Reklama

Wirtzmania. Bayer Leverkusen idzie po wszystko i wszystkich

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

22 maja 2024, 12:37 • 12 min czytania 16 komentarzy

Niemcy wierzą, że jego stopy przyniosą im mistrzostwo Europy. Widzieli właśnie, jak w wieku dwudziestu jeden lat zdmuchnął całą konkurencję i został najlepszym zawodnikiem Bundesligi. Prezes Bayeru Leverkusen twierdzi, że pomylił się przy oszacowaniu jego rynkowej wartości na 150 milionów euro. Jego zdaniem jest bezcenny. I nie na sprzedaż. – Piłkarz tego pokroju rodzi się raz na dekadę – mówi mi Sławomir Czarniecki, dyrektor sportowy grup młodzieżowych Bayeru. 

Wirtzmania. Bayer Leverkusen idzie po wszystko i wszystkich

Jesienią 2021 roku Tomasz Kaczmarek, wtedy trener Lechii Gdańsk, wcześniej asystent Kosty Runjaicia w Pogoni Szczecin, opowiadał mi o fenomenie Kacpra Kozłowskiego, którym po Euro powszechnie się w Polsce zachwycano. W drużynie „Portowców” często pracowali indywidualnie, więc na wylot znał nie tylko jego atuty, ale też wyhamowujące rozwój deficyty. Już wtedy poważnie interesowały się nim kluby Bundesligi. Możliwości sondowały Borussia Dortmund i RB Lipsk. Przymierzano się w Stuttgarcie i Freiburgu. Ostatecznie wszędzie wniosek był ten sam: to nie jest Wirtz.

Jeden spośród dziesięciorga 

18 marca 2024 roku. Bayer gra z Freiburgiem. Jest druga minuta, Alejandro Grimaldo podaje do Wirtza. Młody Niemiec przyjmuje piłkę, wpada w pole karne, wchodzi między dwóch defensorów i pięknym technicznym strzałem w wewnętrzną stronę bocznej siatki pokonuje Noaha Atubolu. Mecz się kończy, „Aptekarze” wygrywają 3:2. Ich największy gwiazdor staje przed kamerami DAZN. Na koniec wywiadu telewizyjny reporter Mario Rieker pokazuje Wirtzowi urocze nagranie z udziałem jego samego ściskającego się po ostatnim gwizdku z parą starszych ludzi.

– Na trybunach miałeś dzisiaj gości. Czy to babcia i dziadek? 

Reklama

– Nie, to… moi rodzice. 

– O Boże, przepraszam. Ale wyglądają… świeżo. 

– No tak, tak. 

Wirtz blisko trzyma się z tatą i mamą. Hans-Joachim, głowa rodziny, jest nie tylko prezesem Gruen-Weiss Brauweiler, gdzie chłopiec zaczynał przygodę z piłką, ale też wciąż prowadzi jego interesy. Piłkarz Bayeru mówił niedawno, że nigdy się nie kłócą. – Nie chce mnie skrzywdzić. Nie goni za pieniądzem. Chce dla mnie tylko dobrze. Czuję spokój z nim za plecami – padło w rozmowie z RTL.

Reklama

W tym samym miejscu Niemiec zdradził, że ma dziewięciorga rodzeństwa. Jego siostra Juliane też gra zawodowo w piłkę. Aktualnie w Werderze Brema, wcześniej pięć lat spędziła jednak w Bayerze. Plotkuje się przy tym, że sprowadzenie jej z FC Köln do Leverkusen w 2018 roku było częścią większej gabinetowej gry, konkretnie zaś: podchodów pod transfer jej nastoletniego brata.

Sprawa rozgrywała się na granicy honorowych ustaleń władz szanowanych klubów i działających przy nich akademii z Nadrenii Północnej-Westfalii. Sławomir Czarniecki z Bayeru szybko wylicza mi, że na sześćdziesiąt sześć profesjonalnych akademii w Niemczech aż dwanaście znajduje się w tym regionie kraju. Oprócz nich chociażby FC Köln, Borussia Moenchengladbach, Borussia Dortmund, Schalke Gelsenkirchen czy Fortuna Düsseldorf. W gronie tym, gdzie codziennie trwa zaciekła walka o talenty, panuje jednak niepisana zasada: nikt nie podbiera nikomu dzieciaków.

Wirtz za młodu już zamienił ojcowskie Gruen-Weiss Brauweiler na Kolonię. Gdy jednak zaczął dorastać, wymiatać w młodzieżowych i juniorskich drużynach, włodarze „Kozłów” stracili czujność albo wykazali się dziejową niegospodarnością. Tak czy inaczej, popełnili błąd, którego później pożałowali. Nie zauważyli, że perełce z ich akademii nie uśmiecha się już granie w Bundeslidze U-17, którą zresztą wygrał. Wirtzowi kończył się kontrakt. Krążyć wokół niego zaczęli istotni ludzie z Bayeru – Simon Rolfes, Fernando Carro, Rudi Völler i Peter Bosz. Chłopak usłyszał, że chcą go do pierwszej drużyny. Poczuł się ważny.

W FC Köln zorientowali się w końcu, że tracą potencjalną gwiazdę, więc… wyciągnęli za niego 200 tysięcy euro. Trzy lata później Wirtz faktycznie jest wart 150 milionów w europejskiej walucie. Albo i więcej.

Drogę wskazał im Czarniecki

Wirtza niedawno przedstawiano jako „drugiego Kaia Havertza”. Z perspektywy czasu może być to dla niego dewaluujące, bo starszy kolega, choć ma na koncie gola na wagę zwycięstwa strzelonego w finale Ligi Mistrzów, wcale nie podbił Chelsea i Arsenalu. Fakty są jednak takie, że narracja prezesa Fernando Carro o wielkich setkach milionów albo nawet bezcenności 21-letniego gwiazdora jest bliźniaczo podobno do tej nabudowywanej przed wybuchem pandemii wokół Havertza.

Tego ostatniego wynalazł Sławomir Czarniecki. W Bayerze jest poważną postacią, w klubie pracuje ponad dwadzieścia lat, na różnych stanowiskach w akademii. Wszyscy w Leverkusen podkreślają, że jego głos ma tu ogromne znaczenie. Jest zabiegany, ciągle w ruchu, na spotkaniach, pod telefonem. Ledwo znajduje czas, żeby spotkać się na BayArenie.

Historię Havertza opowiadał mnóstwo razy. O jego wielkiej przyszłości przekonany był już, gdy ten miał zaledwie dziesięć lat, w innym wypadku na spotkaniu z rodzicami dzieciaka „spontanicznie” nie pojawiliby się Rudi Völler i Michael Reschke, o których obecność Polak zawczasu się wystarał. – W moim przyjściu do Bayeru dużą rolę odegrał mój pierwszy trener, Sławomir Czarniecki – powie po latach aktualny zawodnik Arsenalu i reprezentacji Niemiec. Ostatecznie całe to staranie przyniesie 46 goli i 31 asyst w 150 meczach Havertza dla Bayeru skonsumowane w postaci 80 milionów euro zapłaconych przez Chelsea.

Na początku 2024 roku analitycy z Instytutu CIES stworzyli zestawienie klubów, które w ostatnich dziesięciu latach najdrożej sprzedawały swoich wychowanków, rozumianych jako piłkarzy, którzy w danym miejscu spędzili minimum trzy sezony między piętnastym a dwudziestym pierwszym rokiem życia. Pół miliarda zarobiła bezkonkurencyjna Benfica. Za nią w rankingu zaś Ajax, Lyon, Real, Chelsea, Monaco, Sporting, Tottenham, Manchester City czy Atalanta. No i Bayer z zainkasowanymi 214 milionami euro. To najlepszy wynik w Niemczech. Czarniecki zwraca uwagę, że oprócz Havertza na taki wynik wpłynęli również inni: Benjamin Henrichs, Kevin Kampl czy Christoph Kramer.

Wirtz w przyszłości będzie się do tego bilansu zaliczał. Najpewniej spektakularnie go podbije, umieszczając Bayer w pierwszej piątce, a może nawet trójce klubów, które najlepiej sprzedają swoich wychowanków. Czarniecki twierdzi jednak, że nie da się rozpatrywać go w kategoriach produktu akademii drugi „Aptekarzy”. Żaden z niego Havertz. Krótką chwilę pograł w drużynie U-19, a zaraz Bosz zgarnął go do pierwszego zespołu i wrzucił na boiska Bundesligi.

Piękny, dwudziestoletni

Złotej Piłki nie wygrał jeszcze ani jeden piłkarz urodzony w latach dziewięćdziesiątych albo dwutysięcznych. W 2024 roku powinno się to zmienić, chyba że Toni Kroos wytnie wszystkim numer, co wcale nie wydaje się niemożliwe, jeśli poprowadzi Real do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, a reprezentację Niemiec do triumfu na domowym Euro 2024. Ballon d’Or to konkurs popularności, kultu sentymentu i nagradzania ogranych twarzy, więc środkowy pomocnik „Królewskich” nie stoi na straconej pozycji.

Faworytami są jednak jego koledzy z drużyny – Jude Bellingham (rocznik 2003) i Vinicius Junior (2000). Mistrzostwami Europy swoją sytuację wciąż podreperować mogą też Kylian Mbappe (1998) i Phil Foden (2000). Wirtz też jednak nie stoi na straconej pozycji. Został właśnie najlepszym zawodnikiem Bundesligi. We wszystkich rozgrywkach ma na koncie 18 goli i 20 asyst. Bez niego nie byłoby mowy o serii 51 meczów bez porażki. I perspektywie kolejnych trofeów dla owładniętego przez lata klątwą porażek „Vizekusen”, które przemieniło się w „Meisterkusen”: Pucharu Niemiec i Ligi Europy.

Laurki raz po raz wystawia mu Xabi Alonso, wcześniej Bosz zachwalał jego szokującą dojrzałość w cholernie młodym wieku i przy stylu gry, który pozwala mu się poruszać w roli boiskowego wolnego elektronu. Christian Streich, odchodzący po latach trener Freiburga, rzucił za to po meczu z Bayerem, że Wirtza… po prostu nie da się zatrzymać. Dalekie to porównanie, ale na konferencjach prasowych najczęściej trenerzy drużyn przeciwnych mówili coś takiego o Leo Messim.

Niemcy widzą w nim kluczową postać kadry Juliana Nagelsmanna przed Euro 2024. Podziwiali, jak fenomenalny był w meczu towarzyskim przeciwko Francji, wygranym przez Die Mannschaft 2:0, kiedy strzelił gola w siódmej sekundzie i zaliczył klasową asystę drugiego stopnia przy trafieniu Havertza. Żadna tajemnica, że patrząc na Wirtza, który w klubie właściwie tylko wygrywa, ostrzą sobie zęby na złoto…

I to aż szokujące, że ten sam Wirtz w 2022 roku stracił prawie 300 dni i aż 42 mecze na najgorszej kontuzji, jaka przydarzyć się może piłkarzowi w pełni sprawności: zerwanych więzadłach krzyżowych. Wielu zawodników już nigdy po tym urazie nie nawiązało do formy sprzed tego wykluczającego na wiele miesięcy, a niekiedy lat dramatu. Równie wielu wpadło w spiralę problemów zdrowotnych. On sam nie lubi ponoć wracać do zdjęć czy wspomnień z feralnego spotkania z – o ironio – FC Köln, ale w RTL mówił, że okres żmudnej rekonwalescencji uczynił go silniejszym człowiekiem.

Do gry wrócił wiosną ubiegłego sezonu, a po pół roku pod wodzą Xabiego Alonso stał się o wiele lepszym piłkarzem. Więcej goli, asyst, asyst drugiego stopnia, kluczowych podań, wykreowanych sytuacji to oczywistość. Ale już więcej kontaktów z piłką, podjętych dryblingów i dryblingów skutecznych to wymierny sposób na potwierdzenie argumentacji o widocznym rozwoju najlepszego piłkarza minionych rozgrywek Bundesligi.

„X-factor”

Simon Rolfes, dyrektor sportowy Bayeru, udzielił ostatnio „Kickerowi” wypowiedzi, w której zasugerował, że pierwsza drużyna „Aptekarzy” potrzebuje większej liczby piłkarzy wychowanych przez sam klub: od małego jak Havertz lub ściągniętych za nastolatka jak Wirtz. Dziennikarzy „Bilda” momentalnie słowa te zainspirowały do stworzenia listy najzdolniejszych adeptów z uznawanego za pełnego nieoszlifowanych jeszcze diamencików zespołu U-17. Czarniecki uważa, że kilku nazwisk w tym zestawieniu brakuje. Przyznaje jednak, że to faktycznie zdolny rocznik. Z jednym zastrzeżeniem: w Bayerze zawsze niezwykle trudno było się przebić. Udaje się garstce.

Sławomir Czarniecki:Piłkarze pokroju Kaia Havertza, Jamala Musiali czy Floriana Wirtza rodzą się raz na dekadę. Inni potrzebują czasu. Przystanku w postaci rezerw, wypożyczenia, indywidualnej ścieżki kariery. To nie jest zresztą wyścig. Priorytetem naszej akademii jest oczywiście szkolenie pod pierwszy zespół Bayeru, ale nie da się przewidzieć, czy dany zawodnik będzie na to gotowy w wieku szesnastu, osiemnastu czy dwudziestu czterech lat. 

Niby Bundesliga zna takie przypadki, ale dwadzieścia cztery lata to nie za późno?

Pracuję w Bayerze od ponad dwudziestu lat. Na moim pierwszym treningu z drużyną U-10 był Kevin Kampl. Poszedł na wypożyczenie do Greuther Fürth. Coś mu nie szło i wrócił grać dla Bayeru II. Potem ruszył w świat: był w Osnabrücku, Aalen, Salzburgu, BVB. I znów trafił do Leverkusen. Rok później w akademii trafiłem na Christopha Kramera, mistrza świata z 2014 roku. Trafiał na wypożyczenia do Bochum i Borussii Mönchengladbach. Sezon po wygranym mundialu spędził w Bayerze, sprzedaliśmy go do Gladbach.

Przyzwoity biznes, choć ani Kampl, ani Kramer nie nagrali się w pierwszym zespole Bayeru. 

Dla odmiany Havertz i Benjamin Henrichs do pierwszej drużyny przebili się bezpośrednio z akademii. Jeśli jednak ktoś opuszcza ją w wieku dziewiętnastu lat, być może potrzebuje właśnie tych trzech czy czterech lat, żeby ponownie wrócić na BayArenę. To żaden grzech czy błąd, jak sprowadza się piłkarza z powrotem. To dalej nasz wychowanek. Najlepszym przykładem Marco Reus w BVB. Potrzebował przetarcia w Rot Weiss Ahlen i Gladbach, żeby po kilku latach wrócić do Borussii i zostać na Signal Iduna Park pożegnanym jak legenda.

W którym momencie można ocenić, że ma się do czynienia z talentem generacyjnym, jak zdiagnozowaliście to w przypadku Havertza czy Wirtza?

U takich piłkarzy jak Toni Kroos, Havertz i Wirtz dar z niebios widać już w wieku lat dwunastu. Tak jest ogólnie u zawodników wyróżniających się na tle reszty: czy to są talenty techniczne, czy wybitne rozumienie gry, czy predyspozycje motoryczne, dostrzega się geniusz. Jeśli miałbym wskazać jeden aspekt, który odróżnia top zawodnika od przeciętnego piłkarza, to jest nim wielokrotnie częstsze skanowanie boiska, o czym mówił kiedyś Arsene Wenger. Przy tym jest trochę tak, że jak pracowało się z wieloma pokoleniami młodych graczy, to ma się tę intuicję: że jest w tym chłopku to coś, ten „x-factor”. Bardzo istotne jest też środowisko, w którym dzieciak się porusza. Nie musi otoczony być bogactwem. Ronaldo pisał o swojej przeszłości, że mama oddawała mu ostatnie pieniądze, żeby mógł grać w piłkę. Ważne, żeby miał wsparcie i żeby otoczenie nie wywierało na nim presji.

Bez podejścia na zasadzie: jak się nie podoba, zmienimy klub. W konsekwencji chłopak ma pięć czy sześć akademii zaliczonych jako piętnastolatek. Havertz jechał do domu po turniejach i nikt w rodzinie nie robił mu czterogodzinnego wykładu. W domu był dzieckiem. Dostawał od niej emocjonalne wsparcie. Mógł normalnie dorastać. Nie czuł się przytłoczony. Nie tracił motywacji. 

Świat niedostępny dla Polaków

W akademii Bayeru Leverkusen pracuje również Mateusz Kurt. Zajmuje się przygotowaniem motorycznym żeńskiej sekcji klubu U-17 i U-23. Twierdzi, że w męskim zespole mistrza Niemiec najlepszy pod tym względem jest Jeremie Frimpong, który do Bundesligi trafił z Celtiku. I to też pokazuje, jak zbudowana jest kadra Niemiec i dlaczego dyrektorowi Rolfesowi zależy nad zwiększeniem liczby wychowanków w składzie.

Wszyscy w Leverkusen podkreślają, że latem 2023 ostatecznie wykrystalizował się idealny podział na dwa ośrodki władzy. Są doświadczeni piłkarze, którym jeszcze nie grozi piłkarska emerytura: Alejandro Grimaldo, Jonathan Tah, Robert Andrich, Granit Xhaka, Jonas Hofmann. I są zawodnicy, którzy wchodzą w złoty okres kariery: Wirtz, Frimpong, Victor Boniface, Odilon Kossounou, Piero Hincapie, Nathan Tella, Amine Adli czy nawet Exequiel Palacios. Podobnie jest na bramce: 34-letni wciąż niezardzewiały Lukas Hradecky i 24-letni Matej Kovar.

Gdy jednak spojrzy się, skąd zawodnicy mistrzowskiego składu Bayeru wzięli się w tym klubie, można zwątpić w potęgę akademii klubu z Nadrenii Północnej Westfalii. To kierunki mainstreamowe: Belgia, Anglia, Portugalia, Argentyna czy Niemcy, jak w przypadku na razie wypożyczonego Josipa Stanisicia. W tym gronie nie ma Polski, choć przecież we wcale niedalekiej przeszłości dla „Aptekarzy” grali Jacek Krzynówek, Adam Matysek i Arkadiusz Milik, a w klubie na różnych stanowiskach pracują Andrzej Buncol, Tomasz Zdebel i Tomasz Bobel.

Pewien potencjał wykazywał David Widlarz, chłopak z Bayeru U-19, młodzieżowy reprezentant Polski. Problem w tym, że klub z Leverkusen nie prowadzi rezerw, więc 19-letni skrzydłowy musi szukać sobie tzw. indywidualnej ścieżki kariery, bo na przebicie się do drużyny Xabiego Alonso nie ma żadnych szans. Jak się dowiedziałem, w Bayerze zdiagnozowano, że ma braki techniczne, które na tym poziomie są nie do przeskoczenia. Aktualnie prowadzi rozmowę z kilkoma klubami Ekstraklasy, wstępnie zainteresowani są też Włosi.

Mateusz Kurt: – Oprócz Widlarza z naszych chłopaków jest jeszcze Julien Kurowski z Bayeru U-17. Dla obu przebicie się do pierwszego zespołu, który będzie grał w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów i bronił mistrzostwa Bundesligi, jest właściwie niemożliwe, ale jeśli obiorą właściwie ścieżki kariery, za rok, za dwa, może za trzy mogą zaistnieć. 

Wielkie marzenie

Kluby Bundesligi, które szybko orzekły, że Kacper Kozłowski to jednak niższa półka niż Florian Wirtz, oczywiście miały rację, bo jeden zostaje najlepszym piłkarzem Bundesligi, a drugi po słabym sezonie spada z Eredivisie. I nie, to żadna ujma dla Polaka. Kozłowski to nie jest Wirtz.

Tyle.

W 2022 roku kultowy magazyn „11Freunde” przeprowadził z Florianem i wspomnianą już jego siostrą piłkarką Juliane wywiad, którego przewrotność miała kręcić się wokół tego, że to on może zazdrościć czegoś jej, a nie ewentualnie tylko ona jemu. Czytamy taki wstęp: „Ona jest jedną z najlepszych piłkarek swojej drużyny w Bundeslidze. Jej młodszy brat też nie jest taki zły”.

Tak, też jest niezły.

I Bayer tak samo.

Czytaj więcej o niemieckiej piłce:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Europy

Komentarze

16 komentarzy

Loading...