Niestety, nie wygasa aktywność pani Joanny Muchy. Tym razem zaapelowała, by nowy trener kadry został wybrany drogą konkursową. Jak zostanie wybrany to mi w sumie zwisa, ale pani Joanna mogłaby się zająć sprawami, do których faktycznie została powołana, zamiast wchodzić w szpilkach na nieswoje terytorium. Przy okazji zastanawiam się, czy ten właściciel salonów fryzjerskich, w których pani ministra się strzygła, a który został przez nią mianowany wicedyrektorem Centralnego Ośrodka Sportu wygrał jakiś konkurs? Konkursu na najlepszą fryzurę jednak nie liczę… Zastanawiam się też, czy jakikolwiek konkurs na stanowisko ministra sportu wygrała sama Mucha? Pani Joanno, jak to było z pani teką? Jeśli faktycznie rywalizowała pani z kimś o tę posadę to nie chcę wiedzieć, na czym ta rywalizacja mogła polegać.
Gra mi na nerwach ta kobieta, bo kłapie jęzorem na lewo i prawo, w zasadzie to zdaje mi się jeszcze bardziej niekompetentna niż Grzegorz Lato w duecie z Agnieszką Olejkowską. Jeśli ona ma uzdrawiać polski futbol to pozostanie mi przerzucić się na biegi narciarskie.
Dyskusja dotycząca nowego trenera kadry jak na razie stoi na wyjątkowo niskim poziomie. Poważni niby publicyści apelują: – Koniecznie zagraniczny! Dzielenie trenerów na zagranicznych i miejscowych ma taki sam sens, jak na niskich i wysokich, grubych i chudych. Zdaje mi się, że to nie paszport decyduje o kompetencjach. Zagraniczni mają tę przewagę, że z oczywistych przyczyn jest ich więcej.
Pojawiają się też konkretne koncepcje krajowe, które zdecydowanie mi nie odpowiadają. Uznaję, że jest ogromna różnica między pracą trenera klubowego i pracą selekcjonera, w zasadzie są to dwa różne zawody i trzeba umiejętnie wychwytywać u szkoleniowców klubowych te cechy, które mogłyby mieć znaczenie przy pracy z kadrą. Np. Orest Lenczyk w ogóle, ale to w ogóle nie pasuje mi na trenera reprezentacji, ponieważ w pracy klubowej bazuje na niestandardowym przygotowaniu fizycznym, a przecież w kadrze nie będzie miał na to czasu. Jak twierdzą wtajemniczeni, Lenczyk nie ma specjalnej wiedzy na tematy taktyczne (ogarniają to asystenci), na boisku piłkarze często organizują się sami, a i jego zdolności selekcyjne można podważyć całą serią beznadziejnych transferów. Moim zdaniem – ale to tylko moje zdanie, mój nos – Lenczyk posiada cechy, by osiągać sukcesy podczas długotrwałej pracy w klubach, ale niekoniecznie by z doskoku umiejętnie prowadzić kadrę.
* * *
Wczoraj po pięknej walce odpadła Ukraina. Trochę zazdrościłem im stylu, w jakim odpadli oraz tego, że… naprawdę poczuli Euro 2012. Bo czy my poczuliśmy? Tak serio? Rozegraliśmy trzy mecze, a nie zobaczyliśmy na własne oczy nawet jednego naprawdę poważnego piłkarza. Ani nie przyjechał do nas Ronaldo, ani Ribery, ani Iniesta, ani Ozil, tylko jakiś europejski ósmy sort. Na sam koniec dokopały nam nie gwiazdy Realu Madryt, tylko Viktorii Pilzno.
Ukraińcy przegrali, ale po walce i to walce z kimś poważnym. Im gole strzelali Rooney i Ibrahimović, a nie Jiracek i Salpingidis. Początkowo można było się cieszyć, że wylosowaliśmy łatwą grupę, ale skoro skończyło się na tradycyjnym wpierdolu to jednak lepiej byłoby przy okazji otrzeć się o prawdziwy piłkarski świat. Nie dość, że PZPN-owcy nie wygrali ani jednego meczu, to jeszcze nie dane nam było zobaczyć konfrontacji z europejskim topem. Niby Euro u nas, a co najciekawsze to i tak w telewizji.
* * *
Zatrzymano „Cygana” Kosteckiego, zamiast niego z Royem Jonesem Juniorem powalczy jakiś anonim. „Cygana” mi szkoda, bo sądzę, że gdyby poszedł do paki dwa tygodnie później to wielka krzywda polskiemu wymiarowi sprawiedliwości by się nie stała. Nie wiem zresztą, jak to z tą jego winą jest, nie wnikam, skoro go skazano to może winny (pewnie winny). W każdym razie dziwna wydaje mi się sytuacja, że policja nie może namierzyć kogoś tak znanego, aż nagle dostrzega go w studiu i jedzie pod siedzibę telewizji. Mieli plan, żeby zgarnąć go z ringu?
Z Kosteckim kontakt miałem kilka razy, zawsze pozytywny. Kiedyś wykupiłem reklamę na jego plecach. To była walka w Krośnie, chyba jedyna, jaką Dawid przegrał, ale tylko dlatego, że miał przeciwnika rozłożonego na deski i zaczął pajacować, pokazywać mu język, kręcić rękawicą. Tamten – zamroczony przez osiemdziesiąt procent walki – nagle przejrzał na oczy, zobaczył przed sobą szczerzącego się do niego przeciwnika i „Cyganowi” znienacka przylutował. Nokaut.
W każdym razie wtedy kupowałem reklamy na walkach bokserskich, akurat na tę nie miałem budżetu, a menedżerowie Kosteckiego nie chcieli zejść z ceny. Dogadałem się bezpośrednio z Dawidem na wielki napis na plecach, bodajże za 6 tysięcy złotych. Do ostatniej chwili miał na sobie szlafrok, żeby nikt się do niego nie przyczepił. Jak już go zdjął to menedżerowie wyskoczyli z miejsc jak oparzeni, a że siedziałem koło nich to zrobiło się niezbyt fajnie.
Na koniec, Dawid dostał od nich 6 tysięcy złotych kary, czyli wyszedłby na całym dealu ze mną na zero. Zrobiło mi się go szkoda, pogadałem z centralą i dołożyłem mu szóstkę premii. Każdy był zadowolony. Centrala nawet bardzo, że za tak drobne pieniądze miała taką ekspozycję w telewizji.
Jaki to ma związek z Euro? Ano ma, bo przecież identyczna sytuacja była teraz z Niclasem Bendtnerem. I wtedy, i teraz chodziło o bukmachera, i wtedy, i teraz to bukmacher wziął na siebie wypłatę grzywny.
* * *
Po Polsce krąży epidemia samobójstw. Zgodnie z obowiązującą modą, chciałem poinformować – tak na wszelki wypadek – że nie mam zamiaru targać się na swoje życie, czuję się zadowolony z życia, nic mi nie dolega. W najbliższym czasie nie planuję zmiany planów.
KRZYSZTOF STANOWSKI
