Znów całą konkurencję absolutnie zdeklasował „Super Express”, który po raz kolejny dotarł do odkrywcy talentu Bartosza Salamona, Leo Mantovaniego. Warto też dziś przeczytać wywiad „PS” z Patrykiem Rachwałem, po którym notabene przewiozła się „Gazeta Wyborcza”.
FAKT
Zbigniew Boniek dziękował za głosy na gali zorganizowanej przez Kazimierza Grenia.
Boniek bawił się na imprezie w Rzeszowie w doborowym towarzystwie. Z zaproszenia skorzystali m.in. Waldemar Fornalik (50 l.), Marek Koźmiński (42 l.), Dariusz Michalczewski (45 l.), Dariusz Dziekanowski (51 l.), Radosław Majdan (41 l.) i Tomasz Iwan (42 l.).
– Ten plebiscyt, połączony z galą piłkarską, to prawdziwe święto sportu na Podkarpaciu. Wyróżnieni sportowcy i trenerzy z naszego regionu mogli otrzymać statuetki z rąk wspaniałych ludzi. Bardzo serdecznie dziękuję im za przybycie. Dla nas to było wielkie święto – przekonywał Kazimierz Greń. Podczas gali prezes Boniek wręczył pamiątkowe statuetki dla najlepszych piłkarzy i trenerów z Podkarpacia.
SUPER EXPRESS
Wywiad z odkrywcą talentu Salamona, Leo Mantovanim.
– Teraz Polak jest już w Milanie. To dobre miejsce dla niego?
– Milan zdobył najwięcej międzynarodowych trofeów z wszystkich klubów, to piłkarski raj. Tam nie boją się stawiać na młodych. Jeżeli Salamon pokaże, że jest gotowy, to dostanie szansę.
– A co z kadrą? Salamon jest teraz słabszy, taki sam czy lepszy niż jego rywal z ligi włoskiej Glik?
– Jest inny. Nie muszą być konkurentami, dobrze by się uzupełniali. Glik to siła i wytrzymałość, a Salamon ma umiejętność gry nogami i głową. To może być świetny duet.
– Teraz, w Napoli, też ma pan młodego Polaka pod opieką.Â…
– Tak, to Igor Łasicki. Świetny chłopak. Gra w zespole młodzieżowym, który jest liderem ligi włoskiej i finalistą Pucharu Włoch. Polską piłkę mam pod kontrolą. Obserwuję wszystkie wasze reprezentacje.
DZIENNIK POLSKI
Józef Wojciechowski pomoże Sandecji?
Do jednego spotkania Wojciechowskiego z władzami Sandecji już doszło. W styczniu, właśnie w Krynicy. – Sam nas zaprosił. I to cieszy, że chciał z nami rozmawiać. Na możliwość współpracy nie odpowiedział ani tak, ani nie, ale stwierdził, że na pewno nam pomoże. Musi wszystko rozkręcić. Wiele nam obiecał. Myślę, że ta współpraca ostatecznie będzie – nie ukrywa Andrzej Danek.
W podjęciu przez Wojciechowskiego decyzji wiele może pomóc Józef Oleksy. – Myślę, że to właśnie dzięki niemu do tamtego spotkania w ogóle doszło – dodaje prezes Sandecji.
Były polski premier na co dzień zasiada w radzie nadzorczej J.W. Construction. Do tego urodził się w Nowym Sączu. Jest także przewodniczącym Klubu Przyjaciół Ziemi Sądeckiej. Zresztą, świetnie zna się ze sternikiem Sandecji, który z kolei zasiada w komisji rewizyjnej. O tym, jak wielką rolę Wojciechowski miałby odegrać w Sandecji, na razie nie wiadomo. – Wszystko zależy od niego. Ł»adnej gwarancji nie mamy, tylko słowo, że pomoże.Tyle mogę dodać – zdradza Danek.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Marcinem Robakiem.
Za nieco ponad tydzień ruszają rozgrywki ekstraklasy, a jeden z lepszych napastników polskiej ligi z ostatnich lat wciąż jest bez klubu. Dlaczego?
Jestem w kontakcie z kilkoma drużynami, a okno transferowe jest otwarte do końca lutego. Zobaczymy, jak ta sprawa się zakończy. Jest jeszcze parę dni na przemyślenie niektórych kwestii związanych z moją przyszłością. Na razie trzeba się jeszcze uzbroić w cierpliwość.
Bliżej ci do podpisania kontraktu z jakimś innym zagranicznym klubem czy jednak doczekamy się twojego powrotu do ekstraklasy?
– Teraz na to nie odpowiem. Tak jak powiedziałem, prowadzę wstępne rozmowy, ale z konkretami wolałbym się jeszcze wstrzymać. Na pewno chciałbym jak najszybciej dołączyć do nowej drużyny, nadrobić zaległości, aby być przydatny w nadchodzącej rundzie. Tym bardziej że ostatnie pół roku było dla mnie nieudane. Praktycznie w ogóle nie grałem. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach coś się w końcu rozstrzygnie. Czy bliżej mi do powrotu do ekstraklasy? Wszystko zależy od oferty.
Tekst o piłkarzach gnębionych w Lubinie.
Na szczęście nasz zawodnik profesjonalista cały czas myśli, co zrobić, aby polski futbol był jeszcze lepszy, abyśmy wreszcie stali się piłkarską potęgą. Dlatego pan Rachwał apeluje: „Trzeba coś z tym zrobić, bo jeżeli polska piłka ma ruszyć do przodu, takie rzeczy nie mogą mieć miejsca”.
Generalnie to jest bardzo trafna, cenna uwaga pana Rachwała. Choć w szczegółach „ruszania do przodu polskiej piłki” możemy się różnić. Bo tak sobie nieśmiało myślę, że im mniej będzie Rachwałów i Gancarczyków w naszej piłce, tym szybciej silniejsza i normalniejsza się stanie.
Na razie pan Rachwał znalazł zatrudnienie w GKS-ie Bełchatów. Klubie zajmującym ostatnie miejsce w ekstraklasie, mającym iluzoryczne szanse na uniknięcie degradacji. Jednak pewnie piłki mają tam nowe, bez odłażących łat. A pana Gancarczyka ciągle testuje GKS Katowice, 13. zespół z I ligi. Ale jest blisko podpisania kontraktu.
Oraz artykuł o Polonii Warszawa.
Dziś nawet nie wyniki Polonii w sparingach są niepokojące i źle rokują na przyszłość, ale brak stabilizacji w drużynie. Trener „Czarnych Koszul” wystawił w zimowych sprawdzianach aż 34 zawodników, z czego dziewięciu testowanych, z których część już odrzucił, a na niektórych jeszcze się nie zdecydował bądź nie wie, czy może z nimi podpisać kontrakt, bo w klubie nie ma na to pieniędzy. Grało w dotychczasowych meczach też czterech zawodników z Młodej Ekstraklasy niemających ligowego doświadczenia. Ale najgorsze, że przez większą część przygotowań do sezonu z drużyną normalnie trenowało i występowało w sparingach sześciu graczy, którzy od kilku dni zdecydowali się na strajk w proteście przeciw zaległościom finansowym. I wcale nie wiadomo, czy wrócą. Nie można powiedzieć, jak będzie ta drużyna wyglądała wiosną, a już za 10 dni pierwszy mecz ligowy.
A co się stanie, jeśli do tego Lech Poznań wysupła pieniądze i wykupi w końcu Łukasza Teodorczyka? 21-letni napastnik imponuje formą i skutecznością. Strzelił cztery gole w czterech meczach, w których zagrał (tylko w dwóch wystąpił od początku do końca), a wypada jeszcze dodać jego dwie bramki z nieoficjalnego spotkania kadry z Rumunią.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tekst o kontuzji Łukasza Piszczka.
Zdaniem dziennikarzy z Dortmundu, termin operacji Piszczka zależny jest od… wynikówBorussii w Champions League. Podobno trener Juergen Klopp w porozumieniu z naszym piłkarzem i sztabem medycznym BVB już ustalili, że po odpadnięciu z Ligi Mistrzów Piszczek podda się operacji. Dwumecz z Szachtarem Donieck w 1/8 finału Champions League nabiera teraz podwójnego znaczenia, bo ważą się w nim również losy naszego obrońcy.
Wczoraj w niemieckim klubie nikt nie chciał oczywiście oficjalnie potwierdzić doniesień, twierdząc, że teraz najważniejszy jest mecz z mistrzem Ukrainy. Z naszego punktu widzenia staje się on jeszcze bardziej istotny niż do tej pory. Oczywiście należy myśleć optymistycznie, bo jeśli Borussia awansuje do ćwierćfinału i dalszych rund fazy pucharowej, wówczas przesuwany będzie też termin operacji.
I wywiad z Patrykiem Rachwałem.
Czyli treningi w Klubie Kokosa to nie taka zła rzecz.
To wszystko może fajnie wygląda na zewnątrz, ale klub zapewnił nam tylko tyle, że co miesiąc mieliśmy pensje. Warunki były dramatyczne. Sprzęt w części dostaliśmy po pierwszym zespole, w części po Młodej Ekstraklasie. Trenowaliśmy piłkami, z których odchodziły łaty, na boisku, na którym trawę trudno nazwać murawą.
Dramatyczne szatnie, w których przebierają się dzieciaki, to nie jest najwyższy standard, o którym mówił klub?
Mieliśmy trzy treningi dziennie, a tylko dwie pary koszulek, spodni czy ortalionów. Jeżeli musieliśmy sami sobie prać te rzeczy, to chyba coś tu jest nie tak. Wielki ukłon tylko w stronę trenera. Naprawdę starał się robić wszystko, co w jego mocy. Codziennie mieliśmy siłownię i trening piłkarski, zajęcia kontrolowane na zegarkach. Podszedł po sprawy bardzo poważnie, podobnie zresztą jak my.