Liga Mistrzów w Maladze. Ratunek czy może jednak gwóźdź do trumny?

redakcja

Autor:redakcja

30 sierpnia 2012, 13:21 • 3 min czytania

Kiedy w czerwcu 2010 roku hiszpańskie media obiegła informacja o przejęciu zadłużonej po uszy Malagi przez inwestora z Bliskiego Wschodu, szejka Abdullaha Al-Thaniego, inne kluby La Liga spoglądały w stronę Andaluzji z olbrzymią zazdrością. Ł»aden z nich (no, może za wyjątkiem wielkiej dwójki) nie pogardziłby bowiem zastrzykiem gotówki, który pozwoliłby przetrwać czasy kryzysu finansowego, w jakim pogrążony jest hiszpański futbol. Zasilona petrodolarami Malaga była od tej chwili ponad tym. Wszyscy kibice Los Boquerones, ci starzy i ci zupełnie nowi z miejsca rozpoczęli snuć plany transferowe i marzyć o Lidze Mistrzów. Teraz, gdy marzenia te stają się rzeczywistością, nikt Maladze już jednak nie zazdrości. Z największym triumfem w historii klubu splata się bowiem regres finansowo-organizacyjny.
Pierwsze doniesienia o rzekomych problemach z płynnością finansową Malagi pojawiły się w prasie jeszcze jesienią ubiegłego roku. Klub szybko je zdementował i sprawa ucichła. Jak się okazało do czasu, gdy spekulacje prasy poparte zostały protestami River Plate, Villarreal czy Osasuny, którym to Malaga nie wypłaciła należnych rat za transfery Buonanotte, Cazorli i Monreala, a także samych zawodników, którym to nie płacono pensji. Zarząd oraz właściciel długo tłumaczyli te zaniedbania problemami w przepływie pieniężnym na linii Katar-Hiszpania. Prawda okazała się jednak dużo bardziej bolesna – to szejk Al-Thani po prostu zakręcił kurek.

Liga Mistrzów w Maladze. Ratunek czy może jednak gwóźdź do trumny?
Reklama

Tonący okręt trzeba było więc ratować poprzez pozbycie się załadunku – w tym przypadku związanych lukratywnymi kontraktami zawodników. Transfery Cazorli i Rondona pozwoliły na spłacenie części zaległości, ale jednocześnie mocno osłabiły siłę rażenia Boquerones. Ale na odejściu wymienionej dwójki się nie skończyło. Wraz z nimi drużynę opuścili Apono, Joris Mathijsen, czy Enzo Maresca. Do klubu trafił natomiast tylko 31-letni Javier Saviola.

– Musimy zbudować silny skład, by móc rywalizować zarówno w lidze, jak i Lidze Mistrzów, a mamy na to zaledwie trzy dni. – powiedział po spotkaniu z Panathinaikosem trener Manuel Pellegrini.

Reklama

Awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów, który dzięki wyjazdowemu remisowi 0-0 stał się faktem, jest więc sukcesem nie tylko na polu sportowym. Zakwalifikowanie się do tej fazy rozgrywek jest gratyfikowane przez UEFA kwotą 8,6 mln euro, co powinno pozwolić na wzmocnienie składu kilkoma zawodnikami. Nie należy się jednak spodziewać transakcji gotówkowych, a i wypożyczeni zawodnicy nie będą zapewne szczytem marzeń chilijskiego szkoleniowca.

Nie jest tajemnicą, że hiszpańskie drużyny nie mają kadr na tyle szerokich i wyrównanych, by skutecznie konkurować na kilku frontach. Athletic Bilbao, który w poprzednim sezonie był na ustach piłkarskiej Europy po zwycięstwach nad Manchesterem United czy Schalke Gelserkirchen rozgrywki ligowe ukończył na zaledwie 10. miejscu. Niezwykle brutalnie o tym fakcie przekonał się także Villarreal, który powtórzył niechlubny wyczyn Celty Vigo z sezonu 2003/2004 i w tym samym roku, w którym reprezentował Hiszpanię w Champions League zaliczył spadek do drugiej ligi w rodzimych rozgrywkach.

Problem w tym, że kadra Malagi na tę chwilę wygląda jeszcze skromniej niż ta Villarrealy z sezonu ubiegłego. Klub z Andaluzji nie ma też – w przeciwieństwie do Villarreal – drugoligowych rezerw, z których w razie potrzeby można by czerpać garściami. Te występują bowiem w Tercera Division, a więc czwartym poziomie rozgrywek w Hiszpanii i raczej nie ma w nich zbyt wiele talentów pokroju Fabrice’a Olingi – 16-latka, z którego Manuel Pellegrini korzystał w dotychczasowych spotkaniach w związku z brakiem jakiegokolwiek napastnika pośród dziewiętnastu zawodników pierwszej drużyny.

– Niemożliwym jest walka na trzech frontach w takim składzie, jaki mamy. Mam nadzieję, że klub wie, że potrzebujemy wzmocnień. – mówił Pellegrini. Zarząd klubu ma jeszcze dwa dni, by spełnić prośby trenera i sprawić, by Liga Mistrzów, która ma być ostatnią deską ratunku dla klubu z Andaluzji nie okazała się deską w trumnie, do której przybito ostatni przysłowiowy gwóźdź.

KUBA MICHALCZYK

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama