Znana zasada – jesteś biedny, to znaczy, że nie stać cię na dziadostwo. Legię najwyraźniej stać. Właśnie zakończyła hiszpański eksperyment i po wydaleniu z kraju Descargi i Tito, teraz rozwiązała kontrakt z Mikelem Arruabarreną. Balbiny nawet nie wspominamy, bo nie pamiętamy, jak miał na imię.
Wypłacono więc dwa pełne roczne kontrakty i kontrakt za pół roku Arruabarreny. Do tego odprawy. Skoro hiszpański napastnik miał umowę ważną jeszcze dwa lata, zapewne – jak to jest w zwyczaju – spotkano się po środku drogi i zapłacono mu za kolejny rok z góry. Podobnie z Descargą, bo w to, że niczego nie wziął na odchodne mogą wierzyć tylko najwięksi naiwniacy.
Pamiętajmy też, że Arruabarrena nie przyszedł do Legii za darmo, tylko został kupiony z Tenerife. Lekko licząc, na ten cały szrot poszło jakieś milion euro.
PS Nam jest jednak trochę smutno. “Arru” był jednym z pierwszych nieudaczników, których wzięliśmy na tapetę. Można było na niego liczyć zawsze i wszędzie. Nie wydurniał się jak Tomasz Moskal, który – kiedy tylko napisaliśmy, że nie strzela goli – nagle zaczął strzelać. Nie, Mikel nie trafiał nawet do pustej bramki, ani razu nie zagrał nam na nosie. Dzięki za wszystko.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT