Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

26 listopada 2012, 13:01 • 7 min czytania 0 komentarzy

Inkwizytor. Tak mówią w PZPN o panu Puchalskim, który z upoważnienia Bońka, przy biernej obserwacji nowego sekretarza generalnego Sawickiego, zaprasza pracowników na rozmowy. Rozmowy, kończące się z zazwyczaj zwolnieniem, ta czystka to na razie kilkanaście osób. Nie odmawiając prawa nowym panom do zatrudniania swoich ludzi – uważam, że to jednak bezsens. Lepiej byłoby PZPN rozwiązać, zwolnić wszystkich, a potem od nowa, tych niezbędnych i cennych, przyjmować. Jeżeli oczywiście ma się rozeznanie kto jest cenny – z tym zawsze problem największy. Ale nikomu zwalnianych ludzi z PZPN chyba nie żal, no bo faktycznie w tej firmie pora na lekki wstrząs.
A Puchalski, poza wieloletnią wiernością Bońkowi, słynie również z tego, że ma jedno oko. I nigdy… nie miał problemów z poznawaniem pięknych kobiet. Jak widać – i to wniosek – kobiety niekoniecznie patrzą głównie na oczy.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Jak mawiał nieżyjący prezes Górnika Zabrze Władek Kozubal – mężczyźni noszą urodę w spodniach.

Rozumiejcie sobie to jak chcecie.

*

Co do cennych ludzi – sporo było zachwytów nad nowym sekretarzem generalnym, bo młody, bo kopał piłkę, no i skończył Harvard. Jak się okazuje – był to taki Harvard jednoroczny, coś jak w Pułtusku organizuje się za kasę przyspieszone kursy dla księgowych. Sawicki, jak na boisku, przebojowy raczej nie jest, więc typuję jego niedługi powrót na ławę.

Reklama

*

Ale do piłki pędzę (bo jeszcze o młodym Koźmińskim miałem napisać, że to taki spec od nieruchomości, że… Uff, nakupował wtedy, kiedy każdy mądry chce się placów pozbyć, niezłe ma wyczucie rynku ten nowy prezes, ale to za czas jakiś może). Otóż futbolowo najciekawsze są dzisiejsze rojenia na temat niepodległości Katalonii, która sili się po wyborach lokalnych na własne państwo. Czyli na przykład przystąpienia Barcy do innej ligi, francuskiej (bez sensu, już do portugalskiej lepiej lub włoskiej), ale… Otóż pan Kurski, ten który zdradził Kaczyńskiego na własną zgubę, zajarzył, że jeśli powstałoby takie nowe państwo, to zostałoby mistrzem świata!

Trudno o większe niezrozumienie piłki nożnej. Otóż w barwach Katalonii nigdy nie zagra Messi. Nigdy. A bez niego cały ten kataloński potencjał wart jest tyle co Podbeskidzie mniej więcej.

Piłkarze powinni mówić zresztą politykom, żeby się od nich odczepili. La Furia Roja dlatego taka dobra, że tam nie ma podziałów na Madryt i Barcelonę. Katalonia bez Casillasa czy Xabiego Alonso, bez Torresa, mogłaby w Gdańsku nawet nie wyjść z grupy.

*

Piotrek Nowak ma zastać dyrektorem sportowym PZPN, dobra wiadomość. Zła jest taka, że sądzi się z Filadelfią o miliony z zaległego kontraktu, zerwanego przez klub (inny Polak to zrobił, Sakiewicz). No i Union, żeby nie płacić odszkodowania, kombinuje przeciwko „Małemu” kilka pozwów, że rzekomo przycinał na kontraktach zawodników łapówki po 10, 20 tysięcy dolarów… I wyrzucić go dyscyplinarnie.

Reklama

Nie chce mi się wierzyć, nie ta skala. Tak samo jak i nie chce mi się wierzyć, że Piotr mógłby przyjechać do nas do pracy, tej klasy fachowiec, za 20 tysięcy, ale złotych. A z dawnych czasów pamiętam imprę z kadry Apostela („Mały” nazywał ten okres „Wielką Majówką”) – Nowak z Kosą leżą w podwójnym łóżku i palą papierosy, obok ich żony (a może jedna, nie pomnę), a przebrany za lokaja w liberii stoper Jaskulski podaje na tacy szampana…

Oj, umieli oni i pograć, i potańczyć, i się pośmiać.

*

Lewandowski wali te gole jak szalony, tradycyjnie przypomina się, że nie chciała go Legia (Wdowczyk właśnie powiedział, że Robert był wtedy za słaby – ale chyba to ktoś miał oczy za słabe). Ale zamiast żałować „Lewego” i Legii – po pierwsze inaczej może nie zrobiłby kariery, nie ruszając poza Wawę, a dwa – nie on pierwszy, który w Legii dostał kopa w tyłek.

Ł»eby nie szukać daleko, tylko trzy nazwiska w kolejności historycznej graczy klasy światowej, których los ten spotkał – a szczęśliwie ocaleli dla polskiego futbolu i nawet się niewyobrażalnie rozwinęli…

Henryk Kasperczak, Jan Tomaszewski, Włodzimierz Smolarek… Mało?

*

Miałem dziś napisać o Januszu Basałaju, który z Orange Sport odchodzi do PZPN. Otóż pracowałem z nim kilkanaście lat i nigdy, naprawdę nigdy, nie mówił mi co mam robić, jak mówić, kogo popierać a kogo zjebać…

To był szef, który jak już dobrał ludzi, to darzył ich zaufaniem. Choć czasem dawało się ciała, człowiek zawsze mógł się pomylić, źle ocenić… I nie zmieniał zdania co tydzień i co program.

Poza tym miał gest, nie żałował, nie szczypał się…

Nasza rozmowa przed moim przyjściem do Canal Plus, na lata.  Akurat wywalili mnie z „Superaka”, oczywiście za niewinność, ale pod pretekstem pijaństwa (tak jakby istniał wtedy w Polsce jakikolwiek trzeźwy zawsze obywatel, teraz zresztą też).

– Chciałbyś przyjść do nas?
– Pewnie, od jutra nawet.
– A ile ci Kostyra płacił w „Superaku”?
– Czwórkę.
– No to ja ci dam szóstkę. Pasuje? Jak tak, to przyjdź jutro, podpiszemy umowę…

Ja całą noc niespokojny, to aż nierealne, wszyscy pieprzą, że ja się do niczego nie nadaję – mimo że oczywiście własnym zdaniem jestem najlepszy… Następnego dnia jadę…

Janusz, ubrany w białą koszulę, pali cygaro, na stole drinki. Częstuje…
– Wiesz co, Paweł, zmieniłem zdanie.

Ja truchleję… Dupa!

– Bo wiesz co, dam ci osiem tysięcy. A właściwie, bo założysz firmę, to dziewięć. A z dziesięcioprocentową premią – dziesięć. I co rok dziesięcioprocentowa podwyżka. Bo chciałbym podpisać od razu na trzy lata. Może być?

Myślałem, że spadnę z krzesła. Nigdy kogoś takiego, kto tak bardzo poznałby się na moich możliwościach i nie krył tego, nie poznałem. Ani wcześniej, ani później.

A z Basso pracowaliśmy kilkanaście lat i nie kłamię mówiąc (opisałem to w książce), że dzięki niemu zarobiłem na własny dom, ogród i parę aut.

No i chyba podziałamy dalej. Choć nie wiem czy nie żartował, żebym pisał do miesięcznika PZPN felietony pod tytułem „Z notatnika nienawistnika”. Bo jeżeli ktoś kogoś na świecie nienawidzi, to nie ja ludzi, tylko ludzie mnie, za prawdę, która najczęściej boli.

Ale jak się domyślacie – MTV. Mnie to wali…

Basso, dzięki druhu!

*

A propos książek – spotkałem się w Wawie z Pawłem Leśniakiem (Sandecja), moim ulubieńcem artystycznym wśród piłkarzy. I pochwalił się, że jego książka fantasy pt „Równowaga” sprzedała się w całości. I wydawnictwo dodrukowuje nakład!

Tak dla schłodzenia powiedziałem mu, że książkę dałem do przeczytania małoletniej córce. I poproszona o recenzję powiedziała: „To jest tragiczne. Autor ma jakiś kompleks Brada Pitta…”.

No i tak z tym Pawełkiem fetujemy koniec sezonu (w połowie stycznia leci na testy do MLS, może uda mu się dostać na studia graficzne, ma talent), czcimy również narodziny mojej wnuczki, no i nagle mówi:
– To za zdrowie córki!
– Wnuczki chyba…
– Nie, córki! Tej co powiedziała, że piszę tragicznie! Bo wolę taką opinię, krytyczną, niż sto pochlebstw!

No, naprawdę ten Paweł daleko zajdzie.

*

Głupota tygodnia – obowiązkowo. W „PS”, bo tam najłatwiej coś znaleźć – tekst, że Rafa Benitez musi odblokować Torresa…

Kurwa, odblokować faceta, który w tym roku (2012) wygrał Ligę Mistrzów, Mistrzostwo Europy i został królem strzelców – no to trzeba mieć problem jakiś z głową.

No, ale za wszystko, także błędy i głupstwa, odpowiadają naczelni. Ja miałem farta. Mój pierwszy, z „Piłki Nożnej”, Stefan Grzegorczyk, ćwiczył mnie od pierwszego dnia dając pod opiekę mądrzejszym wtedy kolegom. A sam dobrotliwie się przyglądał, czasem chyba nawet zbyt łagodnie, na moje zachowanie…

Wracam kiedyś nad ranem z Krakowa, dętka, cała nocka w pociągu, butla za butlą, o siódmej rano mam napisać tekst i czuję, że nie wykrztuszę jednego zdania…

No i napisałem, pół godziny to trwało mniej więcej tak: „Mecz Wisły z Hutnikiem skończył się wynikiem 0:0, ponieważ żaden zespół nie zdobył ani jednej bramki”. No i zasypiając, umknąłem do domu.

We wtorek kupuję tygodnik, ten tekścik na… pierwszej stronie. Ktoś uznał, że to taka krótka analiza… Ale ze strachem jadę do redakcji.

Grzegorczyk wchodzi do pokoju i pyta:
– Paweł, a właściwie to czemu nie napisałeś więcej?
– Bo, panie redaktorze, bo byłem pijany.

A na to naczelny, z leciutkim zrozumieniem chyba:
– Aha.

Zdolnym ludziom nie wystarczy talent. Zdolni ludzie potrzebują zdrowo myślących szefów.

I wtedy korzystają wszyscy.
 

Najnowsze

Francja

Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu

Bartosz Lodko
0
Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu
Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
6
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
7
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?
1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
3
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?
Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
17
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...