Co za nieprawdopodobny mecz. Manchester United potrzebuje ledwie trzech minut, by odrobić straty z Monachium i w dwumeczu wyjść na prowadzenie. A potem dosłownie po chwili wpada gol na 2:0. I na 3:0. Kiedy wszyscy spodziewają się rozsmarowania Bayernu, nagle dość przypadkowy gol dla Niemców.
Przerwa wszystko odmienia. Druga połowa to KONCERT zespołu Van Gaala. Składne akcje Manchesteru można policzyć na palcach jednej ręki. Kiedy już Bayern wbija upragnionego, dającego awans gola (co za strzał Robbena!), a gospodarze grają w dziesiątkę, to mamy obrazek dawno niewidziany – grę na Old Trafford w dziada z piłkarzami Fergusona. Manchester United przez ostatnie kilkanaście minut nie tylko nie jest w stanie strzelić gola, ale tak naprawdę nie jest nawet w stanie wymienić trzech podań.
Robben, Robben, Robben! Ten gol był naprawdę ZACHWYCAJÄ„CY, to było najtrudniejsze piłkarskie uderzenie – z woleja, ale nie na wiwat, tylko jakby nakrywając piłkę stopą. Można przypadkiem huknąć z pierwszej piłki i “zerwać pajęczynę”, ale nikt nigdy nie uderzy przypadkiem w taki sposób. Efekt tego strzału jest taki, że – co wydawało się niemożliwe – w półfinale Ligi Mistrzów nie mamy ANI JEDNEJ angielskiej drużyny. A przecież nie tak dawno wydawało się, że przedstawiciele Premiership te rozgrywki po prostu zawłaszczyli.