Krzysztof Ratajski nie krył radości po awansie do ćwierćfinału mistrzostw świata w darcie. – To jest mój moment. Ten turniej układa się po mojej myśli – podkreślał tuż po zwycięstwie nad Luke’em Woodhouse’em, którego pokonał 4:2 w czwartej rundzie.
Polak dwukrotnie obejmował prowadzenie w meczu – najpierw 1:0, a następnie 2:1 – jednak za każdym razem Anglik zdołał doprowadzić do wyrównania. Kluczowe okazały się piąty i szósty set, które należały już wyłącznie do Ratajskiego. Dzięki temu „Polski Orzeł” zamknął spotkanie bez konieczności rozgrywania siódmego seta, choć sam spodziewał się znacznie dłuższej rywalizacji.
Ratajski zachwyca i melduje się w ćwierćfinale MŚ. „To mój moment”
– Zakładałem, że to będzie bardzo wyrównany mecz i że może potrwać nawet siedem setów. W wielu legach było naprawdę blisko, często się przełamywaliśmy. Byłem gotowy na walkę do samego końca – mówił później na konferencji prasowej.
Najlepszy polski darter zaprezentował się znakomicie także pod względem statystycznym. Jego średnia punktowa wyniosła niemal 97, a w trzech setach przekroczyła nawet granicę 100 punktów. Woodhouse zakończył spotkanie ze średnią 91,4.
– Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się aż tak dobrych liczb. Czułem, że gram solidnie, dobrze wchodziły double, ale myślałem, że to okolice 90 punktów. Kiedy zobaczyłem statystyki, byłem bardzo mile zaskoczony – przyznał Ratajski.
Dla Polaka to dopiero drugi w karierze awans do ćwierćfinału mistrzostw świata – najważniejszego turnieju w tej dyscyplinie. Poprzednio dokonał tego pięć lat temu.
– To ogromne emocje i coś naprawdę wyjątkowego. Każdy mecz na tej scenie jest niesamowitym przeżyciem. Czuję, że to mój dobry czas. Ten turniej mi sprzyja. Może cały rok nie był wybitny, ale był solidny, a trudniejsze chwile są już za mną. Skupiam się wyłącznie na tym, co przede mną – podkreślał.
W trakcie spotkania nie zabrakło też niezwykłego momentu. W trzecim secie Woodhouse był bardzo blisko dziewiątej lotki, czyli idealnego i niezwykle rzadkiego finiszu. Za takie zagranie organizatorzy wypłacają premię w wysokości 60 tysięcy funtów, jednak Anglik spudłował na podwójnej dwunastce.
– To ogromna presja. To coś, co zdarza się niezwykle rzadko, a do tego wiąże się z dużą nagrodą finansową. Trzymałem za niego kciuki, żeby mu się udało, bo to coś wyjątkowego – nawet jeśli był tego dnia moim rywalem – przyznał Polak.
W ćwierćfinale Ratajski zmierzy się z aktualnym mistrzem świata, Luke’em Littlerem. 48-latek zdaje sobie sprawę, jak trudne zadanie go czeka. Obaj grali ze sobą czterokrotnie i za każdym razem lepszy był 19-letni Anglik.
– Spodziewam się, że Luke zagra na bardzo wysokim poziomie, ze średnią powyżej 100 punktów, może nawet 105 czy 110. Po nim można się spodziewać wszystkiego, ale na pewno nie słabszej dyspozycji. Ja będę musiał zagrać swój najlepszy dart. Zobaczymy – w tym sporcie wszystko jest możliwe – zakończył.
Ćwierćfinałowe spotkanie o awans do najlepszej czwórki świata odbędzie się w Nowy Rok, najprawdopodobniej w sesji wieczornej, której start zaplanowano na godzinę 20:00.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Ratajski zainkasował pokaźną kwotę po awansie. Teraz czas na ćwierćfinał
- Ratajski w ćwierćfinale mistrzostw świata! Wielki turniej Polaka
- Ratajski wspomina trudne chwile. „Poważne operacje”
- Lokalny pub, rzucenie pracy i dołek psychiczny. Historia Krzysztofa Ratajskiego
fot. Newspix