Kibice Legii mają nadzieję, że pozyskanie Marka Papszuna oznacza włączenie się ich klubu jakimś cudem w walkę o mistrzostwo, a fani Rakowa rozpaczają, że odchodzi osoba, która zbudowała obecną siłę tego zespołu, a w jej miejsce przybędzie dość nieznany szkoleniowiec. Problem w tym, że na kilkanaście ostatnich takich zmian wewnątrz naszej ligi w środku sezonu trudno znaleźć choć jedną, w której kluby „odbierający” trenera rywalowi w tabeli był z tego na koniec sezonu zadowolony, a „pokrzywdzony” zespół takiej zmiany ostatecznie żałował.

Czy odbieranie trenerów ligowemu rywalowi opłaca się klubom Ekstraklasy?
We wrześniu 2023 Widzew rozstał się z Januszem Niedźwiedziem, który wiosną prowadził już Ruch Chorzów. Rok wcześniej Waldemar Fornalik odszedł z Gliwic, a tuż przed mundialem w Katarze objął Zagłębie. Na ławce trenerskiej w Lubinie zasiadł zatem dopiero w rundzie wiosennej.
W 2021 podobną drogę z Lechii także do Zagłębia przeszedł Piotr Stokowiec, który dokładnie przeciwnym kierunku podążył w trakcie sezonu 2017/18.
Czy nowe kluby tych trenerów mogły być ze wspomnianych zmian zadowolone?
Widzew skończył sezon o trzy lokaty wyżej, niż gdy rozstawał się z Niedźwiedziem, a Ruch, do którego były trener RTS-u dołączył, spadł z ligi. Fornalik zostawiał Piasta w październiku 2022 roku na piętnastym miejscu w tabeli, na tym samym przejmował jakiś czas później Zagłębie. Który z tych klubów wyszedł na tej zmianie lepiej? Gliwiczanie skończyli na piątej, a lubinianie na dziewiątej pozycji.
Jedynie wpływ Stokowca na formę zespołów był neutralny. Ani Lechia ani Zagłębie zasadniczo nie zmieniały miejsca w tabeli ani przed, ani po jego odejściu.
Jesienią tu, wiosną tam. Tylko gorzej
W różnych rundach dwa różne kluby prowadzili wcześniej także:
- 2019/20: Ireneusz Mamrot Jagiellonię i Arkę
- 2016/17 Jan Urban Lecha i Śląsk
- 2016/17 Dariusz Wdowczyk Wisłę Kraków i Piasta
- 2015/16 Tadeusz Pawłowski Śląsk i Wisłę Kraków
Czy któryś z klubów „oddających” swego trenera do rywala ligowego może żałować?
Bez Mamrota Jagiellonia awansowała o jedną pozycję, a Arka pod jego wodzą… spadła z ligi.
Po odejściu Urbana w 2016 roku Lech skoczył z trzynastego na trzecie miejsce w tabeli, a pozycji Śląska obecny selekcjoner reprezentacji wiosną praktycznie nie poprawił.
Wdowczyk co prawda utrzymał wiosną Piasta, ale przecież Wisła na jego odejściu nie straciła, bo wskoczyła potem do grupy mistrzowskiej.
Z Tadeuszem Pawłowskim problem jest taki, że w sezonie 2016/17 bez niego lepiej radziły sobie zarówno Śląsk, jak i Wisła. Dominowały w grupie walczącej o utrzymanie, ale oba kluby mogły spokojnie myśleć o grupie mistrzowskiej, gdyby prezentowały równą formę przez cały sezon.
Trudno zatem znaleźć jakikolwiek przykład „transferu” trenerskiego w trakcie sezonu, po którym nowy klub byłby z danego szkoleniowca wybitnie zadowolony, a jego poprzedni pracodawca zanotował istotny regres i żałował rozstania z byłym pracownikiem.
To były jednak przypadki pracy szkoleniowców jesienią w jednym, a wiosną w innym zespole. Jak było w czasach, gdy zakaz zmian w trakcie rundy nie obowiązywał (przed rozpoczęciem obecnego sezonu został zniesiony po 11 latach – przyp. red.)?
Trenerzy, którzy prowadzili dwa różne zespoły Ekstraklasy w tej samej rundzie od 2012 roku
Jesienią 2014 roku Mariusz Rumak zostawił Lecha na czwartej pozycji, a Zawiszę objął na piętnastym miejscu w tabeli. Co było dalej, wielu wciąż pamięta: Kolejorz zdobył mistrza, a bydgoszczanie spadli z ligi.
W tym samym czasie Jan Kocian opuścił Ruch będący na pograniczu strefy spadkowej, a Pogoń objął na dziewiątej lokacie. Niebiescy skończyli sezon na dziesiątym miejscu, a Portowcy zaledwie o dwa oczka wyżej.
Przed odejściem Piotra Stokowca Jagiellonia wiosną 2014 roku była dziesiąta i na koniec sezonu zajmowała to samo miejsce. Przejął on Zagłębie Lubin na piętnastej lokacie i przegrał wszystkie mecze. Choć trzeba przyznać, że lubinianie mogli być już pogodzeni ze spadkiem.
Ciekawym przypadkiem jest Michał Probierz. Gdy wiosną 2014 roku odchodził z Lechii i potem przejmował Jagiellonię, to oba zespoły zajmowały dziesiąte miejsce. Sezon tak się potoczył, że były klub Probierza zakończył sezon na czwartej pozycji, a Jagiellonia po jego wodzą na… jedenastym.

Ten sam trener półtora roku wcześniej opuścił Wisłę Kraków będącą na jedenastej pozycji. Bez niego wskoczyła o cztery miejsca wyżej, a Bełchatów, do którego przeszedł późniejszy selekcjoner, spadł z ligi, po tym jak Probierz nie wygrał żadnego spotkania.
Pozyskanie szkoleniowca, po tym jak prowadził ligowego rywala, opłaciło się Podbeskidziu. Jesienią 2013 roku było ostatnie, ale Leszek Ojrzyński bez większych problemów utrzymał Górali w lidze. Natomiast na jego odejściu nie straciła wiele Korona, bo jak była trzynasta, tak na tej samej lokacie zakończyła też sezon.
Kluby podrzucają rywalom kukułcze jaja?
Jest to dość niesamowita statystyka, ale trudno znaleźć sytuację, w której zmiana trenera w trakcie rundy opłaciła się jego nowemu pracodawcy, a poprzedni klub bez starego szkoleniowca spadłby w tabeli ligowej!
Może po prostu zespół, z którym dana osoba pracuje, najlepiej wie, jakie są jego największe wady i czy się w ostatnim czasie nasilają? Jeśli tak jest, to chętniej się z nim rozstaje, wiedząc dobrze, że nowy pracodawca może wcale nie mieć z niego takiego pożytku, jak by się wydawało.
Można wtedy upiec dwie pieczenie na jednym rożnie – pozbyć się niechcianego szkoleniowca, a w dodatku podrzucić kukułcze jajo rywalowi w ligowej tabeli. Z tą teorią są jednak trzy podstawowe problemy. Po pierwsze, większość opisywanych dziś zmian na ławce trenerskiej (nawet te w trakcie rundy) to nie przejścia bezpośrednie z klubu „A” do klubu „B”, a raczej zwolnienie trenera przez jeden zespół, a po wielu tygodniach zaangażowanie go przez inny. Nie zaś bezpośrednie „transfery”, jak ten zapowiadany między Rakowem a Legią. Ostatnią historią tego typu była chyba afera z Jurijem Szatałowem (przejście z Polonii Bytom do Cracovii).
Po drugie, Raków wcale nie jest chętny do oddania swojego trenera. Powołuje się na zapisy umowy, które pozwalają mu odejść jedynie do klubu zagranicznego lub reprezentacji.
Trzecią kwestią jest to, że opisywane zmiany, szczególnie w ramach jednej rundy, miały miejsce dość dawno temu. Dekada w piłce to bardzo dużo i od tamtych czasów wiele mogło się zmienić. Niewątpliwie to, czy Marek Papszun przejdzie do Legii i jak mu w niej pójdzie jest niezwykle interesujące.
Ale jeszcze ciekawsze może być, jak poradzi sobie bez niego Raków. Przecież pod wodzą Dawida Szwargi miało być dobrze, a wyszło tak sobie.
Jak radzi sobie nowy trener w miejsce „zdrajcy”?
Następcą Papszuna w Rakowie niespodziewanie ma zostać Łukasz Tomczyk prowadzący dotąd Polonię Bytom. Sprawdźmy zatem, jak radzili sobie szkoleniowcy, którzy po zmianie przez trenera klubu wewnątrz ligi w trakcie rundy, przychodzili w jego miejsce do poprzedniego pracodawcy.
W 2014 za Rumaka przyszedł do Lecha Maciej Skorża i zdobył mistrzostwo i superpuchar.
Za Kociana do chorzowian dołączył Waldemar Fornalik i został tam przez prawie trzy lata.
Za Stokowca do Jagiellonii przybył Probierz. Efekt znamy: dwa medale i tytuł trenera roku.
Jego z kolei w Lechii zastąpił Ricardo Moniz, który zajął z nią czwarte miejsce – najlepsze od ponad pół wieku.
Następcą Probierza w Wiśle był Tomasz Kulawik. Jego siódme miejsce traktowane było wtedy jako zawód. Jednak od tego czasu Biała Gwiazda właściwie ani razu nie zanotowała znacznie lepszego niż wtedy wyniku.
Po Ojrzyńskim Koronę objął Pacheta, który później dzięki świetnym wynikom w Hiszpanii prowadził Villarreal, a obecnie jest trenerem Grenady.
To kolejne dość zaskakujące dane. Okazuje się, że właściwie każdy klub, którego trener przechodził w trakcie rundy do ligowego rywala, pozyskiwał w jego miejscu osobę co najmniej bardzo wartościową. Właściwie można powiedzieć, że następcy okazywali się dość niespodziewanie właściwymi osobami na właściwym miejscu.
Czyżby tak miało stać się z Łukaszem Tomczykiem? Gdyby zdobył z Rakowem mistrzostwo, byłaby to szokująca puenta dla całej tej sytuacji.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO:
- Chciałbym, żeby Marek Papszun został trenerem Legii [KOMENTARZ]
- Były piłkarz Legii z optymizmem: Papszun będzie potrafił ułożyć zespół
- Papszun w Legii – to nieetyczne! Sukcesy Brzęczka i ataki… Kowala [Zibi Top]
- Marek Papszun w ogniu pytań o Legię. „To są dywagacje”
Fot. Newspix.pl