Piłki nożnej nie powinno się mieszać z polityką. Zdanie to jest ze wszech miar trafne i prawdziwe, ale w praktyce prawie w ogóle nierespektowane. Zapewne wynika to z faktu, że polityka sprytnie wplata się we wszystkie dziedziny życia, więc siłą rzeczy przedostaje się też na piłkarskie areny. Zresztą kibice nie od dziś chętnie manifestują na stadionach swoją bliskość z konkretną ideą Efekt sportowy wciąż pozostaje kwestią priorytetową, ale równie istotne jest uzewnętrznianie poglądów i propagowanie wyznawanej ideologii. Niezależnie od tego, jaka by ona nie była.
Za najlepszy przykład służą Włochy, kraj zróżnicowany politycznie jak żaden inny. Trybuny na półwyspie Apenińskim wyjątkowo lubią odwoływać się do kwestii politycznych. Utożsamianie z wybraną opcją jest de facto wpisane w tamtejszy model kibicowania. Włoskie stadiony żyją polityką i bezsprzecznie do niej lgną. Kibice w czasie meczów hołdują ideałom, w które wierzą i które stanowią ich życiową ścieżkę. I właśnie te kibicowskie ideały, bardzo sprzeczne i skrajne, są solą włoskiej piłki.
Lazio i Livorno to dwa kluby, których osiągnięcia w krajowej i międzynarodowej piłce są zupełnie różne i nieporównywalne. Livorno ze swoim wicemistrzostwem Włoch z 1943 roku i awansem do 1/32 Pucharu UEFA w sezonie 2005/06 w żaden sposób nie przystaje do rzymskiego klubu, dwukrotnego mistrza Italii, pięciokrotnego zdobywcy krajowego pucharu, trzykrotnego triumfatora Superpucharu Włoch, zwycięzcy Pucharu Zdobywców Pucharów i Superpucharu Europy. Obecnie te różnice staje się jeszcze wyraźniejsza. Lazio dość skutecznie odbudowuje swoją markę w Europie, okupując przy okazji wysoką lokatę w tabeli Serie A, natomiast Livorno drugi rok z rzędu błąka się po zakątkach Serie B, będąc póki co bliżej degradacji niż awansu. Oba klubu dzieli jeszcze jedna rzecz, chyba nawet bardziej wyrazista niż sukcesy i pozycja we włoskim futbolu. O co chodzi? O radykalnie, ale jednocześnie zupełnie odmienne ideologie i poglądy polityczne wyznawane przez fanów, które sprawiły, że mecze pomiędzy tymi dwoma drużynami wychodzą daleko poza sportowe ramy.
Ultrasi rzymskiego Lazio wszem i wobec wyrażają uwielbienie dla faszyzmu. W prezentowanych oprawach bardzo często nawiązują do koncepcji Benito Mussoliniego, który był wielkim fanem Bianocelestich, często goszczącym na Stadio Olimpico. Zresztą osobiście stał za fundacją tego obiektu. Il Duce po dziś dzień jest gloryfikowany na stadionowych trybunach, kibice z Curva Nord, czyli trybuny najzagorzalszych fanów, ochoczo śpiewają pieśni ku jego czci. Nawet wywieszane przez nich flagi i transparenty są wzbogacone o wizerunek Mussoliniego. Oprócz tego posługują się innymi artefaktami. Deszcz swastyk i celtyckich krzyży szczególnie obficie zalewa Stadio Olimpico w czasie derbowych spotkań z A.S. Romą oraz pojedynków z toskańską drużyną Livorno
Na przeciwnym biegunie od nich znajdują się za to fanatycy Amaranto. Sektorówki na Armando Pichci są zdominowane przez treści komunistyczne, podobnie jak przytaczane przyśpiewki. Każdy mecz rozpoczyna się odśpiewaniem „Międzynarodówki” Eugena Pottiera, która zastępuje klubowy hymn. Kibicowskie flagi są wzbogacone nie tylko o czerwone gwiazdy i skrzyżowane sierp i młot, ale także o portrety Włodzimierza Lenina i Józefa Stalina. Pojawią się również transparenty z wizerunkiem Che Guevary.
Zarówno na Stadio Olimpico, jak i na Armando Pichci napędzana przez ultrasów polityczna machina nierzadko przekraczała wszystkie możliwe granice. Z inicjatywy Irriducibili- najliczniejszej i zarazem dominującej grupy fanatyków Lazio- rzymski stadion wyrażał swoje poparcie dla ٽeljko 'Arkana” Raپnatović i jego 'Tygrysów”, charakteryzował drużynę i kibiców Romy („Czarna drużyna, żydowscy kibice), czy też sugerował z jakiego kraju tak naprawdę pochodzą tifosi Giallorosich ( transparent „Auschwitz waszym krajem- piece waszym domem). Ultrasi Lazio stacjonują na legendarnej trybunie Curva Nord , gdzie prowadzą urozmaicony i niezwykle żywiołowy doping. Nie pozostają też obojętni na klubową politykę, także tą transferową. Najdobitniej przekonał się o tym Holender Aaron Winter, który po transferze do Lazio stał się ofiarą brutalnych, rasistowskich szykan ze strony kibiców, którzy, delikatnie mówiąc, nie cieszą się opinią specjalnie tolerancyjnych. Jednak z drugiej strony, kilka lat temu sami optowali za sprowadzeniem z Parmy Lilana Thurama, który ostatecznie zdecydował się na transfer do Juventusu Turyn. Większych problemów nie przysparzają też czarnoskórym piłkarzom figurującym w aktualnym składzie, a jeśli wybitnie polubią jakiegoś zawodnika, na pewno przedstawią to w długo pamiętany sposób.
Wiele kontrowersji niesie za sobą również zachowanie tifosich Livorno. W 2003 roku cały kraj znalazł się w ciężkim szoku, gdy gwizdy na Stadio Armando Picchci przerwały minutę ciszy za żołnierzy poległych w masakrze w afgańskiej Nassirii. Podobna sytuacja miała miejsce 18 września bieżącego roku, kiedy to ultrasi z grupy Brigate Autonome Livornes gwizdali i buczeli w chwili oddawanie czci włoskiemu oficerowi poległemu w Iraku. – To osoby, które nie mają szacunku dla życia ludzkiego- mówił o członkach Bal burmistrz Livorno. Kilka lat wcześniej, bo w 2002 roku ultrasi z Le Bal uświetnili mecz z Trestiną banerem „Tito uczył nas- foibe nie jest przestępstwem”. Hasło to odnosiło się do masakry urządzonej głównie w Istrii przez bojówki Josipa Broz Tito, w której śmierć poniosło co najmniej kilka tysięcy Włochów. Fanatycy z Bal tłumaczą, że swoim kontrowersyjnym zachowaniem wyrażają antykapitalistyczne i antyfaszystowskie poglądy, przy okazji przeciwstawiając się „burżuazyjnemu aparatowi represji”. I wcale nie przeszkadza im to sławić Stalina w rocznicę jego śmierci.
Jasny i czytelny przekaz wychodzący od kibiców jest bardzo często wspierany przez piłkarzy. Przeważnie w takich przypadkach konkretny zawodnik staje się ikoną i ulubieńcem trybun, zyskując status niemal żywej legendy. W ostatnich lata rolę tę pełnił w Lazio Paolo Di Canio, człowiek niezwykle wyrazisty, o jasno sprecyzowanych poglądach. Będący już dziś na piłkarskiej emeryturze bez wątpienia jest legendą rzymskiego klubu, na miano której zasłużył nie tylko boiskową postawą. Di Canio to zadeklarowany faszysta, miłośnik Benito Mussoliniego. Droga jaką wybrał była w jego przekonaniu jedyną słuszną. W końcu jest rodowitym Rzymianinem i na dodatek wychowankiem Lazio, które nosił głęboko w sercu nawet, gdy grał na obczyźnie. Kiedy w 2005 roku rzymski klub przeżywał problemy natury finansowej, Di Canio zrezygnował z niezwykle korzystnego kontraktu, jaki wiązał go z Charltonem Athletic i w glorii chwały powrócił na Stadio Olimpico. Kilka miesięcy później pozdrawiał kibiców Livorno słynnym rzymskim salutem.
Gest ten zrobił wielkie wrażenie na Alessandrze Mussolini: – Co za wspaniały rzymski salut, byłam głęboko poruszona. Napiszę do niego i podziękuję- mówiła publicznie wnuczka Il Duce. Niezależnie od tego Di Canio musiał zderzyć się z falą poważnych zarzutów, w tym o nietolerancję rasową. Piłkarz tłumaczył się w powściągliwy i wyważony sposób: – Jestem faszystą, nie rasistą. Pozdrowienie było skierowane do moich ludzi. Wyprostowanym ramieniem nie chciałem podsycać przemocy i nawoływać do nienawiści rasowej. Później jeszcze kilkukrotnie salutował trybunom, a kary finansowe jakie otrzymywał płaciła za niego jedna z faszystowskich organizacji. W obronie zawodnika zawsze stawał klub i kibice, dla których Di Canio był niemal wzorem do naśladowania. Bronił go także były premier Włoch Silvio Berlusconi, który w jednej z wypowiedzi stwierdził nawet, że salut Di Canio nie ma żadnego znaczenia, a on sam jest dobrym chłopcem.
W Livorno rolę Di Canio do niedawna odgrywał Cristiano Lucarelli,. Sam o sobie mówił, że jest komunistą z krwi i kości, a za swojego idola uznaje Che Guevarę. Jeden z meczów we włoskiej kadrze U-21 okrasił w taki sposób:
Po tym incydencie na kilka lat zamknął sobie drogę do dorosłej reprezentacji. Utarło się nawet, że międzynarodową karierę zablokowały mu właśnie specyficzne poglądy. – Jestem pewien, że gdybym trochę ostrożniej wyrażał poglądy polityczne, gdybym częściej się zamknął, to miałbym mniej problemów z grą w drużynie narodowej- mówił sam zainteresowany. Lucarelli, mimo że urodził się w Livorno, to w swoim ukochanym klubie zadebiutował dopiero w wieku 28 lat. Trzeba przyznać, że wejście miał fantastyczne. W pierwszym sezonie gry dla Amaranto zdobył 29 bramek w 38 meczach, czym dobitnie przyczynił się do awansu drużyny do Serie A. Jeszcze przed startem nowych rozgrywek odrzucił propozycję atrakcyjnego kontraktu , jaką przedstawili mu włodarze Torino- klubu, z którego był wypożyczony do Livorno. Tym gestem zdobył wręcz dozgonne uwielbienie kibiców toskańskiej drużyny. Na dodatek Lucarelli zdecydował się grać z numerem 99 na czerwonej koszulce, co miało symbolizować jego solidarność ze wspomnianą już wcześniej grupą Brigate Autonome Livornes założoną w 1999 roku. Swoje przywiązanie do lewicowych idei wyrażał za pomocą uniesionej w górę zaciśniętej pięści. Gest ten, charakterystyczny dla wszelakiej maści komunistów, w przeciwieństwie do salutu rzymskiego nie jest w Italii zakazany. Stąd też brak konsekwencji wyciąganych względem napastnika, który także w swoich wypowiedziach wszem i wobec popierał lewicowe wzorce i przeciwstawiał się- jak zwykł mawiać- prawicowej dominacji.. Swego czasu oskarżył nawet włoską federację, na czele z Adriano Gallianim, o sprzyjanie klubom kojarzonym z prawą stroną sceny politycznej. Warto jednak wspomnieć, że Lucarelli nie miał żadnych obiekcji, aby w 2007 roku przyjąć lukratywną ofertę z Szachtara Donieck mającego opinię klubu raczej prawicowego.
Mimo wszystko, obaj panowie mają ze sobą wiele wspólnego. Gracze z tak silnymi poglądami politycznymi są dziś rzadkością. A już zwłaszcza ci, którzy publicznie o nich informują. Owszem, koncepcje, które prezentują różnią się i to bardzo, ale obaj czuli potrzebę wyrażania ich na boisku. Obaj cieszą się także uznaniem i uwielbieniem fanów swoich ukochanych drużyn, czują także głęboką solidarność z najzagorzalszymi kibicami, do których sami się niegdyś zaliczali. Wreszcie obaj zaliczyli w swej karierze kluby, których fani niekoniecznie prezentowali poglądy tożsame z tymi, które wyznawali Lucarelli i Di Canio (wspomniany już epizod w Szachtarze tego pierwszego i kontrakt z Celticiem Glasgow drugiego) i obaj byli skłonni zrezygnować z atrakcyjnego uposażenia, byle tylko móc założyć koszulkę drużyny swoich marzeń.
Różnice pomiędzy Lazio i Livorno są ewidentne. Obie drużyny nie idą ze sobą w parze, hołdują całkowicie skrajnym ideom i wierzą w inne rzeczy. W zasadzie trudno się temu dziwić. W końcu kilka pokoleń Rzymian wychowywało się tuż obok Benito Mussoliniego i jego faszystowskich koncepcji. Jeśli dodamy do tego, że Duce wprost ubóstwiał Biancocelestich, którzy pod jego skromnym patronatem osiągali pierwsze sukcesy, to trudno dziwić się, że kibice Lazio wciąż darzą szacunkiem zarówno wodza, jak i jego zakazane dzisiaj koncepcje. Z kolei kibicom Livorno została utorowana zupełnie inna droga. To właśnie w tym mieście w 1921 roku założono Włoską Partię Komunistyczną. Robotnicze miasto z Toskanii stało się więc głównym ośrodkiem założeń, które de facto nigdy nie odegrały znaczącej roli we włoskiej polityce. Być może dlatego w lekkie zdziwienie wprawia widok ludzi, którzy nie poznali komunizmu w najczystszym wydaniu, a na meczach wymachują czerwonymi flagami z sierpem i młotem. Faktem jednak jest, że futbol i manifestowanie politycznych poglądów tworzą we Włoszech niemal jedność. Orientacja polityczna jest tak samo ważna poza boiskiem, jak i na nim. Fani Livorno i Lazio nie zgadzają się ze sobą, tak jak komunizm nie zgadzał się z faszyzmem i na odwrót, jednak wierząc w słuszność swoich racji i na przekór wszystkim stale prą do przodu, stale niosąc za sobą moc kontrowersji.
Relacje na linii Lazio-Livorno są wręcz przesycone politycznym podtekstem, głęboko zakorzenionym we włoskiej tradycji futbolowej. Ideologiczny konflikt, który obecnie jest sprowadzony do poziomu prawica- lewica, w rzeczywistości wrastał we włoskie społeczeństwo przez dziesiątki lat. Dlatego też ekstremistyczni kibice są stałym elementem tamtejszego krajobrazu. Oczywiście, można się nie zgadzać ze stanowiskami, które zajmują, ale cokolwiek by się nie działo, to nie da się tego zmienić. Radykalność poglądów jest bowiem kibicowską wizytówką, a zastrzeżenia budzą jedynie sposoby eksponowania tej radykalności.
KAROL BOCHENEK
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]



