Swój Fornalik vs. Niemiec ściągnięty od Azerów. PZPN zarządza ekspresowe wybory

redakcja

Autor:redakcja

21 czerwca 2012, 19:30 • 4 min czytania

Władze PZPN uparły się, że nowego selekcjonera wybiorą z marszu. Na „już”, byle szybciej. Grzegorz Lato potwierdził w rozmowie z RMF-em, że chęć objęcia kadry zgłosiło dwunastu trenerów, ale w grę wchodzi tylko dwójka: Waldemar Fornalik, reprezentujący (jak dumnie zwykło się mawiać w związku) „polską myśl szkoleniową” oraz przedstawiciel tej niemieckiej, 65-letni Berti Vogts. Lato wyraził nadzieję, że zwycięży rozsądek (uff, nareszcie!) i już na najbliższym zarządzie zapadną słuszne, wiążące ustalenia. Zewsząd dochodzą wieści, że murowanym faworytem jest Fornalik. Ale skoro jakakolwiek inna opcja ujrzała światło dzienne, warto się przyjrzeć, co może mieć do zaoferowania.
Berti Vogts – brzmi dumnie. Mistrz świata jako piłkarz, mistrz Europy jako trener. Takie są fakty. Pytanie tylko: kiedy to było? I istotniejsze – co z tego dawnego blasku pozostało? Vogts od czterech lat pracuje z kadrą Azerbejdżanu, która w ostatnim meczu zremisowała 0:0 ze znajomą nam… Andorą, a nieco wcześniej – w marcu – uległa Palestynie. Przedstawianie tematu tylko w ten sposób byłoby jednak nieco tendencyjne…

Swój Fornalik vs. Niemiec ściągnięty od Azerów. PZPN zarządza ekspresowe wybory
Reklama

Po pierwsze, już liczne sygnały z ostatnich miesięcy sugerowały, że Vogts opuści Azerbejdżan. Dostał w nim dużą władzę. Miał reformować lokalną piłkę, szlifować talenty i nauczać trenerów, ale najczęściej wyrażał niezadowolenie miejscową mentalnością. – Godzina futbolu dziennie to za mało, żeby cokolwiek osiągnąć – narzekał, dyscyplinując zawodników. Gdy pewnego dnia w prasie ukazały się zdjęcia pięciu kadrowiczów z papierosami i przy szklaneczkach z whisky, nie nałożył na nich kary, tylko… zarządził dodatkowe treningi.

Niezadowolenie nie było jednostronne. Azerscy dziennikarze wielokrotnie zarzucali Niemcowi, że nie śledzi ich rodzimej ligi albo krytykowali za nowe pomysły taktyczne. Podczas jednej z konferencji doszło do tak głośnej scysji, że Vogts odgrażał się pozwami sądowymi.

Reklama

Kontakty z mediami nigdy zresztą nie były jego silną stroną. Ani w Azerbejdżanie, ani przez osiem lat pracy z niemiecką kadrą, ani w Szkocji, gdzie na powitalnej konferencji silił się na żarty, mówiąc, że „od teraz nazywa się Berti McVogts”. – Z reprezentacją Szkocji kompletnie sobie nie poradził. Kiedy rezygnował w 2004 roku, był krytykowany przez wszystkich – dziennikarzy, zawodników i kibiców. Kadra spadła nisko w rankingu FIFA. Grała mierny futbol i nie strzelała goli – pisał jeden z tamtejszych korespondentów.

Szkocja za kadencji Vogtsa wygrała tylko 9 z 32 oficjalnych meczów. Wytykano mu, że rozdaje powołania na lewo i prawo, że dał szansę debiutu czterdziestu zawodnikom, którzy w znakomitej większość nigdy później nie zagościli na dłużej w kadrze.

Kilka nazwisk go jednak broni.

– Darren Fletcher, James McFadden, Gary Caldwell, Barry Ferguson – kiedyś nikt ich nie znał, dopiero ja dałem im okazję pokazania własnych możliwości – bronił się sam Vogts na łamach prasy, gdy w grudniu 2004 odchodził ze stanowiska po nieudanych eliminacjach do mundialu.

Trzy lata później miał poprowadzić do sukcesów Nigerię. Podpisał pięcioletni kontrakt opłacany przez firmę telekomunikacyjną Globacom, gwarantujący mu co miesiąc 30 tysięcy funtów pensji. Po roku od tego czasu niemieccy prawnicy pracowali już nad rozwiązaniem współpracy. Nigeryjscy działacze mieli pretensje, że Vogts odchodzi w sposób nieelegancki, wylewając w mediach żale na brak wsparcia od federacji. Rozczarowanie miało wiele płaszczyzn, bo i Nigeria pod wodzą Vogtsa nie grała, jak powinna. Odpadła z Pucharu Narodów Afryki w ćwierćfinale, po porażce z Ghaną, a spór okazał się na tyle trudny do rozstrzygnięcia, że otarł się o FIFA, gdzie Niemiec domagał się wypłaty wynegocjowanych należności.

Tak było przed czterema laty.

Kiedy obejmował Azerbejdżan, ten plasował się na 137. miejscu w światowym rankingu. Dziś jest 112. Za kadencji Vogtsa zdołał zremisować z Rosją oraz ograć 1:0 Turcję w eliminacjach do Euro 2012, które – jak wiadomo – zakończyły się dla Azerów spodziewanym niepowodzeniem. Spekulowano, że Vogts przeniesie się do Turcji, a jego miejsce zajmie Sven Goran Eriksson, ale koniec końców ogłoszono, że Niemiec przedłuża kontrakt do 2014 roku.

– Zdecydowaliśmy się postawić na ciągłość pracy – poinformował Kasbek Tuajev z azerskiej federacji, choć kadra w eliminacjach do Euro zdołała jeszcze tylko ograć Kazachstan i zremisować z Belgią. Ostatecznie, zajęła przedostatnie, piąte miejsce w grupie, a działacze odtrąbili hucznie, że mają młody zespół, którego celem jest awans na mistrzostwa w 2016. Bez względu na decyzje w PZPN-ie, z pewnością już bez Vogtsa, który co jakiś czas rozgląda się za ciekawszą opcją. Trudno przecież oczekiwać, by trzymało go tam coś więcej poza stanem konta. Bo chyba nie upalny klimat i górskie krajobrazy Karabachu? Wystarczy dodać, że z Niemiec sprowadził sobie nawet osobistych bodyguardów, nauczony doświadczeniem po meczu z Kazachstanem – kiedy kilku rozzłoszczonych fanów chciało własnoręcznie ocenić efekty jego pracy. Co jak co, ale w naszym piekiełku przynajmniej mógłby zaoszczędzić na ochronie.

Jakim faktycznie jest dzisiaj trenerem? Na to pytanie trudno na „już” odpowiedzieć. Doświadczonym w niejednych warunkach? To na pewno. Charakternym? Tak również mówią. Ale czy nie odrobinę przeterminowanym? Prawdopodobnie nawet w PZPN-ie wiedzą na ten temat tyle, ile wyczytają w Wikipedii.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama