Marcin Burkhardt – uwaga, uwaga – nie ma już motywacji do gry w Szwecji. To znaczy mówi, że trudno mu będzie mu tę motywację znaleźć, ale to chyba to samo. Zresztą, on z motywacją ma problemy permanentne i chyba wrodzone.
“Bury” był ostatnio na testach w Metaliście Charków. Oczywiście wypadł genialnie, fantastycznie, zdumiewająco i czarująco, oczywiście miejscowi kibice zacierali ręce, a miejscowe dziewuchy nakładały świeże stringi. Ale nic z tego nie będzie. Bo Szwedzi (Norrkoeping, przedostatni klub drugiej ligi) zażądali za niego miliona euro. Gdyby naszego Marcinka puścili chociaż za pół, to cały Charków by się dziś bawił na jego koszt. Ale nie – działacze zwietrzyli jak wielki skarb mają i powiedzieli: milion albo nici z transferu! Nie musimy dodawać, że jest to wersja, która wyszła z “obozu Burkhardta”.
Na stronie legia.com.pl czytamy: “Jestem zmęczony i rozczarowany – powiedział “Bury”. – Myślę, że teraz będzie mi bardzo trudno znaleźć motywację do dalszej gry w Szwecji. Najlepszym wyjściem byłoby dla mnie zostać na Ukrainie i nie wracać do Norrkoping. Metalist gra w europejskich pucharach, a występy w tych rozgrywkach to marzenie każdego piłkarza. Myślę, że wszystko ułożyło się bardzo źle i dla mnie, i dla mojego szwedzkiego klubu. Metalist razem ze mną testował piłkarza z Argentyny. Choć trener Markiewicz powiedział mi, że byłem od niego dużo lepszy, to teraz oni wezmą jego, a nie mnie”.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT