Czarny? Nie, zwyczajny dzień polskich drużyn!

redakcja

Autor:redakcja

06 sierpnia 2009, 22:19 • 2 min czytania

Można byłoby powiedzieć, że czarny dzień polskich drużyn w europejskich pucharach. Ale chyba bardziej na miejscu byłoby stwierdzić – zwyczajny dzień polskich drużyn. Jeden remis, dwie porażki, dwa nasze zespoły za burtą i tylko Lech – dzięki olbrzymiej zaliczce z pierwszego spotkania – gra dalej. Legia zagrała całkiem nieźle, no ale miała w swoim składzie Piotra Gizę – za ten mecz zasłużył na dziewięć ćwielongów (nasza jednostka nieskuteczności). I przez nieporadność tego pomocnika nie udało się wbić kolejnych goli naprawdę kiepściutkiemu Broendby.
Wiadomo, że leci Jacek Grembocki – no bo przegrał w Holandii z Bredą. Jeśli załapie się na miejsce w samolocie z powrotem, to już będzie jego prywatny sukces. Ale niech się nie zdziwi, jak prezes Wojciechowski anuluje mu bilet. Teraz na gorące krzesło wskoczy Franciszek Smuda, który łudzi się, że budowlańca z JW Construction lekko pohamuje. Niech się łudzi – jego sprawa.

Czarny? Nie, zwyczajny dzień polskich drużyn!
Reklama

Ciekawe jednak, ile jeszcze ważnych prób może zawalić Jan Urban. Wydaje się, że on ma nieograniczony limit zaufania ze strony właścicieli klubu. A niestety, rok w rok w pucharach klecony przez Janka zespół wypada z gry, zanim na dobre gra się zacznie. Nie za bardzo rozumiemy, dlaczego – po dobrym meczu z Zagłębiem Lubin – na ławce usiadł Adrian Paluchowski. Bo, jak mówi Urban, nie ma doświadczenia? Sorry, ale to głupie gadki. Kowalczyk w Genui też nie miał. Citko w Lidze Mistrzów – też nie. Doświadczenie to w naszej piłce słowo klucz, ale z reguły oznacza „nabytą umiejętność unikania gry, odpowiedzialności, chowania się w kluczowych momentach za plecami kolegów, tak aby nikt się nie mógł przyczepić, ewentualnie grę w stylu ja do ciebie, ty do mnie, by ograniczyć straty” (definicja własna).

Reklama

Ale OK – chce grać Urban staruchami, to niech gra. Tylko niestety, na razie będzie to granie wybitnie lokalne. W pucharach – tak jak rok temu – pozostał nam tylko Lech. Całe szczęście, że w pierwszym meczu piłkarze Fredrikstad nie rozumieli przepisu o rzucie rożnym i co ktoś kopnął spod chorągiewki, to wpadło. Ale na powtórkę z zeszłego roku i występy „Kolejorza” jeszcze wiosną zdecydowanie byśmy nie liczyli.

Najnowsze

Niemcy

Hajto namawiał Niemców do zatrudnienia Papszuna. „Tłumaczyłem trzy godziny”

Michał Kołkowski
2
Hajto namawiał Niemców do zatrudnienia Papszuna. „Tłumaczyłem trzy godziny”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama