Reprezentacja Polski zamieszka w hotelu Hyatt w centrum Warszawy (nie jest to ścisłe centrum), a trenować będzie na stadionie Polonii. Kto zna stolicę, ten złapie się za głowę. Przecież zdecydowanie bliżej jest obiekt Legii. Z Hyatta można się na niego dostać bardzo szybko, bez ryzyka korków, dosłownie w kilka minut.
Polonia to jednak inna bajka. Trzeba przebić się przez centrum albo Wisłostradą. Jedno i drugie – nawet przy eskorcie policji – może być w godzinach szczytu BARDZO czasochłonne.
W ogóle z tym Hyattem to dziwna sprawa. Większość drużyn unika mieszkania w centrum miasta, ale oczywiście są i drużyny, które to lubią. Zazwyczaj są to przedstawiciele krajów – hmm – „otwartych”. Np. Amerykanie najczęściej biorą najlepszy hotel w centrum miasta i wychodzą sobie z niego jak chcą i kiedy chcą – na zakupy, na kawę, na spacer.
Polacy dokonali jednak dziwnego wyboru. Skoro zawsze są odcięci od świata, to wiadomo, że i tym razem będą: na czas turnieju nie zmieni się nagle mentalność. Zawodnicy zostaną więc skoszarowani w hotelu, ogrodzeni, odseparowani. Hyatt do tego się nadaje – niby jest w mieście, ale jak się z niego wyjdzie, to za bardzo nie ma dokąd pójść (chyba, że do rosyjskiej ambasady, która jest za płotem). Z dwóch ruchliwa droga.
Niby więc centrum, ale jednak odludzie.
Zastanówmy się, czym się sztab kadry kierował. Chciał mieszkać w centrum miasta? No to chyba powinno to być centrum pozwalające na jakiekolwiek korzystanie z tego miasta – np. Sheraton spełnia ten warunek. Hotel w centrum, ale w takim miejscu, z którego i tak wszędzie jest daleko – to bez sensu. Już lepiej zarezerwować ośrodek pod Warszawą, z jakimś dobrze zagospodarowanym terenem (zieleń, ogrody, spokój) plus oczywiście boiskiem. Hyatt zieleni nie ma żadnej.
A tu mamy – betonową twierdzę i boisko, na które trzeba będzie długo dojeżdżać. No i jeszcze jeden minus – Hyatt jest na tyle duży, że z pewnością reprezentanci Polski nie dostaną go „na wyłączność”. Będą po prostu spali w hotelu, który oprócz nich przyjmować będzie innych gości. Wybierając podmiejski ośrodek treningowy i tego można byłoby uniknąć.
Absurdem jest to, że Polska swoją bazę wybrała niemal jako ostatnia spośród finalistów ME, podczas gdy powinna jako pierwsza. Przecież gra w swoim kraju i znała od razu rozkład meczów (co, gdzie, kiedy). Zamiast czekać, aż cudzoziemcy zarezerwują co lepsze ośrodki, można było działać.
Ale nie, to by było… zbyt logiczne.