Grzegorz Lato udzielił “Polsce” bardzo obszernego wywiadu na temat swoich pierwszych planów. Przypomnijmy, że od dziś zaczyna on pracę jako prezes PZPN. Jak kogoś fascynuje intelekt króla strzelców mistrzostw świata z 1974 roku, zapraszamy do lektury…
Ochłonął Pan po wyborach?
Dwa ostatnie dni, Wszystkich Świętych i Zaduszki, pozwoliły mi się wyciszyć, nabrać dystansu do ostatnich wydarzeń. W poniedziałek melduję się w Warszawie i zabieram do pracy.
Przeprowadza się Pan do Warszawy?
Nie wyobrażam sobie inaczej. Nie ma możliwości kierowania związkiem przez telefon.
PZPN wynajmie mieszkanie czy zamieszka Pan u syna?
Zorientuję się na miejscu. Z mieszkania syna do siedziby PZPN nie jest tak daleko jak choćby z rodzinnego Mielca. Chyba że utknę w korkach. Może więc do pracy dojeżdżać będę metrem.
To nie przeniesie Pan siedziby PZPN na Południe, choćby do Katowic, jak za czasów Mariana Dziurowicza bywało? Większości członków zarządu łatwiej byłoby tam dojechać, bo warszawka w wyborach została wycięta.
Nie ma takiej opcji. Skończmy żartować. Przez myśl mi nawet nie przeszło, by przenieść siedzibę z Warszawy. A co do wyborów, warszawki wcale nie wycięto w pień. Gdyby prezes Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej Zdzisiek Łazarczyk sam wystartował, na pewno wszedłby do zarządu. Zresztą nie tylko Południe rządzi. Są przecież ludzie z Gdańska, dwóch z Poznania, dwóch z Polski Centralnej, z Łodzi czy Płocka. A Ryszard Adamus i Stefan Majewski to kogo reprezentują, jak nie Warszawę? Proporcje więc są w zarządzie wyważone. Lato: Nie wierzę, by FIFA i UEFA oficjalnie mogły narzucać swego kandydata. Przecież mamy demokrację. To musi być jakaś brudna gra mojego konkurenta
Nowe władze PZPN już wykazały się niegospodarnością, przedłużając delegatom o noc pobyt w hotelu Sheraton. Nie lepiej było pieniądze te wydać na szkolenie młodzieży?
Wybory skończyły się po drugiej. Czy delegaci mieli czekać na dworcu na ławce na poranne pociągi? Jakiś szacunek im się należy. A nie powiedzieć: wynocha na chodnik albo pod most. Zbyszek Boniek wprawdzie mówił, że w Sheratonie trwała popijawa. Jeden czy drugi lampkę koniaku na skołatane nerwy wypił. To normalne. Nikt jednak nie pił na sali obrad. Co najwyżej poszedł do baru i pił za swoje. Na koszt PZPN Finlandia na pewno się nie lała. A ja szampana nawet nie zdążyłem postawić, bo dziewczyny, które miały go rozlać, były zmęczone i zwolniłem je do domu.
A ilu ludzi zwolni Pan z PZPN?
Proszę nie straszyć mi ludzi! Nie siać grozy! Na pewno nie zacznę pracy od straszenia pracowników. Zorganizuję z nimi spotkanie. I powiem, że każdy ma się przyłożyć do swojej pracy, a nie drżeć od razu o utrzymanie posady.
Jak na zimno oceni Pan wyniki głosowania?
Jeśli dostaje się 57 głosów i wygrywa w pierwszej turze, to trudno nie być szczęśliwym. Ja nie wygrałem jednym głosem, a 57. Jeden głos, który komisja uznała za nieważny, też oddano na mnie. A zakwestionowano go tylko dlatego, że nie postawiono krzyżyka w kratce, tylko przy moim nazwisku. To jednak już nie ma znaczenia. Jeżeli Zbyszek Boniek jest zadowolony ze swoich 19 głosów, to ja się pytam, jak to się ma do moich 57. Przecież to trzy razy mniej ode mnie.
Najgroźniejszego rywala niemal Pan znokautował.
Nie tylko media miały innego faworyta. Były i SMS-y. I różnego rodzaju naciski. Tuż przed głosowaniem nakłaniano mnie, bym oddał głosy Zbyszkowi. Nie pękłem. PZPN to jest niezależne pozarządowe stowarzyszenie. I wybrało, kogo chciało. Z tym rząd się musi pogodzić. Muszę też wyjaśnić to namaszczenie Zbyszka przez FIFA i UEFA. Nie wierzę, by oficjalnie mogły narzucać związkowi swojego faworyta. To znowu jakaś brudna gra konkurenta.
Boniek nie chciał z Panem współpracować. Powiedział Panu po wyborach: “Chciałeś rower, to pedałuj”.
Nie było to miłe. Jakbym chciał się do tego odnieść, musiałbym być tak samo arogancki. Nie wiem, czy to zazdrość czy rozgoryczenie przez niego przemawiały. To jego problem. Bo on na pewno nie będzie pedałował.
Nie boi się Pan, że wybory zostaną anulowane? Sylwester Cacek chce kwestionować wyniki w sądzie, bo odebrano mu mandat delegata.
Na zjeździe byli prawnicy i nie mieli zastrzeżeń. Najwyższą władzą PZPN jest walne zgromadzenie, które też potwierdziło prawidłowość głosowania. Prezes Filipiak powiedział już Cackowi, żeby nie przekraczał mandatu danego mu przez Cracovię. Pan Cacek przekombinował. Ale zostawmy to. A jak chcemy robić sensację, to róbmy ją dalej.
Opłaciła się Panu i Pana sponsorom długa i kosztowna kampania. Mówi się, że Pana poplecznik Grzegorz Kulikowski zainwestował w Pana wybór 380 tys. zł.
Ha, ha, ha! Totalna bzdura. Grzegorz to mój przyjaciel. Spotykam się z nim na kawie, ale żeby z tego powodu szukać tak absurdalnych podtekstów. Najbardziej w kampanii pomógł mi Kazek Greń. I jemu zwłaszcza chciałbym podziękować. Dzięki niemu drugi człowiek z Podkarpacia po Brzostowskim został prezesem PZPN. Brzostowski jednak został prezesem z nadania, a mnie wskazali delegaci w demokratycznych wyborach. I za to im dziękuję. Dziekuję też tym, którzy na mnie nie głosowali.
Odbiór społeczny nowego prezesa nie jest, ogólnie rzecz ujmując, najlepszy. Mówi się, że do władzy w piłce wróciło SLD, a nawet Samoobrona.
Ha, ha, ha! Po raz kolejny wkłada mi się w usta to, czego nie powiedziałem. Powtórzę więc, że do żadnej partii nie należałem. Nazywam się Grzegorz Lato. I to wystarczy. Jak chcesz psa uderzyć, to kij zawsze znajdziesz. Część dziennikarzy nie jest zachwycona. Mieli innego faworyta. Ale to nie oni, a delegaci wybierają. A kto jest z Samoobrony?
Choćby Jan Bednarek z zachodniopomorskiego, dziś członek zarządu, dawny poseł Samoobrony.
A ja słyszałem, że ma się właśnie do PO zapisać.
Jan Tomaszewski twierdzi: jaki prezes, taka piłka.
Nie byłem jeszcze na Miodowej. Zaczynam od poniedziałku. A jak Janek powie o kimś dobrze, to proszę o telefon.
Nie obawia się Pan, że sam zostanie z dobordziejstwem inwentarza na lodzie i nie podoła funkcji prezesa? Na razie panuje opinia, że w nowym PZPN są tylko ludzie do reprezentowania, a brakuje osób do roboty.
Słuchajcie, dajcie mi przynajmniej popracować. Wy już z góry macie rozpisane scenariusze. A to nie jest teatr sensacji.
Chce się Pan spotkać z ministrem sportu, który dość późno złożył Panu gratulacje. O czym będzie Pan z nim rozmawiał?
Ważne, że złożył gratulacje. Nie ma sprawy, że zrobił to dopiero dzień później. Wcześniej był zajęty otwarciem boiska. Adaś Giersz w jego imieniu wcześniej pogratulował mi wyboru. A z ministrem na pewno musimy siąść i ustalić zasady współpracy. Nie może być podziałów. To inteligentny minister. Jeden z lepszych w ostatnim czasie. Na pewno znajdziemy płaszczyznę porozumienia. Na uczciwych zasadach. Liczę na jego doświadczenie. Bez pomocy ministra i innych czynników politycznych nie da się naprawić piłki i PZPN.
PZPN wymaga reform, a ordynacja wyborcza preferująca okręgowe związki powinna być zmieniona?
A dlaczego? Dla mnie ważne są wojewódzkie ZPN, które reprezentują kluby. Okręgi: śląski, krakowski czy dolnośląski mają po 700, 400 klubów, które w pośrednich wyborach wybierają swoich delegatów na zjazd. W czym więc problem?
Zbyt mało do powiedzenia na zjeździe mają kluby ekstraklasy. A od nich zależy podniesienie poziomu piłki zawodowej, lepsza gra w europejskich pucharach.
Jeśli chodzi o piłkę zawodową, to zarządają nią spółki akcyjne, do których PZPN, poza przyznaniem licencji na występy w ekstraklasie, nic nie ma. Nie zagląda im w kieszeń czy garnuszek. W statucie PZPN jest dbałość o piłkę amatorską, wszystkie reprezentacje z pierwszą w szczególności i szkolenie młodzieży. A kluby zawodowe mają autonomię. We Francji na przykład wybierają tylko jednego przedstawiciela na zjazd. U nas mają aż 32 delegatów, więc i wpływ na związek mają znacznie większy. Nie rozumiem, co im się jeszcze nie podoba.
Popełnił Pan pierwszą gafę, wywołując niemalże konflikt z Ukrainą, mówiąc, że Euro możemy robić z Niemcami.
Mówiłem, że Euro robimy z Ukrainą. Redaktor Olejnik jednak dociekała – “a jakby coś, jakby Ukraina się wycofała”. Powiedziałem, że jakby mieli odebrać, to zostają nam Niemcy. Jedno słowo mi wyciągnęli i zrobili od razu sensację. Nie będę wymieniał kraju, bo to UEFA decyduje. Ktokolwiek mnie zapyta, to powiem, że na sto procent mistrzostwa Europy odbędą się w Polsce i na Ukrainie, czy na Ukrainie i w Polsce, bo to był pomysł naszych przyjaciół ze Wschodu i należą im się za to wyrazy szacunku.
Jak Pan sobie wyobraża współpracę z prezesem Ukraińskiej Federacji Hryhorijem Surkisem, który na zjeździe poparł zdecydowanie Bońka, a Pana i sekretarza PZPN Zdzisława Kręcinę zdyskredytował?
Po wyborach przeprosiliśmy się i wyściskaliśmy. Miał inną intencję. Popełnił błąd. Ja w życiu bym czegoś takiego w gościach nie zrobił. Trochę zakłuło, zwłaszcza to co powiedział do Zdzisia. Ale to przeszłość. O byle głupstwo się nie obrażam. Współpraca nasza będzie zacieśniana.
Surkis ponoć wściekł się na Adama Olkowicza, że został u Pana wiceprezesem i zapowiedział, że nie chce już z nim rozmawiać.
Pierwsze słyszę. Adaś jest wiceprezesem do spraw zagranicznych. I nie ma takiej możliwości, żebym zmienił zdanie. Grisza się trochę uniósł, poniosły go emocje, ale zaraz one opadną i znów będziemy współpracować.
Olkowicz perfekt zna język rosyjski. Ale czy to wystarczy do reprezentowania PZPN na arenie międzynarodowej?
A od czego są tłumacze? Czy jak polityk zna jeden język to od razu go to dyskwalifikuje?
Pełnomocnikiem ds. Euro 2012 ma zostać Boniek. Typuje go ponoć na to stanowisko zły na Michała Listkiewicza za niedopilnowanie wyborów prezydent UEFA Michel Platini.
Nie słyszałem o tym. Dla mnie na dzień dzisiejszy koordynatorem do spraw Euro jest Michał Listkiewicz. Nie wyobrażam sobie, żeby Michel Platini, bez porozumienia z PZPN, robił gwałtowne ruchy. Bo czy to można sobie wyobrazić?
Listkiewicz przekazał Panu klucze do PZPN, ale czy oficjalnie przekazał funkcję prezesa? Czy może nadal występuje jako prezes i ma swobodny dostęp do zachodnich kont PZPN? Ł»eby przypadkiem nie okazało się, że zastanie Pan w związku pustą kasę.
Ha, ha, ha! Nie ma obaw. Wszystko jest zdeponowane. Spokojnie czekam na powrót Michała. Z Nowej Zelandii wraca 16 listopada. I nie doszukujmy się sensacji.
Listkiewicz ponoć zezłościł się, że powiedział Pan, iż powinien ustąpić z prezesury już dwa lata temu, po mundialu w Niemczech.
A nie był blisko tego? I czy może się złościć? Przeciągał swoje odejście od dwóch lat. Raz podawał się do dymisji, innym razem – wycofywał. W końcu wytrzymał do końca kadencji. Niepotrzebne tylko było to zamieszanie na koniec. Trzeba było wybory zrobić 14 września, jak chciał tego minister, a nie bawić się w kotka i myszkę.
Kiedy wprowadzi Pan model holenderski w szkoleniu młodzieży i jaką rolę w tym odegra Pana przyjaciel Włodzimierz Smolarek?
Na pewno zajmiemy się tym od nowego roku. Wydział szkolenia musi opracować program. Antek Piechniczek będzie pracował nad tym ze Stefanem Majewskim. Musi się jednak skończyć sezon. Rozgrywki trwają. Zostały jeszcze dwie, trzy kolejki i potem czas na zmiany.
Zostawi Pan na stanowisku trenera reprezentacji Leo Beenhakkera?
Nigdy nie wypowiadałem się, że chcę go zwolnić. Mówiłem tylko przed meczem z Belgią, żeby poczekać z przedłużeniem mu kontraktu. Mam pewne zastrzeżenia. Jednym z głównych jest raport, o który prosił między innymi Antek Piechniczek. Beenhakker to bardzo inteligentny człowiek. Wie, czego się spodziewać. Spotkamy się i pogadamy.
A jeśli Leo nie napisze raportu, to go Pan zwolni?
Napisze, proszę mi wierzyć. Zamknijmy na razie ten temat. W poniedziałek ustalimy termin spotkania.
A co z zarobkami selekcjonera? Będzie Pan renegocjował z nim kontrakt?
Nie wiem, ile Beenhakker zarabia. Wiem tylko, jaką premię dostał za Euro. Kontrakt jest świętością. Jeśli go podpisano, to trzeba go realizować. Nie ma dyskusji.
A to, że Beenhakker obrażał polską myśl szkoleniową, ujdzie mu płazem?
Tylko że korzystał z piłkarzy wyszkolonych w Polsce. Czy o tym zapomniał? Musimy wyjaśnić to sobie w cztery oczy. Na pewno nie będę dyskutował z nim na łamach prasy.
Czy Jan de Zeeuw nadal będzie dyrektorem kadry? A co z trenerem bramkarzy? Czy Fransa de Hoeka zastąpi Andrzej Dawidziuk?
Powiem tak. W poniedziałek jadę do PZPN. Będę się zastanawiał. Antek Piechniczek też ma swoje przemyślenia. Pierwsi dowiecie się o decyzji.
A Marta Alf, której kompetencje były dotychczas znacznie większe niż tylko kontakty z mediami, pozostanie rzeczniczką reprezentacji?
Nad tym nawet nie myślałem. Jest Dzień Zaduszny. Zostawmy to w spokoju. Nic się na razie nie zmieniło.
Panuje opinia, że w PZPN będzie teraz jak w “Big Brotherze” – co tydzień odpadnie jedna osoba, którą zatrzyma prokuratura.
Kogo zatrzyma? Sprawy korupcyjne sięgają 2003-2004 roku. Janusza W. zatrzymano po 5 latach. Też mi sensacja. Niech zamkną wszystkich. Do marca ma się wszystko wyjaśnić i trzeba zamknąć ten rozdział. Powstanie pakiet uchwał antykorupcyjnych. Będą poszerzone kary. Wszyscy zamieszani w korupcję na aut! Ale klubów nie będziemy już degradować.