Reklama

Trener skoczków po Wiśle: Piotr Żyła nie piep… się w tańcu

Sebastian Warzecha

06 grudnia 2025, 17:54 • 4 min czytania 1 komentarz

Maciej Maciusiak nie był zadowolony z wyniku swoich podopiecznych w Wiśle, ale znalazł pozytywy – głównie postawę Piotra Żyły, który zanotował najlepszy wynik w tym sezonie. – Widać po nim, że nareszcie to „puścił”. Trzeba mieć trochę tego luzu – mówi trener polskich skoczków. Ale przyznaje też, że takie rezultaty jak dziś, po prostu naszej kadry nie zadowalają. Choć nie ukrywa, że czasem „brakuje farta”.

Trener skoczków po Wiśle: Piotr Żyła nie piep… się w tańcu

Maciej Maciusiak, trener polskich skoczków, po pierwszym konkursie w Wiśle

Pięciu z dziesięciu Polaków w konkursie, trzech w drugiej serii – czy to dobry wynik? Zdecydowanie nie, szczególnie na własnym terenie. Mało tego, to najgorszy w historii rezultat Polaków w Wiśle pod względem wywalczonych punktów. Zgarnęliśmy ich dziś tylko 29, czyli równowartość tego, co dostaje się za 9. miejsce w konkursie. A dziewiąty był dziś Naoki Nakamura, co oznacza, że on sam Japonii dał tyle oczek, co trzech Polaków wywalczyło dla nas.

Reklama

– Najgorszy występ? Nawet nie wiedziałem – mówił Maciej Maciusiak, trener naszych skoczków. – Choć oczywiście, jak spojrzymy na rezultaty, to taki wynik nas nie zadowala. Gdy jednak popatrzymy na konkretnych zawodników, to jest lepiej. Szczególnie u Piotrka, ale też Dawida. Obaj nie byli w Ruce w konkursie, a tutaj mają punkty. Piotr bardzo spóźnił drugi skok, a i tak pojawiły się metry. Pozytywem jest też Kacper Tomasiak, któremu daje się chyba nieco we znaki to, że występuje przed własną publicznością, ale nie wypadł z tej trzydziestki.

Faktycznie, Tomasiak zapunktował po raz szósty i jako jedyny z Polaków w tym sezonie jeszcze nie wypadł z „30”. Oznacza to też, że jest najlepszym z naszych zawodników w klasyfikacji generalnej – po prostu jest to chłopak z dużym, naprawdę dużym potencjałem, który radzi sobie na poziomie. Na razie nie najwyższym, ale jak na to, że to jego debiutancki sezon – bardzo, ale to bardzo solidnym. Żyła też zanotował pozytywny występ – tu zgadzamy się z trenerem. Piotr zapunktował w tym sezonie po raz trzeci, ale zaliczył zdecydowanie najlepszy konkurs tej zimy.

– Po Piotrze widać, że nareszcie to „puścił”. Nie piep… się w tańcu, nie mam na to innych słów. Idzie na fulla, nie próbuje kontrolować. To widać, trzeba mieć trochę tego luzu, a Piotr go łapie – mówi Maciusiak.

CZYTAJ TEŻ: PIOTR ŻYŁA: ENERGIA BYŁA, BO POŻARŁEM BANANÓW!

Więc tak, są pozytywy. Drobne, nawet bardzo drobne, ale jednak. Ale jest też sporo minusów. Choćby fakt, że do drugiej serii nie wszedł Paweł Wąsek, który w Wiśle zdawał się łapać pewność siebie. Wąsek był 34., trzy pozycje za Maciejem Kotem, choć do trzydziestki zabrakło mu tylko punktu (Kot się z nią rozminął o… trzy dziesiąte).

– Troszkę szkoda Pawła, bo był już u niego ten uśmiech, wiedział, co ma zrobić. Zabrakło mu nieco lepszego skoku, a przede wszystkim – normalnego telemarku. Bo różnice są naprawdę niewielkie. Tych 20-30 zawodników jest naprawdę blisko siebie – mówił Maciusiak. I faktycznie, tu można przyznać trenerowi nieco racji. Wąsek za swój skok dostał ledwie 42 punkty za styl – gdyby wylądował dobrze technicznie, miałby co najmniej trzy oczka więcej i wszedł do drugiej serii bez problemu. Ale to też element skoku – jak się czasem okazuje – bardzo ważny. Ale nie tylko on miał nieco pecha.

– Szkoda Maćka Kota, bo to kolejny konkurs, gdy ktoś z naszych jest 31. To się zbiera i kumuluje, potem tego farta trochę brakuje – mówił Maciusiak. Ten kolejny konkurs to już… czwarty z rzędu. Z drugą serią o pozycję rozmijali się kolejno Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek, znowu Zniszczoł i dziś Maciej Kot. A dodajmy do tego fakt, że we wczorajszych kwalifikacjach 51. i 52. miejsce zajęli kolejno Kamil Stoch i Zniszczoł właśnie. Można odnieść wrażenie, że jak Polacy są na skraju awansu, to do tej drugiej serii po prostu nie wejdą.

Dlatego trzeba się poprawić – nie ma innej rady. Mówił o tym Maciusiak:

– Trzeba indywidualnie podchodzić do każdego zawodnika. Na pewno było nieco słabych rezultatów, ale optymizm w drużynie cały czas jest. Pracujemy każdego dnia bardzo ciężko. Jutrzejszy konkurs? Myślę, że z ośmiu zawodników stać na to, by przebić się do „50”. Na pewno trudno będzie na przykład Kubie Wolnemu, ale powalczy. A resztę stać na to, by być w konkursie. Z kolei sześciu-siedmiu to byłby zadowalający wynik w drugiej serii. 

Mamy nadzieję, że faktycznie nastąpi poprawa, choć słowa trenera – wobec dotychczasowych wyników – zdają się bardzo optymistyczne. My postawilibyśmy na sześciu skoczków w konkursie i pięciu w drugiej serii. Bo już taki rezultat byłby znacznie lepszy od tego, co oglądaliśmy w Falun, Ruce czy dziś w Wiśle.

Z WISŁY
SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

CZYTAJ WIĘCEJ O SKOKACH NARCIARSKICH NA WESZŁO:

1 komentarz

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama