Awaria.
Mieliśmy małą awarię, ale to i tak nic w porównaniu z awarią w Lechu Poznań. “Kolejorz” przegrał kolejny mecz i na dziś tylko Cracovia ma więcej porażek w ekstraklasie. Brawa dla Ruchu Chorzów, który w tej rundzie ograł u siebie już Lecha, Wisłę i Legię, w dodatku bez straty gola. Poznaniacy na dziś mają już potężną stratę do czołówki. Wprawdzie zaraz zaczną wspinać się w górę tabeli, bo w tym roku mają do rozegrania jeszcze pięć meczów ligowych, w tym aż cztery u siebie (w tym teraz trzy z rzędu u siebie), ale powalczyć o puchary może być trudno.
Czy w Chorzowie to była porażka trenera Bakero? Nie. To znaczy bardziej porażka z Ruchem była zasługą Bakero niż zwycięstwo z Manchesterem City, bo Hiszpan pracuje o kilka dni dłużej, ale mimo wszystko trudno go obarczać odpowiedzialnością za chociaż jeden z tych wyników, nawet biorąc pod uwagę, że w niedzielę namieszał ze składem.
Piszemy to dlatego, że śmieszą nas ludzie, którzy krzyczą, że to Bakero pokonał Manchester City, a przy Jacku Zielińskim by się to nie udało. Koronny argument – wyjątkowo odważne zmiany przeprowadzone przez Hiszpana. “Zieliński nie odważyłby się zdjąć Peszki” – napisał ktoś u nas w komentarzach. A kogo Zieliński zdjął w Turynie, w meczu przeciwko Juventusowi? Czasem nie Peszkę właśnie? “Zieliński nie odważyłby się zdjąć Stilicia” – to też padło. A kogo Zieliński zdjął w Turynie? Czasem nie Stilicia właśnie?
Pojawiał się w komentarzach też argument, że Bakero postawił na Możdżenia, a Zieliński by tego nie zrobił. Po pierwsze – to Zieliński jako pierwszy bardzo odważnie postawił na Możdżenia, bo ten chłopak zadebiutował w lidze w poprzednim sezonie od razu w pierwszym składzie i to w meczu z ówczesnym liderem, Wisłą Kraków. W ogóle nie można zarzucać Zielińskiemu brak odwagi, bo to on nie bał się wstawić np. Drygasa.
Bakero w dniu meczu z Manchesterem City tak naprawdę nie mógł wiedzieć, kim jest Możdżeń i jak gra. Nie miał go na żadnym normalnym treningu. Dlatego jeśli ktoś posłał Możdżenia na boisko, to był to drugi szkoleniowiec, Kuźma.
Tyle jeśli chodzi o bakeromanię, jaką u niektórych obserwujemy po pokonaniu Manchesteru City.
Przegrała też Polonia Warszawa. Nie zagrała jakieś fatalnego meczu, ale w kluczowych momentach szczęście nie stało po jej stronie. Sebastian Przyrowski dał ciała i odbił prostą piłkę pod nogi Traore, z kolei Daniel Gołębiewski nie trafił nieatakowany z kilku metrów do pustej bramki. Gdyby te dwie akcje potoczyły się “normalniej”, tak jak zazwyczaj, to zamiast 0:1, do przerwy byłoby 1:0. Przyrowski by ten kiepski strzał Buzały złapał, a Gołębiewski do pustaka trafił…
Porażka, kolejna, rozwścieczyła prezesa Józefa Wojciechowskiego. Oznajmił on, że wstrzymuje piłkarzom wypłatę pensji, co oczywiście jest metodą mało cywilizowaną. Zobaczymy, czy PZPN po raz kolejny oleje stworzone przez siebie przepisy, czy też zareaguje. Nieregulowanie zobowiązań finansowych w stosunku do zawodników stanowi przewinienie dyscyplinarne z par. 9, p. 23, ust. 3 lit. a) Regulaminu Dyscyplinarnego PZPN, zagrożone karą finansową, zawieszeniem lub pozbawieniem licencji, a nawet wykluczeniem z PZPN.
Jak Wojciechowski nie chce płacić, to niech nie płaci – nikt nie musi być właścicielem klubu piłkarskiego.