Marek Jóźwiak, znany dowcipniś, nie wyzbył się starych nawyków i teraz robi sobie jaja z kibiców. Tylko że tym razem są to – jak ująłby to red. Godlewski – także jaja z pogrzebu. – Miałem więcej transferów trafionych niż chybionych – oświadczył zdumionej dziennikarce „PS”, a następnie zaczął wyliczać swoje transferowe strzały w dziesiątkę. Niestety, Marek Jóźwiak chyba uważa właściciela Legii Mariusza Waltera za podstarzałego idiotę. Walter przecież dopiero co powiedział: – Ten rok jest obarczony tak wieloma błędami w kwestii transferów, że wyczerpał naszą tolerancję wobec nietrafnych decyzji.
Uwaga, Mareczek przemawia: – Każdy transfer ma określoną rolę do spełnienia. Kelhar miał wzmocnić rywalizację na środku obrony i tak jest. Gdyby dostał więcej szans, udowodniłby, że było warto go ściągnąć. Cabral to mistrz świata do lat 20, dostał powołanie do kadry Argentyny. W meczu w Pucharze Polski jego wejście zrobiło różnicę i odwróciło losy spotkania. Podobnie Manu i Hubnik. To zawodnicy, którzy mieli określone zadania i z nich się wywiązali. Jestem zawiedziony, że niektórzy nie dostali szansy – choćby Kelhar. Nie ustalam składu, ale często daję rady Skorży. Chciałbym aby częsciej z nich korzystał.
Kelhar faktycznie wzmocnił rywalizację między środkowymi obrońcami – wzmocnił ją tak bardzo, że teraz jak już nie ma kto grać na środku obrony to trener woli wystawić tam pomocnika (Vrdoljaka) lub kogoś z jedną urwaną nogą (Choto). W podobny sposób rywalizację między środkowymi obrońcami Widzewa Łódź wzmocnił Bogdan Straton. Cabral mistrzem świata do lat 20 to był zanim przyszedł do Legii i to mistrzostwo to wciąż jego jedyny plus. Chwalenie Manu uznajemy za objaw skrajnej desperacji. W dalszej części rozmowy Jóźwiak liczy na „potencjał Antolovicia” oraz zachwala klasę Kneżevicia.
Ktoś albo kłamie, albo ktoś jest głupi. Kłamie lub jest głupi:
a) Mariusz Walter: – Ten rok jest obarczony tak wieloma błędami w kwestii transferów, że wyczerpał naszą tolerancję wobec nietrafnych decyzji.
b) Marek Jóźwiak: – Miałem więcej transferów trafionych niż chybionych.
Dobrze byłoby przeprowadzić konfrontację, ale zachodzi podejrzenie, że w Mariusz Walter w wewnętrznej kieszeni marynarki nosi wymówienie dla Jóźwiaka, więc ich najbliższe spotkanie mogłoby się skończyć w sposób mało przyjemny.
Na zakończenie zaglądamy na chwilę do drugiego warszawskiego klubu, czyli Polonii. Tam trwają ostatnie przygotowania do meczu z Jagiellonią. Dziennikarz „PS” zapytał się Jacka Zielińskiego o niedoszły transfer Frankowskiego do Polonii (w 2008 roku). Wtedy Zieliński powiedział: – Nie ma tematu Frankowskiego. Tomek w takiej formie, jaką kiedyś prezentował w Wiśle, byłby wzmocnieniem, ale od tamtej pory minęło kilka lat. Poza tym my preferujemy inny styl gry niż ten prezentowany przez tego zawodnika.
No, bardziej jednoznacznie nie da się piłkarza spuścić na drzewo, prawda? Teraz okazuje się jednak, że Zieliński nie chciał Frankowskiego, ponieważ… za bardzo go szanuje.
Uważajcie, to dobre: – To nieprawda, że on nie przyszedł na Konwiktorską przeze mnie. Wtedy nie wyraziłem zgody, aby przyjeżdżał do nas na testy, a bez nich klub nie chciał go zatrudnić. Nie zgodziłem się ze względu na szacunek do tego piłkarza.
Jacusiu, też sądziliśmy, że z Frankowskiego nic już nie będzie i się pomyliliśmy, ty też się pomyliłeś, ale weź tu nas teraz nie kituj, że nie sprowadziłeś piłkarza, bo tak bardzo go szanowałeś. To mniej więcej tak, jakbyśmy w 2012 roku napisali, że zawsze uważaliśmy Franciszka Smudę za największego erudytę w kraju.
Naprawdę, dobry kawałek.
– Chciał pan tego piłkarza?
– Tak.
– To dlaczego u was nie gra?
– Bo miał przyjechać na testy.
– To dlaczego nie przyjechał?
– Bo ja nie chciałem, żeby przyjeżdżał.
– A była możliwość zakontraktować go bez testów?
– Nie.
– Ale bardzo go pan chciał?
– Bardzo!