Sceny rodem z kina akcji w Pucharze Holandii…

redakcja

Autor:redakcja

22 grudnia 2011, 11:55 • 2 min czytania

Pucharowy mecz Ajaxu Amsterdam z AZ Alkmaar obnażył nieokrzesanie Estebana Alvarado, impulsywność Gerta Jana Verbreeka oraz brak zdecydowania holenderskiej federacji. A wszystkiemu winien był jeden kibic na tzw. lunchu…
Po 38. minutach gry na boisko wbiegł bowiem nieszczególnie trzeźwy (parę drinków, zmęczenie pomeczowe) kibic, którego marzeniem był sparing z bramkarzem AZ w formule Mixed Martial Arts. Jego kopnięcie z wyskoku było naprawdę imponujące, podobnie jak upadek na murawę w wyniku drobnego elementu zachwiania równowagi. Moment wykorzystał Esteban Alvarado, który odgryzł się niedoszłemu następcy Wanderleia Silvy paroma kopnięciami. Mieliśmy do czynienia z zastosowaniem wzorców opracowanych tysiące lat temu przez Hammurabiego. Można je potępiać, ale „oko za oko” to wciąż aktualne hasło.

Sceny rodem z kina akcji w Pucharze Holandii…
Reklama

Inna sprawa, że Alvarado zachowywał się jak wrestler po zjedzeniu ośmiu tatarów – skakał, gestykulował, szarpał się, przepychał z uspokajającym go kumplem z drużyny, a na koniec, gdy sędzia wyciągnął czerwony kartonik – ruszył na arbitra. Trzymać musiało go, aż dwóch kolegów, co nienajlepiej świadczy o opanowaniu gracza AZ. Kara dla niego zdawała się być ostra, ale mimo wszystko zasłużona – w sądzie mielibyśmy do czynienia z pojęciem „przekroczenia granic obrony koniecznej”. Tym bardziej dziwi zachowanie trenera AZ, który nakazał zawodnikom odwrót strategiczny w kierunku szatni. Piłkarze mieli potem wyjawić, że „nie czuli się bezpiecznie”. Oglądając filmik mamy wrażenie, że z Estebanem czulibyśmy się bezpiecznie nawet w Compton w Los Angeles.

Reklama

Cała Holandia rozmyśla aktualnie nad epilogiem tej dziwnej sytuacji – z jednej strony zdarzenie było naprawdę wyjątkowe i trudne do jednoznacznej oceny. Z drugiej jednak, formalnie sprawa jest oczywista – bramkarz został słusznie ukarany wykluczeniem, a zawodnicy bez powodu opuścili murawę. Holenderska federacja rozpatruje trzy rozwiązania – dokończenie meczu, powtórzenie go, bądź uznanie wyniku z 36. minuty (Ajax prowadził 1:0) za końcowy wynik. O dziwo nikt nie mówi o walkowerze. Decyzja może mieć bardzo poważne konsekwencje – stworzenie precedensu usprawiedliwiającego zejście z boiska może stanowić wskazówkę dla co sprytniejszych trenerów.

Mamy przeczucie, że jako pierwszy polski szkoleniowiec tego tricku użyłby Michał Probierz.

JJO

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama