Od miesięcy fani futbolu na całym świecie mają okazję oglądać telenowelę z Carlosem Tevezem w roli głównej. O tyle jest to jednak historia ciekawa, że główny bohater tego tasiemca wcale nie jest dojrzałym farmerem z okrągłą sumką i pokaźnym wąsem, który wybiera między miłością do służącej Any Lucii, a długoletnim małżeństwem z Marią. Nie. Carlos jest buntowniczym Latynosem, który wyemigrował z rodzinnych stron za lepszymi pieniędzmi. W poprzednich sezonach okazało się, że jego wybranką serca została Mamona, zaś w ostatnich odcinkach widzowie coraz bardziej przekonują się, że Argentyńczyk próbuje zrobić sobie w pracy swój prywatny folwark.
Nie tak dawno nikt nie wyobrażał sobie Manchesteru City bez Teveza w składzie. Mancini od niego zaczynał kompletowanie składu, siła rażenia The Citizens opierała się na nim. Tak było, aż do początku tego sezonu. Niezastąpiony do tej pory kapitan, w tym sezonie, na boisku pojawiał się pięciokrotnie (3 mecze ligowe i po jednym w Lidze Mistrzów i Pucharze Ligi), z czego tylko trzy razy wybiegał w podstawowej jedenastce, nie strzelił żadnej bramki. Wszyscy pamiętamy końcówkę września, gdy nadszedł moment kulminacyjny, kiedy to butny napastnik odmówił pojawienia się na boisku w meczu z Bayernem. To miał być jego koniec na Etihad, Mancini zapowiedział, że Tevez już nigdy nie zagra w jego drużynie, w piłkarskim światku zawrzało.
Od tego czasu minął miesiąc. Najbardziej udany miesiąc dla klubu od dawien dawna. Zespół jest w świetnej formie, nie ma na nich mocnych w lidze. Po dziesięciu kolejkach są liderami z 5 punktową przewagą nad ubiegłorocznymi mistrzami, Manchesterem United. Chyba nie trzeba nikomu przypominać jak wyglądała ostatnia konfrontacja tych drużyn, co doskonale obrazuje potencjał jaki posiadają The Citizens.
W związku z tym, samo nasunęło mi się pytanie, dlaczego Mancini zaczyna pękać. We wrześniu był pewny swego, skreślił Argentyńczyka i wyglądało na to, że choćby klub miał przegrywać mecz za meczem, to będzie je przegrywał bez Teveza w składzie. I chyba każdy zrozumiałby, gdyby tak właśnie teraz to wyglądało – zespół przegrywa, nie ma recepty na strzelanie bramek, snajperzy zawodzą – rzucamy na szalę honor i próbujemy iść na ugodę z banitą. Ale nic podobnego! Dżeko przypomniał sobie, po co został sprowadzony, kibice oszaleli na punkcie Agüero, który strzela bramkę za bramką i nawet Balotelli zrezygnował z przeglądania pornosów i wysadzania kibli, że rzecz strzelania bramek. Manchester stał się krainą mlekiem i bramkami płynącą, zespół wreszcie zaczyna spełniać oczekiwania i tworzyć kolektyw, niczego nie brakuje. Aż tu nagle Mancini oznajmia: Carlos wróci do składu, jeśli nas przeprosi.
Rozumiecie? Gość od dłuższego czasu kładzie na klub, kibiców i trenera to, co zazwyczaj kładzie facet gdy przestaje go coś interesować, ciągnie 200 tysięcy funtów tygodniowo i nie poczuwa się do odpowiedzialności, żeby wejść z ławki na boisko, bo to godzi w jego dumę, a mimo tego, trener jednego z najbogatszych klubów na świecie, płaszczy się przed nim. Miesiąc temu dostał policzek w twarz na oczach całego świata, a teraz oznajmia, że wystarczy przeprosić, a będzie jak dawniej.
Nikomu nie chcę odbierać umiejętności, a już na pewno nie piłkarzowi takiego kalibru, jakim jest Tevez, ale za swoje czyny na ogół ponosi się konsekwencje. Ostatni miesiąc udowodnił, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale jak widać, ani Roberto, ani Carlos tego nie zrozumieli. Mają jeszcze czas. Albo to Włoch zrozumie, że sytuacja jest nieodwracalna i kwestią czasu jest, aż jego podopieczny wykręci mu kolejny numer albo zrobi to Argentyńczyk i zrobi ze swojego bossa po raz kolejny popychadło, pokazując, że on tu rządzi. Bo w przemianę Apacza nie wierzę.
DARIUSZ ZAGOٻDٻON
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]