Każdy piłkarz, którego się spyta o kasę, opowiada: – Wychowałem się w ciężkich warunkach i mam szacunek dla pieniędzy. Lepsze zarobki nie zmieniły mnie, jestem tym samym człowiekiem, wciąż najważniejsza jest dla mnie rodzina. Na ile mogę, pomagam rodzicom…
A potem przychodzi chwila szczerości. Ireneusz Jeleń na łamach “Magazynu Futbol” mówi: – Mam wielką słabość do… ubrań. Oj, na to idzie naprawdę sporo. Tutaj sobie nie żałuję. Bardzo lubię jeździć na zakupy do Paryża. Wtedy idziemy z rodziną na słynne Pola Elizejskie i zaczyna się buszowanie po sklepach. Przyznam ci się, że za jednym razem potrafię wydać z żoną 10-12 tysięcy euro na ciuchy. I co ciekawe, to wcale nie żona więcej wydaje z tej puli. To ja jestem taki trochę strojniś, często zmieniam ubrania, więc większość wydanych pieniędzy przypada na mnie.
Tak, dobrze przeczytaliście. Facet za jednym razem potrafi wydać ponad 50 tysięcy złotych na ubrania. ZA JEDNYM RAZEM. Irku, fajnie, zarobiłeś talentem i ciężką pracą, ale opanuj się. Za chwilę skończysz grać w piłkę, a zamiast kasy na koncie, zostaną ci sterty zbyt małych, niemodnych już i zjedzonych przez mole ubrań.
Spójrz na zdjęcie – tak się prezentowałeś pięć lat temu, w sweterku z Płocka, a nie z Paryża. Też ładnie.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT