W przeciwieństwie do nas – stali bywalcy pięciu ostatnich mundiali. W przeciwieństwie do nas – reprezentacja posiadająca w swoich szeregach pełnokrwistą „dziesiątkę” w osobie Shinjiego Kagawy. W przeciwieństwie do nas – kadra dowodzona przez selekcjonera, który jako trener na mundialu już był, ba, wyszedł nawet z grupy. Czwarty koszyk dał nam Japonię. Drużynę, która równie dobrze może być najłatwiejszą do ogrania, jak i przeszkodą najbardziej podchwytliwą.
Jak tu trafili?
44 gole strzelone i tylko 7 straconych w 18 meczach robi ogromne wrażenie. Znacznie większe niż to, z kim po drodze na mistrzostwa w Rosji Japończycy musieli się mierzyć. Kambodża, Afganistan, Singapur, Syria, Tajlandia, Irak, ZEA, Australia, Arabia Saudyjska. Mimo wszystko w ostatniej rundzie eliminacji Japończycy już kolejkę przed końcem eliminacji mieli awans w garści, mogli więc zabawić się w panów życia i śmierci. I zdecydować, czy chcą Arabii Saudyjskiej pomóc wejść na MŚ bezpośrednio, czy może przeszkodzić i wyciągnąć rękę do Australii. Wybrali to pierwsze, choć Australijczykom i tak w dostaniu się na mundial ostatecznie nie przeszkodzili.
Co już osiągnęli?
Japonia na mistrzostwach jest obecna nieprzerwanie już od dwóch dekad, a ich występy to prawdziwa sinusoida:
1998: odpadnięcie po fazie grupowej
2002: wyjście z grupy (1/8 finału)
2006: odpadnięcie po fazie grupowej
2010: wyjście z grupy (1/8 finału)
2014: odpadnięcie po fazie grupowej
Wychodzi więc na to, że tym razem nie powinni się żegnać z turniejem po trzech meczach.
W sumie jak chcą, to mogą sobie z grupy wychodzić. Byle z nami.
Mocny punkt:
Zdecydowanie Shinji Kagawa. Japończycy mają „dychę”, jakiej i my możemy im pozazdrościć. Kreatywnego pomocnika na pozycję, na której u nas problem jest od dłuższego czasu i która zanika, gdy tylko zdrowy jest i Robert Lewandowski, i Arkadiusz Milik. Co gorsza, nie można się pocieszać, że skoro wokół Kagawy nie ma zawodników o aż tak wysokiej jakości jak w Borussii, to on również na tym traci. Wymowna statystyka:
– w Borussii, od kiedy wrócił z nieudanej próby podboju Premier League, Kagawa zalicza gola lub asystę średnio co 139 minut
– w kadrze w 89 meczach strzelił 29 bramek i zanotował 17 asyst. Wypracowywał więc jak dotąd jednego gola średnio co 138 minut
Pięta achillesowa:
Brak poważnych rywali na co dzień. Japończycy nieustannie tłuką się z drużynami pokroju Tajlandii, Iraku, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Jordanii… Oczywiście czasami zdarzy się Korea Południowa czy Australia, ale to sytuacje raczej rzadkie. Wszystko ze względu na rozstawienie najlepszych w pierwszych fazach eliminacji i niedobór wymagających przeciwników na kontynencie. Dość powiedzieć, że w pierwszej rundzie grupowej azjatyckich kwalifikacji Japonia w 8 meczach strzeliła 27 goli i nie straciła ani jednego. Trudno mierzyć siłę reprezentacji i eliminować jej niedoskonałości, skoro leje się każdego po trzy/cztery/pięć/sześć do zera. Jedyna okazja to mecze towarzyskie, ale trudno, by miały one być równie miarodajne, co mecze o punkty.
Weryfikacja siłą rzeczy przychodzi więc wraz z pierwszym gwizdkiem na mistrzostwach świata. Wtedy już na poprawianie niedoróbek nie ma zbyt wiele czasu.
Selekcjoner:
Vahid Halihodzić. Pan Mundial. Od kiedy Bośniak zaczął się w 2008 roku bawić w prowadzenie egzotycznych reprezentacji, każdą wprowadził na salony.
Z Wybrzeżem Kości Słoniowej awansował do RPA, choć ostatecznie Drogby i spółki nie było mu dane tam poprowadzić. A to dlatego, że w styczniu WKS zebrał od Algierii w ćwierćfinale Pucharu Narodów Afryki, którego był – jak w sumie co turniej – faworytem. W 2014 roku pojechał już z prowadzoną w kwalifikacjach… Algierią do Brazylii i udało mu się wyjść z całkiem wymagającej grupy z Belgią, Rosją i Koreą Południową. A także dociągnąć w meczu z Niemcami do dogrywki, nie bez wypracowania sobie kilku szans, by nastraszyć naszych zachodnich sąsiadów.
Można Halihodziciowi zarzucać, że od kiedy odszedł z PSG w 2005 roku, nie prowadził już żadnej poważanej na kontynencie drużyny, owszem. Ale braku doświadczenia – zarówno klubowego, jak i reprezentacyjnego – w żadnym wypadku. Na MŚ, jego piątej dużej imprezie, taki detal może mieć znaczenie.
Rywal okiem Weszło:
Rywal okiem historii:
Polska z Japonią grała sześć razy, 2/3 tych meczów zaliczając w ciągu… ośmiu dni. W 1981 roku zagraliśmy z tym przeciwnikiem cztery spotkania, wszystkie wygraliśmy dość pewnie – 2:0, 4:2, 4:1 i 3:0. Gorzej, że później nie udało się już nie tylko pokonać przeciwnika z Azji, ale nawet z nim zremisować. Japończycy przejechali się po nas towarzysko 5:0 w 1996, a także 2:0 na dwa miesiące przed mundialem na boiskach w Korei i Japonii.
Poziom zadowolenia:
7/10. Mogła być Panama? Mogła. Ale Japończycy na pięć startów na mundialach, trzy razy kończyli bez choćby jednej wygranej, w tym w 2014 roku w Brazylii. Prezentowali się wtedy fatalnie, ograło ich Wybrzeże Kości Słoniowej i Kolumbia, jedyny remis, to ten z meczu z Grecją.