Saganowski w kadrze, czyli powiew zdrowego rozsądku

redakcja

Autor:redakcja

28 sierpnia 2012, 17:33 • 4 min czytania

Pochwalić trzeba Waldemara Fornalika, że zrobił coś wbrew coraz popularniejszej w Polsce zasadzie „byle kto, byle młody”. Bo my już mamy takie naiwne myślenie, że jak się weźmie młodego to jakimś cudem on może nie tylko wygrać mecz, ale w ogóle podczas zgrupowania nauczy się sztuczek jakich polski futbol nie widział i zostanie gwiazdą na lata. Ciągniemy więc za uszy tych młodych, nie chcąc przyjąć do wiadomości smutnego, ale prawdziwego zazwyczaj wniosku: że oni są jeszcze słabsi niż ci starzy.
I wziął Fornalik Saganowskiego. A co! Saganowski, wiadomo, najlepszy był tuż przed motocyklowym wypadkiem, później miał wzloty i upadki, teraz znowu złapał formę, nie wiadomo, jak na jak długo – i trzeba z tego korzystać. Ktoś nam ostatnio powiedział, że przy „Saganie” pięknieją jego partnerzy – jak kiedyś Włodarczyk, Svitlica, a teraz Ljuboja. Bo „Sagan” walczy za dwóch, zamęcza obrońców, przepycha się, dużo widzi i nie wstrzymuje nogi, kiedy trzeba podać. Coś w tym jest.

Saganowski w kadrze, czyli powiew zdrowego rozsądku
Reklama

My ostatnio wiecznie budujemy. Odkąd sięgnąć pamięcią, kadra to wieczny plac budowy. Wszyscy chcą młodych, na kolejne eliminacje. Jak młodzi się o dwa lata zestarzeją – to jeszcze młodszych! I jeszcze! Dopiero co niektórzy wołali: powołać Martina Kobylańskiego, bo młody! No i, rzecz jasna, Milika. Młody! Ł»yrę, koniecznie Ł»yrę, młodziutki! Kamiński, dzięki temu, że młody, nawet pojechał na Euro, a teraz nie łapie się do składu Lecha. Do końca nie wiadomo, dlaczego reprezentacja ma być dla ludzi młodych, a nie dla najlepszych, ale tak to się już u nas przyjęło.

I dlatego, w tym szaleństwie, cieszy powołanie Saganowskiego – bo nie o niego chodzi, ale o zasadę, o to, by grali piłkarze znajdujący się aktualnie w najwyższej formie, a nie urodzeni najpóźniej. Saganowski w formie jest – to do kadry. Jak mu forma minie – to z kadry. Jak nagle się okaże, że najlepszym lewym pomocnikiem będzie Marek Zieńczuk (mało prawdopodobne po dwóch kolejkach, ale przyjmijmy taką karkołomną hipotezę) to niech zagra z Anglią, kosztem młodszych, lecz gorszych.

Reklama

Naturalne i oczywiste, chociaż nie dla wszystkich. Na przykład Antoni Bugajski – jedyny człowiek na świecie, który w trzy minuty jest w stanie napisać komentarz dotyczący zarówno połowu kałamarnic, programu offsetowego, rajdów Patejuka, jak i spadku wartości Internetowego Domu Maklerskiego – zdobył się w „PS” na takie stwierdzenie:

Trzeba szukać w polskiej lidze. Marek Saganowski? To byłby jednak krzyk rozpaczy. Równie dobrze Franciszek Smuda na EURO mógł powołać do drużyny Tomasza Frankowskiego. Albo inaczej: łatwo sobie wyobrazić, że „Sagan” u Fornalika – tak jak „Franek” u Smudy – jest trenerem napastników.

Może i łatwo, kwestia, jak kto ma wyrobioną wyobraźnię. Nam się zdaje, że nie byłoby nic głupiego w tym, gdyby w kadrze Smudy grał najskuteczniejszy polski napastnik (po Lewandowskim), ale co my się znamy? Ostatecznie Frankowskiego wykorzystano tylko tak, że skasował trochę pieniędzy i nikogo niczego nie nauczył… Dla nas Saganowski od Miroslava Klosego różni się tylko tym, czym futbol polski od niemieckiego, czyli poziomem. Jednakże skoro Klose mógł grać u Niemców, tak jak np. Gekas u Greków czy inny Baros u Czechów, to i Saganowski mógłby kopać dla PZPN, nic w tym zdrożnego.

Zresztą, cała ta dyskusja o Saganowskim wielkiego sensu nie ma, bo i tak z przodu zagra sam Robert Lewandowski, przecież prasa już ustaliła, że musimy grać jednym napastnikiem (po meczu z Czarnogórą ta sama prasa uzna, że jednak dwoma, po Mołdawii, że jednym – nasi rywale już dzisiaj mogą sobie wyliczyć, jaką taktykę zastosujemy w październiku, a jaką w kwietniu).

Na koniec jeszcze jeden cytat z Bugajskiego:

Nie zazdroszczę Waldemarowi Fornalikowi. Dziś ma ogłosić nazwiska piłkarzy powołanych z polskiej ligi na mecze z Czarnogórą i Mołdawią w kwalifikacjach do mundialu, ale już teraz widać, że prochu nie wymyśli. Chodzi o mecze, w których rywalom trzeba nastrzelać po kilka goli (no naprawdę jest taki plan), a tymczasem kadra cierpi na syndrom przykrótkiej kołdry.

Nastrzelać po kilka goli. Naprawdę teraz taki jest plan na wyjazdowe spotkanie z Czarnogórą? Really, że zapytamy tak z angielska? Znowu przeoczyliśmy ten krótki moment, gdy nasza kadra zaczęła rozdawać karty w Europie. Nie można się zdrzemnąć nawet na minutę!

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama