Życie bez Lewandowskiego jednak istnieje – dominacja i pewna wygrana BVB

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2013, 20:34 • 2 min czytania

Wszyscy ci, którzy nerwowo obgryzają paznokcie, że Robert Lewandowski wypadł na trzy mecze, a za chwilę i tak opuści Dortmund, przynajmniej na chwilę mogą odetchnąć. Gra Borussii wcale nie była dziś beznadziejnie słaba, taktyka wcale się nie zawaliła, piłkarze o dziwo wiedzieli co mają robić, a i mecz udało się wygrać. Wygrać, w dodatku, bez najmniejszych problemów, mimo że mistrzowie Niemiec znów przez godzinę grali w dziesięciu.
Chociaż nie, oni w dziesięciu wyszli na murawę. Pisaliśmy już wielokrotnie, że Julian Schieber dla Lewandowskiego nie jest żadną konkurencją i nie przypadkiem tak rzadko dostaje szansę, co dziś jedynie potwierdził. Schieber kompletnie sobie nie radził, był poza grą, w zespole gospodarzy wyglądał zdecydowanie najgorzej. I, jak żartują niektórzy, sam sobie zdał z tego sprawę i odpuścił już po pół godzinie, łapiąc w ciągu czterech minut dwie żółte kartki. Pierwsza była bezdyskusyjna, druga – wcale nie taka oczywista, bo pojawia się wątpliwości, czy uderzenie łokciem było zamierzone.

Życie bez Lewandowskiego jednak istnieje – dominacja i pewna wygrana BVB
Reklama

– To był oczywisty błąd. Sędzia znów wtrąca się w nasz mecz – irytuje się Michael Zorc, dyrektor sportowy klubu. Nie musimy chyba przypominać, że BVB przegrała przed tygodniem 1:4 z HSV, a Lewandowski wyleciał w 31. minucie (w tej samej, co dziś Schieber).

Reklama

Wiecie, kiedy po raz ostatni dortmundczycy musieli radzić sobie bez Lewego? Pod koniec września, to wtedy roznieśli w pył Borussię Moenchengladbach, wygrywając 5:0. Dziś, mierząc się z Eintrachtem, dorzucili do tego kolejne lekkie i przyjemne zwycięstwo. Tym razem 3:0. Borussia – czy to będąc na murawie w jedenastu (liczymy Schiebera), czy w dziesięciu – dominowała przez większość czasu gry, goście mieli jedynie krótkie momenty. Brylowali przede wszystkim Mario Goetze i Marco Reus, bo ten pierwszy dogrywał (dwukrotnie), a drugi – wykańczał. Raz, dwa i trzy… Na samym początku meczu „Rolls-Reus” zmarnował sytuację sam na sam, ale potem już się nie mylił. Po dziesięciu minutach gospodarze prowadzili już dwoma golami i mogli kontrolować wydarzenia na boisku.

Polacy? Kuba Błaszczykowski wyglądał przyzwoicie, ale dla świetnego duetu Goetze-Reus stanowił co najwyżej tło. Nic więcej. Po Łukaszu Piszczku widać, że nie gra na sto procent i do akcji ofensywnych podłącza się wyjątkowo rzadko. Ł»ycie próbował mu uprzykrzyć Takashi Inui, ale zanim i on wyleciał z boiska, to z polskim obrońcą miał sporo problemów.

Aha, jeszcze jedno – skoro tyle słychać o poważnych problemach zdrowotnych Piszczka, skoro jest z nim naprawdę źle, to dlaczego przy wyniku 3:0 Klopp nie dał mu odpocząć? Trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama