Reklama

Czerczesow już dokumentnie odleciał. Nikt nie liczył na mistrza!

redakcja

Autor:redakcja

13 maja 2016, 12:20 • 3 min czytania 0 komentarzy

Ze Stanisławem Czerczesowem od początku było ciekawie. Jeszcze zanim „orzeł wylądował” do rangi legendy urosły jego katorżnicze treningi, niedźwiedzie, z którymi zwykł spożywać śniadania i twarda ręka, którą miał trzymać nie tylko piłkarzy, ale i – chociażby – lokalnych pismaków. Z czasem okazało się, że część historii jest prawdziwa – dziennikarzy traktował w sposób widowiskowy i efektowny, nie stroniąc od żarcików i szpileczek.

Czerczesow już dokumentnie odleciał. Nikt nie liczył na mistrza!

Potem zaczęło to być trochę uciążliwe, bo masywny szkoleniowiec zaczął się obruszać w coraz mniej uzasadnionych momentach, prychając i ironicznie uśmiechając się w odpowiedzi na naprawdę normalne pytania. W końcu i dziennikarze zaczęli się stawiać, czego efektem ostatnia fantastyczna wymiana piłek.

– Kończmy z tymi pytaniami, za moment mamy samolot – stękał Czerczesow.
– A ja mam tramwaj – odpowiedział mu Piotr Wierzbicki.

I kto wie, czy nie do tej sytuacji pił dzisiaj trener na konferencji. Legia.net cytuje Rosjanina.

– Musimy tworzyć jedność – kibice, drużyna, klub i dziennikarze. Legia i Warszawa muszą być zjednoczone. Legia United.

Reklama

Dziennikarze? Jedność z klubem? W jakim sensie? Przynoszenie drinków Dudzie? Wachlowanie Kucharczyka? Noszenie w lektyce Michała Żewłakowa? Pamiętamy takie wypowiedzi przed Euro 2012, uważaliśmy je za żenujące, bo rolą dziennikarza nigdy nie było „robienie atmosfery” (od tego mamy Sławomira Peszkę), ale pisanie prawdy. O ile jednak w przypadku reprezentacji da się to jeszcze jakoś mgliście uzasadnić, że to nasze wspólne dobro, że wszystkim zależy na jej sukcesach, o tyle w przypadku Legii…

Dobra, zostawmy to, Stanisław postanowił bowiem bardzo szybko przykryć tę idiotyczną wypowiedź zdaniem jeszcze bardziej kuriozalnym.

Nikt nie wyobrażał sobie, że Legia Warszawa, najbogatszy, najlepiej zorganizowany, ściągający najdroższych zawodników klub w Polsce będzie walczył o mistrzostwo. Właściwie wszyscy typowali, że będzie do końca bić się o pierwszą ósemkę, a następnie stoczy twardy bój o siódme miejsce z Podbeskidziem Bielsko-Biała Ruchem Chorzów. Zresztą, wszyscy wiemy, jaka jest Warszawa. Prowincjonalne miasto, nieliczna garstka kibiców, przestarzały stadion. Kto mógł się spodziewać, że właśnie w tym miejscu będzie grać lider tabeli?

Na szczęście przyszedł Stanisław, wszystko poukładał i ogarnął, dzięki czemu Legia zachowała szansę na mistrzostwo do ostatniej kolejki, co bez wątpienia jest jej olbrzymim sukcesem. Już sam fakt, że rywalizuje na równych warunkach z bogaczami z Gliwic, wielokrotnym mistrzem Polski z Górnego Śląska i jego zaciężną armią z absurdalnie drogim Marcinem Pietrowskim na czele świadczy o sile Czerczesowa. Dawid z Warszawy postawił się Goliatowi z Latalem za sterami. Aż strach pomyśleć, gdzie byłaby dziś Legia, gdyby jeszcze – na przykład – wzmocniła się zimą najlepszym zawodnikiem aktualnego mistrza Polski. Gdzie byłaby, gdyby utrzymano w zespole najlepszego strzelca jesieni, którego zimą chcieli wyciągnąć naprawdę konkretni gracze.

Reklama

Mimo tych wszystkich przeciwności losu, Czerczesow wziął zły los za rogi, kompletnie niespodziewanie rozpoczął marsz w górę tabeli i walczy o mistrzostwo. Kto sobie to mógł wyobrażać, gdy obejmował Legię!?

Czerczesow „beenhakkerowieje” w zastraszającym tempie. Czekamy jeszcze tylko na apel: „wyjdźcie z drewnianych chatek”.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...