Reklama

Leszek Ojrzyński znów się broni. I atakuje!

Przemysław Michalak

21 października 2025, 08:18 • 7 min czytania 16 komentarzy

Gdybyśmy stwierdzili, że Zagłębie Lubin jest rewelacją tego sezonu Ekstraklasy, nieco byśmy przesadzili. Na to miano bardziej zasługują Górnik Zabrze, Wisła Płock i Korona Kielce. Nie będzie jednak nadużyciem stwierdzenie, że Miedziowi pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego znów są w lepszym miejscu, niż można się było spodziewać.

Leszek Ojrzyński znów się broni. I atakuje!

Znów, ponieważ pierwsza weryfikacja miała nastąpić pod koniec poprzednich rozgrywek. Ojrzyński w marcu przejął porozbijanych Miedziowych po Marcinie Włodarskim. Jego zatrudnienie oznaczało tryb mocno oszczędnościowy, co siłą rzeczy nie wywołało entuzjazmu wśród kibiców.

Reklama

Leszek Ojrzyński znów daje radę w Zagłębiu Lubin

Obaw było mnóstwo. Pisałem o nich już w kwietniu, więc po prostu przypomnę:

„Zatrudnienie Ojrzyńskiego budziło wątpliwości na wielu poziomach. Odkąd pożegnano go w Koronie Kielce, z którą wcześniej wywalczył awans, był już prawie dwa i pół roku poza zawodem. W tym czasie mniej lub bardziej subtelnie polecał swoje usługi różnym klubom, ale do 13 marca 2025 nikt nie zdecydował się na podpisanie z nim kontraktu.

Do tego Ojrzyński, nie bez przyczyny, miał łatkę szkoleniowca stawiającego na „dawanie z wątroby”, mocno zachowawczego i defensywnego jeśli chodzi o sposób gry prowadzonych przez niego drużyn, co jeszcze jakiś czas temu mogło zdawać egzamin, ale dziś młoda fala zaawansowanych taktycznie trenerów podniosła standardy. No i przecież w Lubinie miał zastępować Włodarskiego, który chciał grać odważnie i ofensywnie, czyli coś dokładnie odwrotnego do futbolu, z którym kojarzymy szefa słynnej Bandy Świrów z kieleckich czasów.

Naprawdę mało co się tu na papierze zgadzało, zwłaszcza że dopiero co kandydatem na tę posadę był Czesław Michniewicz. Jedyne, co dawało nadzieję, to fakt, iż Ojrzyński w przeszłości radził sobie jako trener-strażak. Ale właśnie, w przeszłości, coraz bardziej odległej. Całościowo taki ruch wyglądał na jeden wielki akt desperacji”.

Pewne utrzymanie wiosną

Ojrzyński jednak swoje zrobił i Zagłębie utrzymał. Zaczął słabo, od oglądania jego zespołu bolały zęby, ale dość szybko zaczął wygrywać. O to przecież chodziło w pierwszej kolejności. A i styl chwilami się poprawiał, że wspomnimy drugą połowę z Górnikiem Zabrze czy pamiętne 3:1 na wyjeździe z Jagiellonią Białystok.

Leszek Ojrzyński

W ostatnich pięciu kolejkach lubinianie zdobyli już tylko cztery punkty. Nie zmienia to faktu, że koniec końców utrzymali się bez dużego stresu. Na ostatnim bezpiecznym miejscu, ale z pięcioma punktami przewagi nad strefą spadkową. Wszystko stało się jasne po 32. kolejce i domowym zwycięstwie nad Widzewem Łódź.

Udało się uciec spod topora, co nie znaczy, że przed Ojrzyńskim i Zagłębiem zaczęły się rysować znacznie ciekawsze perspektywy.

Najwięcej goli w Ekstraklasie

Wręcz przeciwnie. Na tle ligowej konkurencji Miedziowi niemal przez całe lato mieli mizerne okno transferowe. Michalis Kosidis i Roman Jakuba ze spadkowicza Puszczy Niepołomice, skreślony w Widzewie Łódź Jakub Sypek czy 30-letni Chorwat, który większość kariery spędził w Bośni (Luka Lucić) zapowiadali raczej kolejną ciężką walkę o utrzymanie. Do tego odeszli przecież kluczowi dla ofensywy Tomasz Pieńko i Dawid Kurminowski.

Wyciągnięcie rzutem na taśmę Leonardo Rochy z Rakowa Częstochowa trochę zmieniło całościowy obraz. Tu zwyczajnie było wiadomo, że facet przyjdzie i da liczby, bo w Lubinie będzie grał.

Ba, wręcz odnosiło się wrażenie, że Rocha dostał skład ciut za łatwo. Od razu wskoczył do podstawowej jedenastki na Lecha Poznań, mimo że Kosidis do tego momentu miał już na koncie trzy gole i asystę. Przy Bułgarskiej Grek wszedł z ławki i zapewnił zwycięstwo. Portugalczyka jednak nie wygryzł, a ten w kolejnych czterech meczach za każdym razem trafiał do siatki, dokładając jeszcze asystę.

Również dzięki posiadaniu takiego duetu napastników, który wzajemnie się napędza, Miedziowi na tę chwilę mają najmocniejszą ofensywę w Ekstraklasie.

Leonardo Rocha

Leonardo Rocha z miejsca dał jakość Zagłębiu Lubin. 

Tak, mówimy o zespole Leszka Ojrzyńskiego – 24 strzelone gole. Jasne, 10 z nich dotyczy raptem dwóch meczów (z Lechią i Arką). Zagłębie nadal dość często z przodu całościowo nie zachwyca rozmachem, ale liczby mówią swoje. Podobnie rzecz ma się w drugą stronę z Arką. Niby w wielu spotkaniach prezentowała się solidnie w defensywie, lecz wyjazdowe wylewy w Katowicach, Lubinie i Białymstoku oznaczały przyjęcie aż dwunastu sztuk. Trzy mecze, które mogą wypaczać obraz całości, ale z czegoś się takie wyskoki, w jedną lub drugą stronę, biorą i o czymś świadczą.

Poluzowane lejce

Momenty ofensywnego szaleństwa nie oznaczają, że Ojrzyński nagle całkowicie przestawił wajchę, zmienił myślenie o 180 stopni i zapragnął być starszą wersją Adriana Siemieńca. Nie, nic z tych rzeczy. Jeśli przyłożyć ucho, można usłyszeć, że trener ten nadal przywiązuje bardzo dużą wagę do defensywy, natomiast trochę popuścił lejce w fazie atakowania, piłkarze mogą grać z większą swobodą. Tylko tyle i aż tyle.

Swoje na pewno robi też obecność kompetentnych członków sztabu szkoleniowego. Dużo dało dokooptowanie latem Michała Macka, specjalizującego się w stałych fragmentach gry. Zagłębie w ten sposób zdobyło już cztery bramki. Nie licząc rzutów karnych, których otrzymało najwięcej w lidze (5) i wszystkie wykorzystało.

Miedziowi nadal nie potrzebują zbyt częstego kontaktu z piłką. Są na dziś ostatni w Ekstraklasie pod względem czasu jej posiadania (41,1%). W żadnym meczu trwającego sezonu nie byli w tym względzie lepsi od przeciwnika. Raz zdarzyło się 50 na 50 i akurat oznaczało porażkę 1:3 z Radomiakiem. Potrafią jednak wykorzystać swoje atuty w postaci dynamicznych skrzydłowych i „dziewiątek”, do których jest sens adresować podania z bocznych stref.

Szczególne brawa należą się za naprostowanie Marcela Reguły, który miał wiosną chwilę pewnego zagubienia. Pod koniec tamtego sezonu wrócił do gry i od tej pory jest czołową postacią drużyny. Niedzielny występ z Legią zapewne znacznie zwiększył zainteresowanie jego osobą na transferowym rynku.

Marcel Reguła

Marcel Reguła w niedzielę mocno dał się we znaki piłkarzom Legii Warszawa. 

Odrodzony Michał Nalepa

Ojrzyńskiemu udało się także odbudować Michała Nalepę, który wyrósł na lidera naprawdę solidnie grającej defensywy. Jak podaje FotMob, Zagłębie ma najwyższą średnią wybić piłki na mecz w lidze (37) i jest drugie pod względem przejęć piłki na mecz (9,2).

Dodatkowo Nalepa stwarza duże zagrożenie w polu karnym przeciwnika. Zdobył już dwie bramki, a jego partner ze środka obrony Aleks Ławniczak popisał się kapitalną przewrotką w Poznaniu (po asyście Nalepy).

Jak wiele polskich ekip, Zagłębie lubi, gdy to rywal się otwiera, a ono może kontrować. Nie bez powodu wygrało już i z Lechem, i z Legią. Różnica jest taka, że w porównaniu do początków Ojrzyńskiego w Lubinie, coraz rzadziej oglądamy zespół murujący się bez głębszego konceptu przed własną szesnastką. Nawet jeśli jest to defensywa głęboka, nie polega jedynie na bezmyślnym wybijaniu byle dalej, co pokazało właśnie spotkanie z Kolejorzem.

Maraton z faworytami

Nie chcemy teraz robić z Leszka Ojrzyńskiego cudotwórcy i go koronować, bo takie miotanie się też byłoby bez sensu. Dopiero co widzieliśmy je przy okazji udanych występów kadry U-21 Jerzego Brzęczka. Niektórzy nawet zaczęli go przepraszać za wcześniejszą krytykę, jakby obecne wyniki miały nagle zaprzeczyć temu, że dorosłą reprezentację za jego kadencji najczęściej oglądało się po prostu źle.

Warto jednak odnotować, że trener, który już wydawał się totalnie zakopany w zawodzie, odbił się i po raz drugi na przestrzeni paru miesięcy pozytywnie zaskakuje.

Co nie znaczy, że wszystko zostało przesądzone w dobrą stronę i Zagłębie na pewno nie będzie już kandydatem do spadku. Spokojnie. Kadra na dłuższą metę nadal jest bardzo przeciętna, a sytuacja w tabeli na takim etapie rozgrywek jeszcze potrafi się szybko zmieniać. Dwie porażki z rzędu i znów trzeba będzie zacząć zerkać w kierunku strefy spadkowej.

Gdyby jednak ktoś na starcie nam powiedział, że ta drużyna po jedenastu meczach znajdzie się właśnie w takim miejscu i w takim stylu, uznalibyśmy, że przedawkował optymizm. Chyba nie znajdzie się w Lubinie człowiek, który takiego scenariusza po 1/3 rozgrywek nie wziąłby w ciemno.

Zagłębie Lubin i trener Leszek Ojrzyński

Sami jesteśmy ciekawi, ile Miedziowi ugrają do końca roku. W najbliższej kolejce jadą do Niecieczy, później już do grudnia czeka ich ciężki maraton.

  • Cracovia na wyjeździe
  • Górnik Zabrze u siebie
  • Pogoń Szczecin na wyjeździe
  • Jagiellonia Białystok u siebie
  • Widzew Łódź u siebie

Po drodze może się jeszcze wplątać zaległe spotkanie z Rakowem w Częstochowie. Czy potwierdzi się, że z potentatami jest Zagłębiu łatwiej niż z teoretycznie równymi sobie?

*Planujesz pierwszy kupon w zakładach sportowych? Sprawdź, gdzie dostępny jest zakład bez ryzyka i przejrzyj typy bukmacherskie na dziś, aby być gotowym na początek przygody z bukmacherką.

Fot. Newspix

16 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama