Dziwny piłkarz jest z Antoniego Łukasiewicza. Posturę ma jak trzeba, czyli przypomina sportowca. Nie jest garbaty, nie ma wystaje mu łopatka, prosto biega, nie kuleje, nie ma nadwagi. Do tego dość silny fizycznie, z dobrym wyskokiem. Jak kopie piłkę – to zazwyczaj tak konkretnie, w jakimś mniej więcej zamierzonym kierunku i z siłą. Głupi też nie jest, raczej zalicza się do tych inteligentniejszych zawodników naszej ligi.
Ma tylko jeden problem – wszystko co robi, robi nie w tę stronę. Jak strzela – to na własną bramkę. Jedyne gole, jakie strzelił w całej karierze, były samobójcze (bodajże już pięć). No i kiedy notuje asystę, to też samobójczą. Jak w meczu z Polonią Warszawa. Albo jak dzisiaj, kiedy wyłożył piłkę Pawłowi Brożkowi na 1:0 dla Wisły.
Serio – nie wiemy, co z tym gościem zrobić. Kazać mu się przez 30 sekund kręcić w kółko, a dopiero potem – jak straci orientację w terenie – puścić do gry? Zawsze będzie jakaś szansa, że zaatakuje właściwą bramkę.