczej Wojtka Kostrzewę, przedstawiciela rady Darka Mioduskiego i Aldonę Wejchert, czyli główną akcjonariuszkę. Odniosłem wrażenie, że szukają kogoś spoza ITI, ze świeżym spojrzeniem i energią. Zmęczenie materiału było masakrycznie duże. Wystartowałem w konkursie na prezesa, spotykałem się z head hunterami, psychologiem i radą nadzorczą. Trwało to dwa miesiące.
A także z Sebastianem Milą.
Strata Jodłowca obniża wartość drużyny?
– Według mnie to aktualnie najlepszy obrońca w ekstraklasie. Zawodnik grający od dawna na równym, bardzo wysokim poziomie. Wielu defensorów, przeciwko którym grałem, sprawiało mi wiele problemów, a Tomek z całą pewnością jest jednym z nich. Jego odejście ze Śląska jest bolesne. Przydałby się nam w rundzie wiosennej, tym bardziej że ostatnie mecze jesienią były w naszym wykonaniu bardzo dobre.
Trzeba znaleźć następcę Jodłowca?
– Zastąpić Tomka będzie bardzo ciężko, ale są w klubie zawodnicy, którzy mogą to zrobić. Szczególnie to trudna sytuacja dla trenera Levego, przecież stracił w zespole reprezentanta kraju o wysokich umiejętnościach. Dla całej drużyny jest to bolesne, bo liczyliśmy na Tomka w rundzie rewanżowej. Z drugiej strony zdajemy sobie wszyscy doskonale sprawę z tego, jak wygląda dzisiejszy świat sportu. Gra nie tylko toczy się na boisku, ale i podczas okienek transferowych.
Śląsk będzie chciał sprowadzić nowego stopera?
– Nic mi o tym nie wiadomo. Nie sądzę, żeby przy obecnym problemach finansowych klub pozyskał nowego zawodnika. Choć z drugiej strony zawsze dobrze jest, jak dochodzi ktoś nowy. To zaostrza rywalizację w zespole i zapewnia stabilizację w przypadku kontuzji innych zawodników. Piłkarze w ogóle nie myślą o tym, żeby klub pozyskał nowego zawodnika, skoro do końca nie rozliczył się ze swoimi graczami. Kłopoty finansowe klubu to już nie tajemnica.
SPORT
Fornalik poleci obejrzeć Radka Majewskiego.
Waldemar Fornalik planuje osobiste obejrzenie meczów Polonii z Lechią, Ruchu z Lechem i Górnika z Piastem. Być może te plany ulegną drobnej korekcie, gdyż były trener niebieskich chce też zobaczyć w akcji grającego w Anglii Radosława Majewskiego (w poprzedniej kolejce strzelił trzy gole) w meczu jego Nottingham z Charltonem. Asystent Fornalika Marek Wleciałowski pojedzie natomiast na mecze w Lubinie i Wrocławiu.
Natomiast Stadion Śląski… może nie powstać.
– Albo znajdziemy kwotę „X”, aby dokończyć inwestycję, albo zostanie ona zaniechana całkowicie – mówi na temat Stadionu Śląskiego marszałek województwa, Mirosław Sekuła. Do Urzędu Marszałkowskiego dotarła już ekspertyza pierwotnego projektu zadaszenia Stadionu Śląskiego. Z tej okazji zebrała się Komisja Sportu, Turystyki i Rekreacji Sejmiku Śląskiego. Powrócił temat słynnych „krokodyli”. – „Krokodyle” pękły, ponieważ zostały wadliwie wykonane. To nie zmienia jednak faktu, że już po pierwszych obliczeniach wiedzieliśmy, że projekt jest wykonany na granicy bezpieczeństwa – powiedział prof. dr hab. inż. Krzysztof Ł»ółtowski z Politechniki Gdańskiej.
GAZETA KRAKOWSKA
Cupiał spotkał się z prezydentem miasta Krakowa.
Wszystko wskazuje na to, że Wisła Kraków jest coraz bliżej podpisania umowy z miastem, na mocy której będzie korzystała ze stadionu przy ul. Reymonta. Rozmowy w tej sprawie toczą się co prawda od wielu miesięcy, ale ciągle czegoś brakowało, żeby je sfinalizować. Teraz możemy mówić o przełomie w negocjacjach, bo w tej sprawie spotkali się prezydent Krakowa Jacek Majchrowski i właściciel Wisły Bogusław Cupiał. Choć obie strony uciekają od komentarza, to już sam fakt spotkania oznacza ocieplenie stosunków na linii Wisła – miasto. Nie jest tajemnicą, że jeszcze do niedawna nie były one najlepsze. M.in. dlatego klub ciągle nie ma podpisanej stałej umowy, na mocy której korzystałby ze stadionu. Wisła cały czas gra przy ul. Reymonta na mocy umowy, która została podpisana jeszcze przed budową nowego obiektu.
SUPER EXPRESS
Krótka rozmowa z Jakubem Koseckim.
Był moment, kiedy zwątpiłeś, że dogadasz się z klubem? Wyjazd z kraju był realny?
– Powiem szczerze, że ani przez moment nie straciłem wiary, że się dogadamy. Widziałem, że Legii zależy na mnie, a Legia wiedziała, że ja też bardzo chcę zostać przy Łazienkowskiej. Trwało to tak długo dlatego, że na samym początku rozmów ustaliliśmy z moim menedżerem Czarkiem Kucharskim, czego od klubu oczekujemy i do tego twardo dążyliśmy. Udało się w stu procentach wszystko zrealizować i jestem szczęśliwy.
Tata co doradzał? Ł»ebyś został czy wyjechał?
– Nic nie doradzał. Tata się nie wtrąca, od kiedy oddał mnie w ręce Czarka Kucharskiego, i tak jest lepiej. Lepiej rozmawiać o takich sprawach z menedżerem niż z własnym ojcem.
I jeszcze jedna z Ryszardem Tarasiewiczem – ogólnie o lidze.
Przekonują pana transfery Legii?
– Zostały przeprowadzone z głową. Przyszedł będący w sile piłkarskiego wieku Jodłowiec, który na pewno się w Legii nie zagubi, bo pokieruje nim Ł»ewłakow. Dużym wzmocnieniem będzie też Dwaliszwili, który już w Polonii pokazał klasę.
Najpoważniejsi rywale zespołu Jana Urbana?
– Groźny będzie Śląsk. Powtarzam, że siłę drużyny poznaje się po tym, jak mocną ma linię pomocy. A we Wrocławiu w środku pola jest bogato.
Kto będzie królem strzelców?
– Rewelacją rundy może być Cristian Diaz. Chłopak ma potencjał, by w sezonie strzelać 15 goli. Jeśli ustabilizuje formę i wagę, będzie gwiazdą i poprowadzi Śląsk do zwycięstw.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Kolejny wywiad z Bogusławem Leśnodorskim. Lepszy niż w GW.
Pierwsze wnioski ze świata futbolu to…
– Jest bardziej przyjazny niż świat biznesu. Może to zabrzmi arogancko: tam ma się do czynienia z zawodowcami. W naszym futbolu w wielu klubach prezesami są urzędnicy. Na przykład po takim Józefie Wojciechowskim widać obycie. To zawodowiec, który wie, czego chce, swoje przeżył, trochę złotych i nerwów go to kosztowało. Wcześniej nie byłem też świadomy, jak wiele czynników wpływa na odniesienie sukcesu w piłce. Każdy dzień jest nową przygodą.
Pierwsze pomyłki? Coś nie wyszło? Jakiś transfer nie wypalił?
- Oprócz Marcina Wasilewskiego nie. W grudniu poważnie braliśmy pod uwagę Piotra Celebana, bo wyglądało na to, że będzie mógł rozwiązać kontrakt z Vaslui, ale zapłacili mu tuż przed końcem terminu. Myśleliśmy też o Arturze Borucu, ale zaczął bronić w Southampton. Braliśmy pod uwagę właśnie takich zawodników, którzy mają problemy w swoich klubach, bo przecież nie stać nas na transfer gotówkowy z Anglii czy belgijskiego Anderlechtu.
Rozmowa z Kamilem Kosowskim.
Jakim piłkarzem chciałby pan zostać zapamiętany?
– Pewnie będą pamiętać mnie jako tego, który przepił swój talent. Świetnie grał w Wiśle, potem połasił się na pieniądze i furory za granicą nie zrobił.
Ale o pana chodzi, co pan za 20 lat pomyśli o swojej karierze?
– Przypomnę sobie faceta, który nikogo nie oszukiwał i był fair. Mogło być lepiej pod względem wyników sportowych i wielkich klubów. Gdyby Wisła Kraków przyjęła ofertę Lazio, Osasuny albo Lyonu… Nie, dalej nie będę wymieniał, nie chcę się denerwować.
Bogusław Cupiał przyznał, że lubi tego łajdaka Kosowskiego.
Kamil Kosowski: Obiła mi się o uszy ta opinia.