Michał Probierz w pierwszym wywiadzie po przejściu do Arisu: – Zapewniam Weszło, że mam tu lotnisko

redakcja

Autor:redakcja

06 listopada 2011, 19:58 • 5 min czytania

– Prowadziliśmy negocjacje od kilku dni i ważne było dla mnie, żeby to nie wyszło, bo wie pan, różnie bywa. Niektórzy pewnie by się naśmiewali, nie wierzyliby w taką opcję, więc woleliśmy tego nie komentować. Aris miał do wyboru kilku kandydatów, w tym Włocha, Niemca i Francuza, ale zdecydowali się na Polaka. Teraz trzeba to docenić i zrobimy wszystko, żeby tę szkołę polską jak najlepiej zaprezentować – mówi nowy trener Arisu Saloniki, Michał Probierz.
Podczas naszej ostatniej rozmowy wypowiadał się pan pesymistycznie na temat szans polskich trenerów na pracę w poważnej zagranicznej lidze. A tu proszę… Rzeczywistość przerosła marzenia?
Nie do końca. Propozycje miałem, ale zazwyczaj wybierano trenerów z Italii, Hiszpanii czy z Francji. Rzadko się zdarza, że ktoś stawia na Polaka. Pozytywne, że w końcu się na to zdecydowano.

Michał Probierz w pierwszym wywiadzie po przejściu do Arisu: – Zapewniam Weszło, że mam tu lotnisko
Reklama

Już wcześniej miał pan propozycję z Arisu?
Tak.

To dlaczego jej pan nie przyjął?
Wcześniej nie miałem możliwości odejścia.

Reklama

I jak to teraz wyglądało? Zadzwonili i zapytali – „panie trenerze, zdecyduje się pan w końcu?”
Był telefon, spotkaliśmy się z działaczami, rozmawialiśmy osiem godzin, doszliśmy do konkretów. I ja, i działacze mieliśmy trzy dni do namysłu, potem spotkaliśmy się jeszcze raz i doszło do tego, że zostałem trenerem.

Musieli pana przekonywać, że tak długo rozmawialiście?
Mieli kilku kandydatów i musieli wybrać jednego. Cieszę się, że mieli do wyboru trenera włoskiego, niemieckiego i francuskiego, a postawili na Polaków.

To jakich argumentów pan użył, że akurat polska wizja do nich trafiła?
Nie wiem. Trzeba pytać działaczy.

Oni wypowiadają się o panu bardzo optymistycznie i z dużą wiarą. Ale sam „transfer” Michała Probierza był szokiem i dla Polaków, i jak przypuszczam – Greków.
Też mi się tak wydaje. Teraz trzeba to docenić i zrobimy wszystko, żeby tę szkołę polską jak najlepiej zaprezentować. Jest ze mną asystent, który pracował ze mną w Jagiellonii, i w ŁKS-ie. Musimy teraz przekonać zawodników, którzy tu są, do naszej filozofii i wizji grania.

Miał pan jakiekolwiek wątpliwości przed związaniem się z Arisem?
Był taki okres, gdzie mieliśmy z moim asystentem kilka ofert i ta opcja była najlepsza. Nie chcieliśmy się też ruszać do gorszej ligi.

Po tym, jak pan przeszedł do ŁKS-u, wiele osób zastanawiało się, co trener z taką marką robi w takim klubie. فódź okazała się trampoliną czy Aris tak czy inaczej w końcu by się zgłosił?
W فKS-ie mogłem przez dwa miesiące poczekać i popracować z fajnymi, doświadczonymi piłkarzami, jak Marek Saganowski, Marcin Mięciel, Antek فukasiewicz czy kilku młodszych. Cieszę się, że przyjęli naszą wizję, trenowali bardzo chętnie i za to muszę im przy okazji podziękować. Wczoraj, jak dostałem sms-a, że przegrali 0:4, nie mogłem uwierzyć. Na pewno bardzo to boli, ale akurat oni są w stanie się podnieść.

Chyba będzie ich pan musiał mobilizować przez telefon, bo wczoraj wyglądali tak, jakby całkiem zeszło z nich powietrze.
Wie pan, nie widziałem tego meczu, więc ciężko mi oceniać. Nie miałem nawet czasu, żeby zajrzeć do internetu, bo jest tu tyle roboty, że chciałbym najpierw to poukładać. Ł»yczę powodzenia فKS-owi i chciałbym, żeby ktoś pomógł ludziom, którzy zarządzają tym klubem

Napisaliśmy na stronie, że zupełnie się panu nie dziwimy, że przyjął pan ofertę z Grecji, ale w Łodzi zostawił pan pewnie paru wrogów…
Wydaje mi się, że nikt nie będzie mi miał tego za złe. Musiałby to być ktoś niepoważny, bo akurat opcja wyjazdu była od samego początku. Ja tylko nie ujawniałem, że czekamy na ofertę zagraniczną i możemy tylko pomóc فKS-owi w tym momencie, kiedy mieszkałem w Łodzi. Rozstaliśmy się w bardzo dużej zgodzie, bo działacze już na początku wiedzieli, że jest taka opcja.

Czyli faktycznie zastrzegł pan zapis w kontrakcie, że jeśli przyjdzie ciekawa oferta, to może pan odejść bez jakichkolwiek roszczeń?
Mówiłem działaczom, że jest opcja wyjazdu i jeśli od razu opowiadałbym o tym w mediach, to pewnie wszyscy by się śmiali, bo to u nas typowe. Wiedziałem, że mam kilka ofert z zagranicznych klubów, czekaliśmy tylko na odpowiednią. Fajnie, że ktoś się interesuje polskim trenerem.

Powie pan coś więcej o tych propozycjach?
Nie, nie ma to dziś znaczenia.

W Polsce często pan narzekał na warunki do treningów, na infrastrukturę…
Stronę Weszło mogę zapewnić, że mam lotnisko. Boiska też są, może nie siedemnaście, ale są dwa do treningu, baza, siłownia, jest plac do treningu bramkarskiego i plac do rozgrzewek. Warunki są dobre. Pozostaje tylko kwestia trafienia do zawodników, bo nie wygrali jeszcze w tym sezonie i mam nadzieję, że nastąpi to za dwa tygodnie.

Zdecydował się pan usiąść na ławce już w pierwszym meczu z Olympiakosem. Nie lepiej było obejrzeć go na spokojnie z trybun? Trudno, żeby pan już odpowiadał za wynik.
Nie, tu akurat się nie zgodzę. Jeżeli wziąłem ten klub, to jakąś odpowiedzialność biorę. Zabrakło mi tylko jednego dnia treningowego i nie zdążyliśmy zrobić stałych fragmentów gry. Z Olympiakosem straciliśmy właśnie trzy bramki po stałych fragmentach. Najbardziej boli, że w taki sposób to spotkanie przegraliśmy. Dwa razy odrabialiśmy straty, ale trochę nam zabrakło.

Zna pan już nazwiska wszystkich piłkarzy?
Ciężko… Te nazwiska są różnie pisane. Walczymy z tym.

Faktycznie zastał pan w klubie 37 zawodników i od razu odsunął dwunastu?
Trochę inaczej… Zostawiliśmy 22 zawodników w kadrze, reszta ma tworzyć drugi zespół, ale też będą z nami trenowali. Dodatkowo jest młodzież, która zdobyła mistrza Grecji i trzecia grupa piłkarzy kontuzjowanych i przechodzących rehabilitację.

Czyli ilu łącznie?
37.

Porównując z polską ligą, potencjał tych piłkarzy jest dużo większy?
Ciężko to właściwie ocenić po jednym treningu. Jest wiele rzeczy, które wymagają poprawy.

Działacze postawili przed panem jakiś konkretny cel?
Zobaczymy. Aris to uznany zespół w Grecji i wszystkim zależy na awansie do Ligi Europejskiej. Będzie ciężko, ale powalczymy.

Więcej telefonów odbierał Pan ostatnio od polskich czy od greckich dziennikarzy?
Z Polski z nikim na ten temat nie rozmawiałem, bo chciałem, żeby jak najdłużej udało się utrzymać tę sprawę w tajemnicy. Prowadziliśmy negocjacje od kilku dni i ważne było dla mnie, żeby to nie wyszło, bo wie pan, różnie bywa. Niektórzy pewnie by się naśmiewali, nie wierzyliby w taką opcję, więc woleliśmy tego nie komentować.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Polecane

Media: Zaskakujący scenariusz. Polska siatkarka może zmienić obywatelstwo

Wojciech Piela
3
Media: Zaskakujący scenariusz. Polska siatkarka może zmienić obywatelstwo
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama