Były oprawy monumentalne, przytłaczające swoją wielkością, były i takie, w których kwota wydana na pirotechnikę przekraczała budżet niejednego afrykańskiego państwa. Były oprawy niesmaczne, były żenujące, były takie, które pamiętamy do dziś, i takie, które zapomina się po kilkunastu minutach.
Ale takiej jeszcze nie widzieliśmy. Hasło na banerze to coś w stylu: „kiedy Luzern gra, my walimy konia”. Obok… wielki chuj. I kilkuset kibiców przebranych za plemniki. Bez fotki nie uwierzycie, zresztą my też byśmy nie uwierzyli.
Reklama
Potężnie „wystrzelili”, nie? Wizualnie to istny orgazm.
Reklama
