Wielki sukces Michała Żewłakowa

Powoli zaczyny zazdrościć chłopakom z IFFHS (tym od GKS Katowice Bełchatów) poczucia humoru. Wszyscy przez lata traktowali ich rankingi poważnie, zamieszczali w gazetach, cytowali, Jerzy Engel do dziś pęka z dumy, że w jakimś zestawieniu zajął zaszczytne 81. miejsce. A oni – autorzy zestawień – zwyczajnie robią sobie jaja. Oto oficjalny komunikat:
„Michał Ł»ewłakow zajął czwarte miejsce w głosowaniu na najpopularniejszego piłkarza na świecie. Reprezentant Polski w plebiscycie zorganizowanym przez Międzynarodową Federację Statystyków i Historyków Futbolu (IFFHS) zebrał 53 939 głosów. W Europie zawodnika Olympiakosu Pireus wyprzedził jedynie występujący w Galatasaray Stambuł Turek Arda Turan (2. miejsce na świecie), który zebrał 91 887 głosów. Na świecie więcej od Polaka głosów zebrali tylko Carlos Alberto Pavon (1. miejsce, Honduras/Real Espana San Pedro Sula) i Mohamed Aboutreika (3. miejsce, Egipt/Al Ahly Kair). Lionel Messi, który został uznany najlepszym piłkarzem świata 2009 roku, zajął w plebiscycie 31. pozycję”.

Myślicie, że chodzi o Michała Ł»ewłakowa czy zadziałał syndrom GKS i tak naprawdę czwarty był Michał Marcin Ł»ewłakow? Dobra, nieważne. Cieszmy się sukcesem Polaka. Nie musiał robić z siebie modnisia, jak David Beckham. Nie musiał obwieszać różańcem, jak Cristiano Ronaldo. Nie musiał udawać grzecznego chłopca, jak Kaka. Nie musiał straszyć z okładek tabloidów, jak Rooney. Był po prostu sobą. W tym całym skomercjalizowanym świecie zwyczajnie był sobą. I odsadził całą tę konkurencję. Michał (Michał Marcin?), jesteś wielki!

A na kogo wy głosowaliście? Naszymi cichymi faworytami byli Andrzej Rybski, Szymon Sawala oraz Karol Gregorek.