To była wiadomość, która wstrząsnęła Włochami. Luciano Spalletti to bohater kibiców Napoli, człowiek z wygrawerowanym tatuażem tego klubu na ręce. To on zapewnił mistrzostwo po 33 latach. Mimo obietnicy, że był to ostatni klub w jego karierze, został trenerem znienawidzonego w Neapolu Juventusu. Odhaczył trzy punkty z Cremonese w debiucie, ale przed nim jeszcze dużo roboty.

Luciano Spalletti został w Neapolu bogiem. W miejscu, w którym tytuł świętowano ostatnio za czasów Diego Armando Maradony, dał kibicom coś historycznego. Później obiecał, że będzie to jego ostatnia klubowa praca. Zrobił sobie nawet specjalny tatuaż. Poszedł jednak drogą Gonzalo Higuaina i zamiast peanów na jego cześć, będzie na muralach głowa w kiblu.
Spalletti jest odważny
Nie ma takiego fikołka, którym dałoby się wytłumaczyć złamanie obietnicy nie tylko kibicom Napoli, ale i całemu piłkarskiemu światu – oto wykonałem misję swojego życia i na tym kończę. Spalletti był pierwszym wyborem, odkąd dyrektor generalny Damien Comolli zaczął mocno wątpić w Igora Tudora. Osiem kolejnych meczów bez zwycięstwa, w tym trzy porażki z rzędu – takie rzeczy nie przejdą w Juventusie. Tudor więc robotę stracił po 24 spotkaniach.
Jak podaje „La Republicca” negocjacje poszły nadspodziewanie łatwo. Spalletti pokonał alternatywę w postaci Rafaelle Palladino (zwolniony z Fiorentiny). Natychmiast zaakceptował oferowane warunki, a mianowicie ośmiomiesięczny kontrakt z automatycznym przedłużeniem w przypadku awansu do Ligi Mistrzów. Do końca sezonu będzie zarabiał 3 miliony euro plus premie. Właśnie zanotował debiut na ławce trenerskiej. „Stara Dama” wygrała na wyjeździe z Cremonese.
„I tak musimy się poprawić”
Jeżeli AS Roma w hicie pokona AC Milan, to wysunie się na prowadzenie w Serie A. Wtedy Juventus traciłby do lidera sześć punktów. Obecnie na czele tabeli jest jeszcze Napoli (22 oczka). Luciano Spalletti ma świadomość, że do poprawy jest jeszcze sporo. W meczu z Cremonese prowadzenie już w drugiej minucie zapewnił Filip Kostić, a „Stara Dama” prowadziła niemal do końca dwoma bramkami, gdy po przerwie podwyższył Andrea Cambiaso. Mimo to w końcówce po golu kontaktowym Jamiego Vardy’ego wkradła się nerwówka. Spalletti dostał nawet żółtą kartkę.
– Rozegraliśmy dobry mecz. Graliśmy dobrą piłkę przez godzinę. Piłka dobrze się poruszała, byliśmy pewni, że tutaj wygramy. Jeśli nie strzelasz goli, nie zamykasz gry, każda piłka w polu karnym może stać się zagrożeniem. Oczywiście i tak musimy się poprawić, ale jestem zadowolony ze zrozumienia zawodników, ich chęci do gry i wszystkiego innego – mówił w CR1.
Włoch poruszył też kwestie taktyczne: – W ciągu dwóch minut wszyscy mogli zobaczyć dokładnie, gdzie był Koopmeiners. Chciałem, aby grał w pozycji, która naprawdę mogłaby zranić rywali, bo mieliśmy kłopoty z przełączaniem się ze skrzydła na skrzydło. Plan zakładał, że Thuram ruszy do przodu, a Koopmeiners wypełni lukę, tworząc tłok w środkowych strefach. To było kluczowe, bo głównym zagrożeniem rywali jest Vardy. Koopmeiners przejął odpowiedzialność w defensywie, kierując linią podczas kontr. To było istotne, bo Cremonese liczy na podania z głębi – widać to było przy bramce Vardy’ego – powiedział z kolei dla Sky Italy.