Radosław Gilewicz: – Niezależnie z kim zagrają Niemcy, awansują do finału

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2012, 00:05 • 4 min czytania

– Przez chwilę myślałem, że niewykorzystane sytuacje mogą się mścić, ale uświadomiłem sobie, że Grecy zupełnie nie mieli prawa zaskoczyć Niemców. Czasy, kiedy sięgali po mistrzostwo Europy minęły, a piłka poszła do przodu. Nie da się teraz wyłącznie bronić i czekać na stałe fragmenty gry. Na grupowych rywali to wystarczyło, ale tutaj bez żadnego ryzyka nie mieli prawa niczego ugrać – mówi w rozmowie z nami Radosław Gilewicz.
Wydawało się, że wraca słynne szczęście Greków, znane z Euro 2004. Rywale walili dziś głową w mur, Hellada czekała na egzekucję i nagle… doprowadziła do remisu.
Wiem, że piłka bywa niesprawiedliwa, ale tym razem nie miałem wątpliwości nawet przez moment – gol na 1:1 wyglądał z przebiegu gry na kompletny przypadek. Owszem, można było przez moment gdybać, że Grecy od razu cofną się jeszcze bardziej i poczekają na dogrywkę lub karne, ale Niemcy zdołali się obudzić. Nie zmienia to jednak faktu, że mieli miażdżącą przewagę przez cały czas i nie wyobrażałem sobie, że odpadną. Nie przy tak defensywnej i brzydkiej grze ich rywali.

Radosław Gilewicz: – Niezależnie z kim zagrają Niemcy, awansują do finału
Reklama

Piłkarze Santosa posiadali jednak chwilami znaczący, choć losowy atut – fatalną murawę, która bardziej utrudniała grę Niemcom. Wszystko się wyrównało kiedy pomógł im bramkarz Sifakis.
Moim zdaniem bronił dosyć solidnie, ale do utraty pierwszej bramki. Mimo to, nie obarczałbym go winą, bo Grecy osiągnęli swój limit. Szczęśliwie dobrnęli do tej fazy, głównie dzięki dobrej grze w obronie i bardzo efektywnej z przodu. Stwarzali mało sytuacji, ale trafiali do siatki i osiągnęli absolutne maksimum.

Tym maksimum była dziś pierwsza połowa, kiedy zmuszali Niemców do gry skrzydłami i kasowali każde dośrodkowanie.
Niemcy nie mieli wielkiego wyboru – postawili dziś na Reusa i Schuerrle, więc musieli grać bokami, żeby wykorzystać ich atuty – szybkość i świeżość. To zawodnicy dynamiczni, którzy lubią walkę jeden na jeden, a przy takiej liczbie obrońców i pomocników w środku pola, trzeba grać szeroko. Do przerwy powinno być zresztą po kłopocie, bo zawodnicy Loewa mogli prowadzić nawet 3:0. Przez chwilę myślałem, że niewykorzystane sytuacje mogą się mścić, ale uświadomiłem sobie, że Grecy zupełnie nie mieli prawa niczym zaskoczyć. Czasy, kiedy sięgali po mistrzostwo Europy minęły, a piłka poszła do przodu. Nie da się teraz wyłącznie bronić i czekać na stałe fragmenty gry. Na grupowych rywali to wystarczyło, ale tutaj bez żadnego ryzyka nie mieli prawa niczego ugrać.

Reklama

Ryzyka nie bał się za to Loew. Roszady z wystawieniem Reusa, Schuerrle i Klose od pierwszej minuty zdecydowanie wypaliły.
Byłem tym odrobinę zaskoczony, ale obecna kadra Jogiego ma znakomitych rezerwowych, ewidentnie lepszych niż przed dwoma laty. Dochodzi do sytuacji, kiedy żaden ze zmienników nie osłabia siły zespołu po wskoczeniu do składu. Gdyby wystawić dziś Toniego Kroosa, on też pewnie niczym nie ustępowałby Oezilowi. Loew daje wszystkim poczucie, że są jednakowo ważnymi ogniwami w tej kadrze, a piłkarze w efekcie udowadniają to na boisku.

W przypadku Klosego i Gomeza będzie jednak musiał zdecydować, który z nich ma większą wartość, by zagrać w półfinale.
To bardzo ciężka kwestia i skomplikowany wybór. Na Gomezie ciąży duża presja, a piłkarz Bayernu nie daje tyle, co Klose. Miro pracuje, non stop jest pod grą. Zwłaszcza, kiedy gra z zespołami, które tak twardo próbują się bronić. Mario jest dla odmiany bardziej statyczny i nie pasuje tak bardzo do gry kombinacyjnej. Owszem, ma niesamowitego wręcz nosa do strzelania bramek, więc i tak da wiele swojemu zespołowi. Ja postawiłbym co prawda na Klosego, ale niezależnie od tego, kto zagra – nasi sąsiedzi znajdą się w finale. Niezależnie czy przyjdzie im się zmierzyć z Włochami lub Anglikami.

Można zatem przyznać rację Vicente del Bosque, który twierdzi, że Niemcy nie mają żadnych wad?
Hmmm… Na pewno jakieś mają. Przy otwartej piłce należy się liczyć z kontrami, a dziś akurat na jedną z nich się nadziali. Wygląda jednak na to, że ten zespół może jednak wskoczyć na jeszcze wyższy poziom, jeśli tylko kolejni zawodnicy bardziej ustabilizują formę. W pierwszej kolejności mam na myśli Schweinsteigera, który nadal nie jest jest sobą po ostatnim urazie. Oezil zagrał dziś dobrze, ale odczuwa skutki bardzo trudnego i wyczerpującego sezonu. Nie zmienia to jednak faktu, że już teraz obserwujemy najsolidniejszy zespół na imprezie.

Zwłaszcza, że niektórzy grają dla odmiany nawet lepiej, niż tego od nich oczekiwano. Khedira wzniósł się dzisiaj na wyżyny i w dodatku był skupiony praktycznie na ataku. A to rzadkość.
On zwykle pracuje na całej długości boiska, co powinno być także swego rodzaju lekcją dla wszystkich trenerów. U nas często się mówi, że defensywny pomocnik powinien wyłącznie bronić. Tymczasem Niemcy temu zupełnie zaprzeczają, bo taki Khedira non-stop wspomaga przody, wchodzi na zamknięcie akcji. Tak trzeba grać, w 50 procentach skupiając się na obronie, a w drugich 50 na ataku.

Wreszcie doczekaliśmy się zespołu, który siłą środkowej linii nie ustępuje Hiszpanom?
Okaże się na boisku, bo jestem niemal przekonany, że obie ekipy zmierzą się w wielkim finale. Tyle, że Hiszpanie grają tak samo od dwóch lat, a Niemcy zrobili wielki krok w przód. Są rewelacyjni i mają tak samo dobrych pomocników.

Rozmawiał FILIP KAPICA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama