Rudniew będzie najdroższy. Ile wart jest dziś?

redakcja

Autor:redakcja

22 grudnia 2011, 17:19 • 6 min czytania

Palce obu rąk nie wystarczą, aby wymienić wszystkie kluby, które były nim zainteresowane. Dziś ich liczba się okroiła, ale większe wrażenie robią kwoty, jakie za niego trzeba zapłacić. Wielu europejskich trenerów ma jego nazwisko w notesach, większość zagranicznych menedżerów zna też na pamięć jego CV. Bo dziś Artjom Rudniew to najbardziej wartościowy piłkarz naszej ekstraklasy. Pozostaje tylko pytanie – ile فotysz tak naprawdę jest wart?

Rudniew będzie najdroższy. Ile wart jest dziś?
Reklama

– Najłatwiej byłoby powiedzieć, że tyle, ile ktoś za niego zapłaci – śmieje się Tomasz Kaczmarczyk, menedżer m.in. Ireneusza Jelenia. – Jeśli Lech może go sprzedać za pięć milionów euro, a podobno wpłynęła oferta za siedem (z włoskiej Genui – przyp.PT), to powinien puścić go wolno. To są naprawdę dobre pieniądze. Pamiętam, jak pośredniczyłem w transferze młodego chłopaka ze Slavii Praga, reprezentanta Czech. Oferowali im naprawdę dużą kasę, ale poróżnili się o pół miliona. Gość złapał kontuzję i odszedł za grosze. Za te pięć milionów, to w Poznaniu kupiliby kilku nowych, a i tak by im jeszcze zostało.

– Więcej, niż sześć milionów Lech nie dostanie. I to przy założeniu, że do licytacji przystąpi kilka klubów – twierdzi Edgars Ikstens, menedżer z Łotwy – Sama wartość Artjoma jest porównywalna do Roberta Lewandowskiego. Rudniew zdobył więcej goli, ale brakuje mu systematyczności. Średnią bramek na mecz może i ma wysoką, ale strzelił tylko w ośmiu z 17 spotkań.

Reklama

Kaczmarczyk, jeden z najbardziej znanych polskich agentów, za „piątkę” Rudniewa by oddał. Ikstens – również. Serwis transfermarkt.de wycenia go na 3,3 miliona euro. Trudno uwierzyć, żeby włoska Genua celowo przepłacała za Łotysza ponad dwukrotnie.

Jurijs Dementievs, kolejny فotysz z menedżerską licencją FIFA i dobry znajomy Rudniewa (obaj pochodzą z miasta Daugavpils), napastnika wycenie jeszcze niżej. – Wiem o jednym z angielskich klubów, skłonnym zapłacić za niego około pięciu milionów euro. Tyle wart to on nie jest. Jak dla mnie, to dwa, góra trzy miliony. Nie więcej – uważa.

Kim jest ów klub? Wg informacji Weszło, chodzi o Fulham. Dementievs miał wytransferować Rudniewa zimą do Anglii, ale Lech na transakcję się nie zgodził. – To byłoby dla niego dobre miejsce, odnalazłby się na Wyspach Brytyjskich. Myślę, że poradziłby sobie w Bundeslidze, Rosji, a także Premiership, ale w klubie ze środka tabeli. Hiszpania? Nie, tam go nie widzę. Sądzę, że dopiero transfer do mocnej ligi, najlepiej do Anglii, pokaże, ile naprawdę jest wart – mówi فotysz. Jego rodak, Ikstens potwierdza: – Słyszałem od znajomych skautów z Anglii, że kilka klubów Premiership bardzo uważnie obserwuje Artjoma.

Grono zainteresowanych jest jednak znacznie szersze. Anglia – Fulham, Newcastle. Niemcy – Hamburger SV. Rosja – Anżi Machaczkała. I do tego włoska Genua oraz Porto. – Portugalczycy są nim bardzo zainteresowani – potwierdza Bruno Oliveira, portugalski menedżer, działający od kilku lat również na polskim rynku. – Oglądają go od trzech miesięcy, czyli, jak na tak duży i poważny klub, to raczej niedługo. Takich decyzji nie podejmuje się w ciągu jednego dnia. W Porto wiedzą, że jesień zanotował świetną, a w dodatku pamiętają jego występy w Lidze Europejskiej. Jest piłkarzem godnym uwagi, ale tych na liście mają więcej – opowiada.

Zwłaszcza, że Ikstens wymienia kilku młodych piłkarzy spoza pięciu najmocniejszych lig, którzy zimą mają być łakomymi kąskami: Portugalczyk Bebe, Santini z NK Zadar, Lafata z Jablonca, Furholm z Interu Ruku i właśnie Rudniew. – Zdecydowanie najdroższy jest فotysz – mówi.

Wracając do Porto, to klub owszem szuka napastnika, ale bardziej pod kątem letniego okna transferowego. – Zimą raczej się nie zdecydują – uważa Oliveira. Dziś trener Vitor Pereira dysponuje bardzo szeroką kadrą i plan jest taki, aby w pierwszej kolejności tę kadrę trochę odchudzić. Pół roku temu klub na zakupy wydał około 40 milionów euro. Na jedynego napastnika, Klebera z Atletico Mineiro, przeznaczył ledwie dwa i pół miliona. – I gdyby za taką kwotę dostępny był też Rudniew, to by go wzięli. Tylko, że mowa jest co najmniej o dwukrotnie wyższej sumie. Dla Porto jest to temat, który trzeba poważnie przeanalizować. Plusem فotysza jest to, że idealnie wpasowuje się w profil piłkarza, którego klub szuka. Jest typowym egzekutorem, a ktoś taki jest teraz potrzebny – mówi Oliveira.

Kaczmarczyk: – Poważne europejskie kluby wiedzą dokładnie, jaki typ zawodnika potrzebują. Zdają sobie sprawę, że nowy nabytek, na którym mają wydać kilka milionów, musi pasować do stylu zespołu i koncepcji trenera.

– Jeśli Lech rzeczywiście chce siedem baniek, to jest niewiele klubów, które tyle za niego zapłacą. Tych topowych nie ma co liczyć, bo one Rudniewem zainteresowane nie są. Ale dla przeciętniaków z Niemiec, Francji czy nawet Włoch to kwota zbyt wysoka. Średniacy Ligue One, jak Auxerre, Sochaux czy Nancy takiej kasy nie mają – mówi Kaczmarczyk. – Pod tym kątem fenomenem są Turcy, którzy jak zobaczyli Mierzejewskiego na boisku z Francją to się zachłysnęli.

Minusem Rudniewa może być… narodowość. Za piłkarzy z Łotwy nie płaci się grubych milionów. Rok temu, jak po Darvydasa Sernasa zgłosił jeden z zagranicznych klubów, to reakcja na kwotę (Widzew chciał 1,4 miliona euro) była prosta: Tyle? Aż tyle za Litwina?! W żadnym wypadku ich nie porównujemy, ale to, skąd dany zawodnik pochodzi, ma znaczenie. – To, że jest z Łotwy i strzela w Polsce nie oznacza, że w Portugalii sobie nie poradzi – mówi Oliveira. – Fakt faktem, że pod tym kątem to do Porto nie pasuje. Owszem, połowa kadry to obcokrajowcy, ale prawie wszyscy pochodzą z Ameryki Południowej. To trochę inna mentalność.

Dementjevs zwraca uwagę na jedną, poważną rysę w życiorysie Rudniewa. Reprezentacja. – Jeśli w niej gra, co wcale nie jest zbyt częste, to nie strzela. Dobry napastnik powinien strzelać zawsze, niezależnie od drużyny, a Artjom w kadrze zdobył jedną bramkę. Z Maltą – zauważa. – Styl naszej reprezentacji oparty jest na kontratakach, a nie ataku pozycyjnym tak, jak w Lechu. Napastnik musi się więc cofać po piłkę, grać bliżej środka boiska, a to nie jest coś, co odpowiada Rudniewowi. Z Maltą strzelił, bo to my musieliśmy przeważać – tłumaczy Ikstens.

Ten pierwszy wysnuwa jeszcze jedną ciekawą teorię. – Nieduży krok wprzód Rudnevsa z Węgier do Polski okazał się strzałem w dziesiątkę. Może teraz też warto zrobić taki mniejszy kroczek i wyjechać do Holandii lub dobrego, solidnego klubu w Rosji? Gdyby wtedy regularnie trafiał… – zaciera ręce Dementjevs.

– Kiedyś Igors Stepanovs przeszedł ze Skonto do Arsenalu za dwa miliony funtów. Za trzy miliony euro Andrejs Stolcers z Szachtaru trafił do Fulham, ale biorąc pod uwagę zmianę w gospodarce, dziś byłyby to cztery miliony – analizuje Ikstens. Wszystko wskazuje na to, że Rudniew wkrótce pobije rekord i na Łotwie, i chyba też w Polsce. Pytanie tylko – kiedy. Czy już teraz, czy dopiero za pół roku.

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama