Reklama

Bonucci i Chiellini, obrońcy z Harvardu

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

06 lipca 2021, 16:45 • 8 min czytania 4 komentarze

Bonucci? Gramy razem tak długo, że jest między nami magiczna nić. Już nawet na siebie nie patrzymy w trakcie meczu – żartował Giorgio Chiellini przed mistrzostwami Europy. Duet stoperów włoskiej reprezentacji ma za sobą dekadę wspólnej gry. Dziesiątki tysięcy godzin na treningach, szlifowanie przesuwania się bez piłki, uzupełniania się i asekurowania kolegi. Ponad 300 wspólnych spotkań w klubie i reprezentacji. Leo i Giorgio spędzili więcej czasu ze sobą niż ze swoimi żonami. A teraz zamykają usta tym, którzy twierdzili, że duet liczący łącznie 70 lat, nie może już rywalizować na EURO i czas odmłodzić środek defensywy. Calma ragazzi. Świętości się nie tyka.

Dziewięć tytułów mistrza Włoch, ponad 400 gier w Serie A. Sześć wielkich imprez na koncie. Kariera Giorgione już teraz jest piękna, ale on bardzo nie chce schodzić ze sceny. Za miesiąc będzie świętował 37. urodziny, a ostatnie trzy lata gry wciąż przerywają mu kontuzje. W sezonie 2019/2020 zagrał 200 minut – zerwał więzadła. Minione rozgrywki to dwa kolejne urazy i 1700 minut na boisku. Nie poddał się, podszedł do tego z uśmiechem na ustach. W biografii “Io, Giorgio” zdradził, że przekazał Roberto Manciniemu, żeby się nie przejmował. Na EURO będzie gotowy, świeżutki jak pączek prosto z piekarni.

Dotrzymał słowa. Bonucci znów ma u boku gościa, który towarzyszył mu we wszystkich ważnych chwilach w karierze.

EURO 2020. Bonucci i Chiellini, najlepsi obrońcy świata?

Wielcy mistrzowie jak Nesta i Cannavaro bronili lepiej niż on, lecz mieli zdecydowanie słabsze zagrania i gorsze pomysły. Bonucci widzi boisko z lotu ptaka i zawsze wie, gdzie się ustawić. Ma magiczne zdolności. Wyczuwa momenty i pozycje, ponieważ styka się z nimi z od dawna. Nie ma drugiego takiego we Włoszech – to znów autobiografia Chielliniego, choć może to wyglądać raczej na hagiografię jego kolegi. 36-latek wobec siebie samego jest skromniejszy. Uważa, że to Leo urodził się z talentem, on wykrzesał maksa z kariery dzięki pracy. Mówi, że jest obrońcą w starym stylu. Wyczyść, zabezpiecz, zneutralizuj. Czasami w brzydkim stylu, dlatego zmartwiło go wejście VAR-u do świata piłki.

Znamy się doskonale, nie potrzebujemy już nawet sparingów, żeby zgrać swoje ruchy. Giorgio to wielki mistrz, agresywnie atakuje rywala, nie spuszcza go z oka. Jest jak buldog, to jeden z najsilniejszych obrońców świata – to z kolei opinia Leo o kumplu z szatni, która w niemal bliźniaczy sposób wskazuje: zobaczcie, to on jest tu mistrzem, ja tylko sprzątam. Ale kiedy Włochów opisuje kto inny niż oni sami, wszystko się równoważy. Rzadko kiedy eksperci mówią tylko o jednym, pomijając drugiego. W zbiorowej świadomości Bonucci i Chiellini funkcjonują jako jedność. Bastian Schweinsteiger powiedział, że to najlepszy duet obrońców na świecie. Eric Garcia powiedział, że to legendy światowej piłki. Paolo Montero, że obaj należą do topowych defensorów w historii włoskiego futbolu. Gareth Southgate stwierdził, że to gladiatorzy.

EURO 2012 – pierwszy wielki turniej tego duetu

Pochwały dla nich można wymieniać godzinami. Najładniej opisał ich chyba Jose Mourinho. – Ci dwaj są niesamowici. Mogliby wykładać na Harvardzie. Specjalizacja: sztuka defensywy – stwiedził portugalski trener i ciężko się z nim nie zgodzić. “Der Spiegel” napisał kiedyś, że gdyby Tolkien urodził się nieco później, to legendarne “dwie wieże” nosiłyby ich nazwiska.

Patrząc na ich grę podczas EURO 2020, widzimy ich nawet w nieco ambitniejszej roli w świecie śródziemia. Bo kto lepiej zastąpiłby Gandalfa w scenie “you shall not pass”?

Sztuka defensywy

Można też wciągnąć ich w rolę bohaterów mema. Ale pozytywnych, bo chodzi o ten z serii “name more iconic duo”. W dzisiejszej piłce ciężko znaleźć dwóch gości, którzy tak długo wspólnie obrzydzają życie rywalom. To też efekt tego, że Włosi nieustannie się rozwijają. Wojciech Szczęsny mówi, że nie zna piłkarza, który blokowałby strzały lepiej niż Giorgio Chiellini. To o tyle ciekawe, że statystyki wcale tego nie oddają. Ale tu do gry wchodzi rzeczywistość. “Kielon” dopracował tę sztukę tak dobrze, że czasami nie musi nawet przyjmować strzału na siebie, żeby zneutralizować zagrożenie.

W tym wszystkim chodzi o ustawienie się. Analizuję każdy mój mecz w poszukiwaniu poprawek. Zawsze staram się zgrać z bramkarzem tak, żeby wiedział, że zasłonię mu jedną część bramki. Nie zawsze masz szansę doskoczyć do rywala i zatrzymać strzał, zanim doleci do golkipera. Musisz więc pamiętać, że kiedy zasłonisz mu jeden słupek, ma znacznie łatwiejszą robotę – wyjaśnia profesor defensywy.

Tradycyjny obrazek z meczów Juventusu

Bonucci to z kolei pojętny uczeń. Za tym, że doszedł na tak wysoki poziom, stoi pewien trener. To on pozwolił Leo przekuć słabości w sukces. – Alberto Ferraini. Leonardo współpracował z nim w kwestiach mentalnych. Przez lata tworzyli fascynujący eksperyment: Ferraini obrażał go na wszelkie sposoby, starał się go wręcz poniżać, zadawał mu też ból fizyczny. Wszystko po to, żeby na boisku Bonucci nie reagował na zaczepki rywali, nie dawał im się wyprowadzić z równowagi i miażdżył napastników swoim opanowaniem – pisały włoskie media.

Jeden z nich jest uważany za doskonałego zawodnika w powietrzu. Giorgio Chiellini wygrywa ponad 60% pojedynków główkowych rok w rok, nie schodząc poniżej pewnego poziomu. Drugi to z kolei fantastyczny rozgrywający. Pep Guardiola mówi, że Leonardo Bonucci jest jego ulubionym obrońcą. W Serie A jest w czołówce podań progresywnych i tych w tercję ataku. Zalicza ponad 70% celnych długich piłek – rok w rok, sezon w sezon. Obaj mogą założyć opaskę kapitańską, bo w szatni są liderami. W kadrze nosi ją starszy – Giorgione.

To wzór bycia kapitanem – stwierdził Wojciech Szczęsny w “Foot Trucku”. – Gdybym miał wybrać jednego piłkarza, z którym mogę grać, wziąłbym Chielliniego. Nikogo innego. Dajcie mi 10 Chiellinich i jestem zadowolony – dodał polski bramkarz.

Jesteśmy jednak pewni, że nawet gdyby Szczęsny wybrał Giorgio i nikogo więcej, Bonucci i tak jakimś cudem dostałby się do tej ekipy. W bagażniku, w walizce, ukryty w podwoziu albo na dachu. Nie ma opcji, żeby było inaczej. Bo…

„Gdybym tam był, Bonucci nie przeszedłby do Milanu”

Zawsze miałem obok siebie jakiegoś Leonardo. Nawet w szkole moim najlepszym kumplem był Leo – żartował Chiellini. – Osiągnęliśmy idealną harmonię – dodaje, mówiąc już o koledze z szatni. Zawsze dwóch, zawsze razem. No, poza jednym, pechowym sezonem, kiedy Giorgio nie zdążył przemówić Leo do rozumu. Giorgione do dziś nie rozumie, dlaczego Bonucci zdecydował się na taki ruch. Twierdzi, że zrozumiałby transfer do Realu Madryt, któremu nie oparł się Fabio Cannavaro. Ale Milan, który nawet nie grał w Lidze Mistrzów? To nie było miejsce dla tak znakomitego stopera.

Kiedy nie ma mnie obok dzieje się coś złego. Antonio Conte odszedł, gdy byłem na urlopie. Leo zrobił to samo. Jestem pewien, że gdybym był na miejscu, przekonałbym go do zostania w Turynie. W Milanie nie był sobą. To dlatego, że decyzję o odejściu podjął wbrew sobie – tłumaczył na łamach swojej biografii starszy z mistrzów defensywy.

Chiellini na tym rozstaniu wyszedł zdecydowanie lepiej. W Turynie został z Andreą Barzaglim, czyli trzecim członkiem ekipy ochrzczonej “BBC”. Bonucci w Milanie zaliczył sezon z 39 straconymi golami. Najgorszy w karierze, do wymazania, a przecież dopiero co załapał się do jedenastki najlepszych piłkarzy świata FIFPro i odbierał nagrodę najlepszego zawodnika Serie A. W Lombardii sprawiał wrażenie pokutnika, który zbiera cęgi za pochopną decyzję o opuszczeniu “Starej Damy”. Na boisku – jego Milan przegrał z Juventusem w lidze 1:3 i w finale Coppa Italia 0:4 – oraz poza nim, bo siostra Giorgio zarzuciła mu, że miał być legendą, a wystarczyło potrząsnąć sakiewką, żeby odszedł do jednego z największych rywali mistrza Włoch.

Pojednanie obu stron po roku nie zaleczyło zupełnie rany na tym niemal idealnym związku. Ale pokazało, że tych dwóch gości długo bez siebie nie wytrzyma.

Czas na wielki sukces

Podczas rocznej rozłąki Bonucci i Chiellini nadal jednak spotykali się na schadzkach w reprezentacji kraju. Nie były to być może randki szczególnie udane – to wtedy Włosi przegrali awans na mundial w Rosji w barażach ze Szwecją – ale tworzą część długiej historii tej dwójki w błękitnych barwach. Nie ulega wątpliwości, że Leo i Giorgione zapisali w niej kartę, którą możemy porównać do najlepszych. Na przykład Gaetano Scirei, idola Chielliniego, i Claudio Gentile. Też dwójki z Juventusu. Albo duetu Cannavaro – Nesta. Choć może akurat w tym przypadku dodajmy: jego szczęśliwszej wersji, bo na wielkich imprezach Nesta zwykle tę parę rozbijał, łapiąc jakiś uraz.

Tymczasem dla składu Bonucci – Chiellini EURO 2020 jest czwartym turniejem, na którym obaj pełnią kluczową rolę we włoskim murze. Wcześniej było tak podczas:

  • EURO 2012 – srebrny medal
  • Pucharu Konfederacji 2013 – 3. miejsce
  • EURO 2016 – ćwierćfinał

Dziś podczas rywalizacji z Hiszpanią będą mieli szansę dokończyć sprawy, których nie udało się zamknąć blisko dekadę temu w Kijowie. Wtedy finał potoczył się nie po myśli Włochów: przegrali 0:4, na co duży wpływ miała kontuzja Chielliniego na początku spotkania. Teraz Italia liczy na powtórkę sprzed kilku dni, gdy ta dwójka bez większych problemów powstrzymała Romelu Lukaku. Pamiętamy te sceny: rozbrajające uśmiechy Giorgio, gdy udało mu się wyczyścić sytuację i spokój Leonardo, który starał się bezkontaktowo obezwładnić rywala, a potem jeszcze rozegrać piłkę. Widzieliśmy irytację Belgów, którym Włosi skutecznie obrzydzali mecz.

Bo maestria defensywy to sztuka bardzo złożona. Chiellini już na pierwszy rzut oka wygląda na gościa, który gra twardo. Czterokrotnie złamany nos. Potężna kolekcja zdjęć z bandażem na głowie. Teksty w stylu “krew mi nie przeszkadza, zwłaszcza moja”. Świr, ale pełen pasji i ambicji. Nie myślcie jednak, że Bonucci to przy nim arbiter boiskowej elegancji. Swego czasu Leo wpadł na pomysł jak skutecznie trzymać napastnika na dystans. W trakcie meczu żuł czosnkowe pastylki, więc przeciwnicy całkiem dosłownie czuli jego oddech na karku. Leo też wie, kiedy wetknąć łokieć w żebra, kiedy dyskretnie go uszczypnąć i jak mu przygadać, żeby kompletnie zgubił rezon.

Alvaro Morata już może czuć zagrożenie. Kiedy ostatni raz spotkał kumpli z klubu podczas przerwy reprezentacyjnej, usłyszał, że powinien założyć hełm, bo czeka go wojna. To było EURO 2016, Włosi wygrali 2:0. Jedną z bramek zdobył Giorgio Chiellini.

Czy historia zatoczy dziś koło?

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...