Papszun pożegnał się w swoim stylu. Siermiężnym, skutecznym 1:0

redakcja

Autor:redakcja

18 grudnia 2025, 22:58 • 4 min czytania 24

To był ostatni mecz Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa. W jaki sposób mógł się godnie pożegnać? W typowym, papszunowym stylu. Bramką po stałym fragmencie i wybronieniem skromnej przewagi. Misja została spełniona. To jedyny polski klub, który znalazł się w TOP 8 i uniknie 1/16 finału Ligi Konferencji, a od razu przeskoczy do 1/8. Raków zajął drugie miejsce. Tu po prostu trzeba bić brawo. 

Papszun pożegnał się w swoim stylu. Siermiężnym, skutecznym 1:0
Reklama

Raków Częstochowa przystępował do spotkania z konkretnym celem – wygrać z zespołem bardzo dobrze znanego w naszym kraju Henninga Berga i utrzymać miejsce w TOP 8. Sytuacja zmieniała się w tabeli jak w kalejdoskopie, w końcu mieliśmy 18 spotkań o jednej porze.

Raków jak to Raków – nie było czego wycinać do skrótów po 45 minutach

Pierwszy celny strzał oddali gospodarze, którzy błyskawicznie zorganizowali się po przejęciu piłki. Ioannis Kousoulos podciągnął dobrych 20-30 metrów i uderzył zza szesnastki, jednak tylko rozgrzał Oliwiera Zycha. Warto dodać, że to było jedyne celne uderzenie Omonii przez 45 minut. Sporo oglądaliśmy przepychanek, fauli. Diaby-Fadiga już w czwartej minucie otrzymał żółtą kartkę, a po stronie gospodarzy w pierwszej części złapali je Alpha Dionkou i Stefan Simić. Mieliśmy trochę szarpaną, przerywaną, brzydką grę.

Reklama

Raków miał tam jakieś okazje w pierwszej połowie, ale policzylibyśmy je na palcach jednej ręki, bo było ich dokładnie pięć. Wygrana główka Patryka Makucha, ale sam strzał w sam środek czy Jonatana Brunes, który uderzył zdecydowanie za lekko. Dwa razy musiał interweniować Fabiano Freitas, jednak nie musiał się jakoś specjalnie wysilać. Nie zapocił koszulki.

Podsumowując więc – akcji jak na lekarstwo i trzy celne strzały do przerwy, z których żaden nie był groźny. Remis dawał po 45 minutach Rakowowi siódme miejsce. Polsat Sport w przerwie zawsze pokazuje skróty. Tu miał takie pół-sytuacje, że załapał się nawet kiks jednego z graczy gospodarzy, po którym piłka poleciała wysoko w górę i złapał ją sobie spokojnie Zych. Wymowne.

Raków błyskawicznie objął prowadzenie po przerwie

Skoro z ataku pozycyjnego idzie jak po grudzie, to trzeba wykorzystać stały fragment.

Zacznijmy od początku, kto się do tego trafienia przyczynił. Najpierw sprintem przycisnął obrońcę Patryk Makuch i wywalczył aut. Ten sam zawodnik chwilę później został ostro sfaulowany tuż przed polem karnym. Kompletnie niepotrzebne zachowanie obrońcy, bo nawet nie było z tego nic groźnego, ale co nas to obchodzi, że rywal wyłączył myślenie i władował się z impetem w piłkarza Rakowa?

A dalej? Rzut wolny, bardzo mocne i celne dośrodkowanie Ameyawa i dołożenie głowy przez Oskara Repkę z dwóch metrów. Bramka sprawiła, że Raków na tamten moment znalazł się… na samym szczycie fazy ligowej Ligi Konferencji! Strasbourg i Szachtar remisowali, a pozostałe ekipy, które prowadziły miały gorszy bilans bramkowy.

No i tak sobie sekundy leciały, a pod bramkami nic się nie działo. Statystyki strzałów długo zamroziły się na jednym u gospodarzy i dwóch u Rakowa. Zespół Papszuna miał 1:0 i chciał taki wynik obronić. A, że przeciwnicy byli bezzębni i bezradni, to tak to wyglądało. Pierwszą taką składną klepkę zrobili dopiero w 70. minucie, zmiennik Ewandro miał całkiem sporo miejsca w polu karnym, ale kompletnie zawalił. Nie był nawet blisko zagrożenia.

Jeśli gdzieś Raków miał dziury, to po swojej lewej stronie, bo kilka minut później goście znów stworzyli groźną sytuację. Oliwier Zych rozkładał ręce, bo niemal z identycznego miejsca padł strzał na jego bramkę, tym razem już było dużo groźniej, bo piłka musnęła boczną siatkę. Były to sygnały ostrzegawcze, że tą lewą stroną trzeba się czujniej zaopiekować.

Nie za dobrze bronili się częstochowianie pomiędzy 70. a 80. minutą. Ten Ewandro sprawiał sporo kłopotów, a prawie walnął efektownego gola z piętki. Wcześniej Racovitan źle ustawił radar i przegrał bezpośredni pojedynek. Wcale za spokojnie nie było. Nie powiedzielibyśmy, że Raków po profesorsku bronił prowadzenia i mówił: „I co nam zrobicie?”. Raczej miał fuksa.

W 80. minucie zespół Papszuna stracił prowadzenie w tabeli, bo Martial Godo trafił na 2:1 dla Strasbourga. I tak niespodziewanie długo Francuzi remisowali z Islandczykami.

Częstochowianie próbowali „zamknąć” mecz po jakimś szybkim przejęciu i kontrze, ale nie udało się ani Peterowi Barathowi, ani Brunesowi. Gospodarzom jednak też nie udało się dobrze wcelować w bramkę. Raków wygrał więc z Omonią typowo po papszunowemu.

Omonia Nikozja – Raków Częstochowa 0:1 (0:0)

  • 0:1 – Repka 49′

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:

Fot. Newspix

24 komentarzy

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama