Na pierwszy rzut oka kibice Wisły powinni głęboko odetchnąć. Odszedł piłkarz chimeryczny, wiecznie niezadowolony i o niezbyt profesjonalnym podejściu (przez trzy lata nie nauczył się języka). A także – może nawet przede wszystkim – znajdujący się ewidentnie pod formą. Andraż Kirm podpisał dziś kontrakt z holenderskim Groningen. Klubem prowadzonym przez Roberta Maaskanta.
Słoweniec miał być zawodnikiem, który przyniesie Wiśle w dalszej perspektywie większą kasę, jak Marcelo (3,7 miliona euro) lub przynajmniej Junior Diaz (800 tysięcy euro), a stało się zupełnie przeciwnie. Chociaż faktycznie do pewnego momentu wszystko wskazywało, że Biała Gwiazda na Słoweńcu zarobi, bo jego drugi sezon na Reymonta był znakomity. Dziewięć bramek, siedem asyst i mistrzostwo Polski. Działacze mogli zacierać ręce, ale na Reymonta nie trafiła żadna sensowna oferta, a od tego momentu Kirm zaliczał stopniowy regres i grał coraz gorzej. Świetnie prezentował się za to w barwach reprezentacji, co wiele mówiło o jego mentalności i tylko podburzało gniew krakowskich kibiców. Słabe występy w lidze przesłoniły jednak jego wyczyny w kadrze i Wiśle nie udało się znaleźć frajera nikogo, kto zapłaciłby za niego chociaż pół miliona euro. Bo, umówmy się, 300 kawałków, z nóg nie zwala. Tym bardziej, że do Krakowa trafił za 450 tysięcy.
Klub pozbył się przeciętniaka, do kasy wpłynęło parę złotych, tylko… co dalej? Na tę chwilę Wisła ma tak naprawdę jedynie dwóch skrzydłowych – Iliewa i Meliksona. Niby dwie wyróżniające się postaci, ale co jeśli któryś z nich odniesie kontuzję? Paradoksalnie, akurat dziś trener Probierz zapowiedział, że Melikson prawdopodobnie nie zagra jutro z Polonią właśnie z powodu urazu. Może i to zasłona dymna – znając Probierza, wcale byśmy się nie zdziwili – ale co jeśli Izraelczyk faktycznie zmaga się z urazem?
Ha, i tu jest problem. Jakąś opcją jest Rafał Boguski, ale istnieje ryzyko, że przebierając się w szatni na rozgrzewkę odniesie kontuzję. Jest Romell Quioto, ale to jednak napastnik. To kto? Burliga? Strzelił chłop ostatnio bramkę, ale to jednak nie ta półka. Sikorski? To już robienie jaj z pogrzebu.
Dzwonimy do wiceprezesa klubu, Jacka Bednarza.
Powiedział pan na łamach „Przeglądu Sportowego”, że Wisła ma świetne skrzydła. Po transferze Kirma chyba się trochę panu optyka zmieniła…
– Cały czas mamy Iliewa i Maora, a Andraż w ostatnim czasie tylko walczył o miejsce na skrzydle i dawał sygnały, że chciałby spróbować sił w nowym miejscu.
Iliew i Melikson to faktycznie silne skrzydła, ale co jeśli któryś z nich odniesie kontuzję? Boguski i Quioto typowymi bocznymi pomocnikami nie są.
– Na skrzydle mogą zagrać, jak pan wspomniał, Boguski i Romell, a na szansę w dalszym ciągu czeka kilku młodych zawodników, jak Michał Szewczyk czy Michał Chrapek. Konfiguracja linii pomocy może się zmieniać. Opcji jest bardzo dużo, ale nie zamierzam sam niczego wskazywać trenerowi, bo ma tej kwestii pełną suwerenność. Nie sprzedaliśmy też Andraża wbrew trenerowi, tylko raczej za jego zgodą. Może pan mi wierzyć, że byliśmy na to przygotowani. Ale jeśli zawodnicy, których uważamy na wybitnych, naraz wypadną nam ze składu, to trudno się z panem nie zgodzić – bez Iliewa i Maora rzeczywiście czulibyśmy się osłabieni.
Pan, jako wiceprezes klubu, przyjął ten transfer z ulgą, skoro w ostatniej chwili znalazły się na jakiegoś wiślaka pieniądze?
– Ulga… Bardziej naturalna kolej rzeczy. Klub jest przygotowany na to, że w którymś momencie należy wymienić część kadry i znaleźć jak najlepsze rozwiązanie również ekonomicznie. Ulgą bym tego nie określił. Planowaliśmy ten transfer i udało nam się do niego doprowadzić.
Jeśli wierzyć holenderskim mediom, dostaliście za Kirma 300 tysięcy euro. Niewiele.
– Wie pan, nie zawsze ktoś jest w stanie tyle zapłacić, ile nam się wydaje. Zawodników sprzedaje się zwykle, gdy są w optymalnej formie, czyli najlepszy moment na sprzedanie Andraża był rok temu.
Bierze pan pod uwagę jakiś transfer jeszcze w tym okienku?
– Nie. Nie tak dawno powiedzieliśmy, że będziemy się starać dawać szansę młodym zawodnikom, w których widzimy potencjał.
Po odejściu Kirma jest pan w stanie zagwarantować, że nie sprzedacie w najbliższym czasie Meliksona?
– Nie ma żadnych interesujących ofert, więc nie musimy się nad tym pochylać. Ale jeżeli w innych federacjach okno transferowe będzie otwarte i pojawi się ciekawa propozycja, to transfer jest możliwy. Póki co takich sygnałów nie ma.
Przekaz jest jasny – sprzedać można każdego (poza – haha – Czekajem i Brudem), jeśli tylko wpłynie sensowna, nawet nie jakaś oszałamiająca oferta. A my się zastanawiamy – przy tak wąskiej kadrze nie warto byłoby kosztem trzech stów tego Kirma jednak zostawić? Powiedzenie – „jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma” – jest idiotyczne, ale akurat do tej sytuacji pasuje idealnie.
TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA