Kwestia odejścia Jakuba Świerczoka z Polonii Bytom jest ostatecznie przesądzona. 19-latek z Tychów, który zaliczył jesienią pierwszą rundę w seniorskiej piłce i nigdy dotąd nie grał w Ekstraklasie, zwiąże się z Kaiserslautern kontraktem na 3,5 roku.
Jutro o 17. wyleci do Niemiec. Sprawa transferu mogła rozstrzygnąć się już przed świętami, ale opóźniła ją drobna rozbieżność między klubami. Polonia zyska na tym kilka tysięcy złotych, a Niemcy dodatkową furtkę w postaci dokładniejszych badań medycznych, którym zawodnik zostanie poddany w czwartek.
– Na dobrą sprawę jest to już zwykła formalność. Jak tylko dostaniemy sygnał od Niemców, mailowo i faksowo podpisujemy dokumenty – przyznaje dyrektor bytomskiego klubu, Marek Pieniążek.
Od kilku dni nie ma już obaw, że transfer może nie dojść do skutku. Sam Świerczok jeszcze przed świętami ustalił warunki indywidualnego kontraktu. Umowa 19-latka wygląda na tyle poważnie, że razem z nim do Niemiec na dłużej przeniesie się jego mama.
Do spotkania przedstawicieli klubów doszło w minioną środę w Berlinie, przy okazji pucharowego meczu Kaiserslautern z Herthą. – Rozmowy były bardzo konkretne. Typowo niemieckie – przyznaje Marek Pieniążek. – Krótka piłka: Czego się panowie napiją? Woda mineralna. Z gazem czy bez? No, to tu jest kontrakt…
Rozbieżności pomiędzy klubami były kwestią kilku tysięcy euro. Z jednej strony, działacze z Bytomia, mając na uwadze sytuację finansową klubu, walczyli o każdą złotówkę. Ale z drugiej nie chcieli przeszarżować i doprowadzić do fiaska rozmów. Jeszcze pół roku temu zadłużenie Polonii wynosiło dwanaście milionów złotych. Do dziś udało się je znacznie zredukować, ale klub wciąż jest około trzy miliony na minusie. Dlatego Polonii zależało, by już teraz otrzymać na konto pełną kwotę za transfer. Zagwarantować sobie wyższą sumę odstępnego, zamiast klauzul gwarantujących profity w przyszłości. Tak też się stanie.
Osobną kwestią pozostaje, jak Świerczok sportowo poradzi sobie z takim przeskokiem.
Dwóch młodych-gniewnych, którzy w ostatnich miesiącach wyjechali do Bundesligi, już dostaje w swoich klubach solidną lekcję pokory. A przecież obaj – i Klich, i Sobiech – byli od niego bardziej doświadczeni i bardziej ograni. Jeśli doliczyć do nich też Micanskiego, który przepadł właśnie w Kaiserslautern czy Charlesa Nwaogu, który okazał się bezsilny w walce o miejsce w ataku Energie Cottbus, na szanse Świerczoka trudno patrzeć z optymizmem.
Ale może właśnie słowo „szansa” jest tutaj kluczowe? – Szansa, której nie chcę zmarnować. Możliwość treningów w lepszych warunkach niż w Polsce. Okazja, by rozwijać się szybciej. Nie chce się dziś zastanawiać, co zrobię, jak się nie uda – tłumaczy nam polonista. – Oczywiście, jestem lekko podekscytowany. Dostałem fajny, świąteczny prezent, ale więcej będę mógł powiedzieć po pierwszym treningu. Na razie wcale się nie boję – przekonuje.
Jego pozyskaniem zainteresowana była też Wisła Kraków. Jej sympatycy na Facebooku i stronie stowarzyszenia kibiców siali propagandę, by zrezygnować z chłopaka manifestującego niegdyś swoje przywiązanie do barw Cracovii. Sam Świerczok oświadczenie wiślaków uznaje za śmieszne i niepoważne, ale nie mające wpływu na jego decyzję, którą podjął już wcześniej…
– Nie mamy pojęcia czy sobie poradzi, ale jedno jest pewne: Kubę charakteryzuje niesamowita pewność siebie. Taka, która potrafi, tak po prostu, wielu ludzi wkurwiać, ale może w Niemczech będzie właśnie jego atutem – mówi nam jedna z osób z jego otoczenia.
Świerczok już jutro będzie w Kaiserslautern. Zamierza załatwić między innymi sprawę nowego mieszkania. Po krótkiej wizycie w Niemczech, wróci do Polski, a regularne treningi z zespołem rozpocznie drugiego stycznia. Trzy dni później poleci z nim na pierwszy zimowy obóz.
PAWEŁ MUZYKA
foto: poloniabytom.com.pl