Jan Urban na przedmeczowej konferencji prasowej w Kownie uspokaja nastroje wokół reprezentacji Polski. A nasza kadra chyba niczego nie potrzebuje obecnie tak bardzo jak spokoju. No, to trzeba jeszcze tylko jutro spokojnie wygrać mecz.

A to wcale nie tak, że będzie czekało nas nie wiadomo jak łatwe spotkanie. Być może remis w Rotterdamie i gładka wygrana z Finlandią sprawiły, że na nowo uwierzyliśmy w reprezentację Polski, ale Litwini nie zamierzają odgrywać roli chłopców do bicia.
Po pierwsze – do spotkania z nami podejdą bardzo ambicjonalnie. Dla nich, zachowując proporcje piłkarskie, to jak dla nas starcie z Niemcami. Zawsze wyzwala dodatkowe pokłady motywacji. Po drugie: Litwa po prostu potrafi napsuć krwi swoim rywalom. W pierwszym meczu z Polską przegrała tylko 0:1, tracąc bramkę w 81. minucie. Z Holandią – potrafiła odrobić stratę z 0:2 do 2:2, choć ostatecznie poległa 2:3. Z Finlandią – najpierw zremisowała 2:2, a ostatnio przegrała jedną bramką, choć jeszcze do przerwy wygrywała 1:0.
Z drugiej strony Litwini w dwumeczu z Maltą zdobyli tylko dwa punkty – wygląda więc na to, że to faworytom nie gra się przeciwko nim łatwo.
Litwa – Polska. Jan Urban: Każdy inny wynik będzie porażką
Z roli faworyta doskonale zdaje sobie sprawę selekcjoner Jan Urban, podkreślając to na przedmeczowej konferencji prasowej.
– Wiemy doskonale, że jesteśmy faworytem, a każdy inny wynik będzie odebrany jako porażka. Zdajemy sobie z tego sprawę – powiedział już na początku konferencji.
Ale jednocześnie zaznaczył, że wcale nie oznacza to, że czekać będzie nas łatwe spotkanie:
– W ostatnim czasie nikt z Litwą nie wygrał wysoko o punkty, każdy musiał się o to mocno postarać. Zawodnicy i trenerzy nie przepadają za takimi meczami, bo wiedzą, że muszą. Nie wszyscy radzą sobie z tym tak samo. Przed nami wyzwanie – skomentował Urban.
Selekcjoner nie wyobraża sobie, by jego zawodnicy zlekceważyli nadchodzący mecz. Na pytanie, jak zamierza zmotywować swoich piłkarzy odpowiedział, odwołując się do przyjazdu polskich kibiców. Tych w Kownie ma być około czterech-pięciu tysięcy.
– To, że przyjeżdża tak wielu polskich kibiców, jest miłe, a jednocześnie jest to zobowiązanie. Nie wyobrażam sobie, że ktoś zejdzie z boiska nie dając z siebie wszystkiego pod względem fizycznym – stwierdził.
Kapustka szedł w nawałkizmy, Urban jest po prostu sobą
Najważniejszego przekazu być może jednak nie da się ubrać słowa. A tym była atmosfera, wytworzona w małym i dusznym pokoju konferencyjnym na stadionie w Kownie, gdzie dla stłoczonych dziennikarzy brakowało krzeseł, a szept z jednego końca sali słychać było w jego przeciwległym kącie. Mimo panującej duchoty w pomieszczeniu panował też… spokój, emanujący od selekcjonera Urbana.
Ten wyraźnie nie chciał doprowadzić do sytuacji, w której znów po jakimś pytaniu mógłby wybuchnąć ewentualny pożar. Może zresztą właśnie z tego powodu na konferencję zaprosił także Bartosza Kapustkę – inteligentnego, wyważonego faceta, który doskonale wiedział, co powiedzieć na konferencji, by w sumie nie powiedzieć niczego. Aż przypomniała się stara szkoła Adama Nawałki i słynne „zarówno w ofensywie, jak i w defensywie”, które zresztą raz padło z ust samego Kapustki.
W przeciwieństwie do zamierzonego nudziarstwa pomocnika Legii Urbana słucha się ciekawie – wie, kiedy zażartować, kiedy uciąć odpowiedź (na jedno z pytań odpowiedział tylko jednym słowem), a wie także kiedy się rozgadać.
– Wiesz, że ci nie odpowiem – uśmiechał się do dziennikarza, kiedy dostał pytanie o skład. Ale przemycał też pewne informacje: – Na 90% ten skład już mam, ale jedna zmiana może jeszcze wystąpić w jutrzejszym spotkaniu, poza zmianą Nicoli Zalewskiego.
Jan Urban: Na dzisiaj nie mamy stuprocentowej jedynki
To zresztą nie jedyny konkret, który usłyszeliśmy od Urbana podczas sobotniej konferencji prasowej. Okazuje się bowiem, że pozycja Łukasza Skorupskiego w bramce wcale nie jest niekwestionowana.
– Będę szczery: na dzień dzisiejszy nie mamy stuprocentowej jedynki, że mówimy: „To jest bramkarz na lata”. No nie. Na dzisiaj jest Skorup, ma swoją szansę, niech wykorzystuje, niech gra, niech ma jak najwięcej czystych kont – mówił Urban. Ale nie wykluczał, że sytuacja za jakiś czas może się zmienić. Na decyzję nie wpłynie jednak niedawny sparing z Nową Zelandią.
– Przede wszystkim będziemy oglądać bramkarzy w klubach, jaką prezentują dyspozycję. Jeden z nich gra w europejskich pucharach, Kamil Grabara gra w wymagającej lidze, Skorup podobnie. Tam będziemy ich oglądać. A są jeszcze inni bramkarze, o których nie można zapominać.
Na sam koniec Urban odniósł się jeszcze do sytuacji Piotra Zielińskiego, gdy zapytałem go, czy gdyby sytuacja pomocnika nie uległa zmianie i ten wciąż nie zbierałby minut w Interze Mediolan, to czy selekcjoner doradzałby mu zimową zmianę klubu:
– Nie uważam, że jestem nie wiadomo kim, żeby mu doradzać, co ma w swoim życiu robić. Dorosły chłopak powinien wiedzieć, czego chce – odpowiedział skromnie selekcjoner. Po czym dodał:
– Natomiast wszyscy wiemy, i ja i wy, że jeśli ktoś przez długi okres nie gra w klubie, to jego szanse na powołanie do reprezentacji maleją. Grając w klubie Piotrek jest takim zawodnikiem, że z tym nie miałby żadnego problemu, natomiast organizmu się nie oszuka, jeśli ktoś długo nie gra…
Pytanie, jak należy interpretować te słowa, zostawiamy otwarte. Czy to już lekka sugestia, że bez regularnej gry nawet piłkarz pokroju Zielińskiego nie może być pewny miejsca w reprezentacji czy byłaby to już nadinterpretacja?
Z KOWNA WOJCIECH GÓRSKI, WESZŁO
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:
- Arvydas Novikovas dla Weszło: Wtedy Kulesza zapytał mnie: „Wódka czy piwo?”
- Jan Urban szczerze o Zielińskim. „Jest dorosły, nie muszę mu doradzać”
- Bartosz Kapustka i mocne strony rywali. „Litwa potrafi napsuć krwi”
Fot. 400mm.pl