Strzał z ciężkiej pozycji, poprzeczka. Doskonałe przyjęcie i delikatna podcinka nad Petrem Cechem, wpada od słupka. Zejście do środka, zamienienie Ashley Cole’a w obrońcę Śląska Wrocław, podkręcony strzał, okienko. Doskonałe prostopadłe podanie, chwilę później słupek po uderzeniu głową. Przyjęcie, przyspieszenie, uderzenie, gol. Oto Falcao w pierwszych 45 minutach meczu o Superpuchar Europy. Człowiek, który w rok wygrał dla Atletico dwa europejskie trofea.
Po finale Ligi Europy w maju pisaliśmy tak:
Atletico Madryt zwycięskie, Falcao zaśâ€¦ droższy niż kiedykolwiek. Jeśli Los Rojiblancos musieli za niego wyłożyć 40 mln euro, ile może być warty w tej chwili?! Teraz, gdy wyprzedził Dietera Muellera w ogólnej klasyfikacji strzelców Pucharu UEFA / Ligi Europy? Teraz, gdy zbliżył się do średniej 1 gola na mecz?
Co powiedzieć po dzisiejszym spotkaniu? Falcao w 45 minut ośmieszył defensywę Chelsea jakieś sześć razy, trzykrotnie umieszczając piłkę w bramce. Za każdym razem delikatnie, mierzonymi, technicznymi strzałami. Przy drugim golu zrobił z doświadczonego Cole’a wiatrak, przy trzecim – jednym przyjęciem odstawił swojego obrońcę na 2 metry. Podawał, pokazywał się do gry, bezustannie absorbował obrońców. Listę komplementów można by zresztą ciągnąć w nieskończoność. „To jakiś zupełnie inny poziom. Piłkarska perfekcja”.
Klasyczny hat-trick w spotkaniu na tym poziomie, zaledwie pięć dni po identycznym wyczynie w meczu ligowym. Falcao jest w życiowej formie. Bardzo wymowny obrazek: mina Fernando Torresa po trzecim golu. Napastnik Chelsea, przez cały mecz snujący się gdzieś w okolicach świetnie zorganizowanej defensywy Atletico, pokiwał jedynie głową, jakby wspominając – też tak kiedyś potrafiłem. Nie dziś, El Nino. Madryt ma nowego bohatera.
Druga połowa była już wyłącznie formalnością, Atletico przewyższało Chelsea pod każdym względem – atakowali z przewagą liczebną, by już kilkanaście sekund później bronić się w dziesięciu, bezlitośnie podwajając i potrajając krycie. Ramirez, Hazard, Torres – wszyscy byli bezradni, zagubieni, w ofensywie po prostu nie istnieli. A pod bramką Cecha, pod nieobecność Terry’ego, słynny autokar zamienił się w Fiata 126p, w dodatku w wersji cabrio. Madryt wjeżdżał skrzydłami, środkiem, błyskotliwymi podaniami, dryblingami.
Absolutna deklasacja. I świetny prognostyk na kolejne mecze, tak Chelsea w Premier League (kubeł zimnej wody na rozgrzane zwycięstwami głowy), jak i Atletico w La Liga.
JO
