Reklama

Trzydzieści narodowości i kapitan z Polski. Brat włoskiego dziennikarza rozkręca klub w Estonii

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 marca 2024, 15:58 • 13 min czytania 0 komentarzy

Malutką Estonię zamieszkuje mniej osób niż Warszawę. Piętnaście procent populacji kraju stanowią imigranci, których do Tallinna i okolic ściąga głównie możliwość kariery w branży technologicznej. W tym gronie znajdziemy Tomasza Leszczyńskiego, który stał się częścią szalonego projektu. Jest kapitanem i jednym z liderów Rumori Calcio, piłkarskiej ekipy założonej przez brata znanego włoskiego dziennikarza. Polak zdążył poznać Estonię od podszewki i zabrał nas w podróż po tym fascynującym kraju.

Trzydzieści narodowości i kapitan z Polski. Brat włoskiego dziennikarza rozkręca klub w Estonii

Estonia reklamuje się na świecie jako europejska stolica startupów. Jest ich tam najwięcej w przeliczeniu na milion mieszkańców. Dumą kraju są „unicorny”, czyli start-upy wyceniane na minimum miliard dolarów. Estońskie źródła wymieniają aż dziesięć takich przypadków, w tym „Skype” czy „Bolt” – tak, obydwa powstały w Tallinnie lub okolicach. Korzysta na tym cały kraj.

Widać bardzo szybki rozwój technologiczny, którzy przyciąga ludzi związanych z software development czy engineering. Na studiach jest bardzo dużo kierunków technicznych, na które przyjeżdżają ludzie z całego świata. Bardzo łatwo porozumieć się tutaj po angielsku, to zresztą bardzo nordycka cecha — tłumaczy nam Tomasz Leszczyński, który sam pracuje w branży technologicznej.

Gdy pytamy go o to, dlaczego wybrał akurat życie w Tallinnie, wyznaje, że jego historia jest bardzo zwyczajna.

Wyjechałem z Polski za pracą dwadzieścia lat temu. Z poprzednią firmą trochę podróżowałem, osiem lat temu nadarzyła się okazja przeprowadzić się do Estonii. Byłem w takim momencie, że podróżowanie nie sprawiało mi problemu, byłem otwarty na nowe kraje. Za dużo o Estonii nie wiedziałem, ale przyjechałem, zobaczyłem, spodobało się i zostałem.

Reklama

Zdradza, że ceni sobie estońskie ułatwienia. Jako obywatel Unii Europejskiej wszystkie istotne sprawy załatwia online. Państwo dba o to, żeby ludziom żyło się tutaj przyjemnie.

Podatki pracownicze są bardzo uproszczone, tak samo jest z firmami, które bardzo łatwo założyć. Udogodnienia przyciągają zagranicznych inwestorów, a gospodarka jest stabilna. Estonia stara się unikać deficytu budżetowego. Gdy on występuje, zmieniają podatki i oszczędzają, bo kraj nie może pozwolić sobie na bycie pod kreską. Dzięki temu udało się sensownie przetrwać COVID.

Nic dziwnego, że do Tallinna i innych miast ściągają obcokrajowcy. W całym kraju jest ich przeszło dwieście tysięcy. Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, ale też Gruzini czy Niemcy — to najliczniejsze mniejszości w Estonii.

Kraj jest na tyle mały, że migracje widać tu na każdym kroku — mówi Leszczyński, a żeby przekonać się o prawdziwości jego tezy, wystarczy spojrzeć na kadrę drużyny piłkarskiej, w której gra. Rumori Calcio założyli Włosi, Gruzini i Turek. Przez niemal dekadę istnienia klubu przewinęła się prawdziwa Wieża Babel.

Trzydzieści dwie narodowości, wśród nich totalna egzotyka, jak amatorzy z Somalii, Peru, Palestyny, Kostaryki i Irlandii Północnej.

Dlaczego ktoś porwał się na taki projekt akurat w stolicy Estonii? Co sprawia, że do Tallinna trafiają ludzie z dosłownie każdego zakątka świata?

Reklama

Brat włoskiego dziennikarza założył klub piłkarski w Estonii. O Rumori Calcio opowiada Tomasz Leszczyński, kapitan zespołu

Tancredi Palmeri to jeden z najlepiej rozpoznawalnych włoskich dziennikarzy sportowych. W życiorysie chwali się pracą dla „CNN”, „BeIN Sports” i oczywiście krajowego potentata – „La Gazzetta dello Sport”. Sam o sobie pisze: Włoch z urodzenia, Sycylijczyk z łaski bożej. Wszystko to fakty powszechnie znane każdemu, kto chce się czegoś o Palmerim dowiedzieć. Odkrycie informacji o tym, że dziennikarz swego czasu kopał piłkę w łotewskim klubie Riga United, wymaga już ciut większego researchu. Wywołuje zdziwienie.

Co robił Włoch na Łotwie? Chodzi o zagmatwany wątek „Gomorry”?

Palmeri przez chwilę mieszkał w Rydze, w tym czasie zaciągnął się do klubu-pioniera wśród multikulturowych ekip w bałtyckich krajach. Riga United skupiała Anglików, a z czasem też innych emigrantów, którzy tęsknili za kopaniem futbolówki. Dorobiła się swojego hymnu i pokaźnej historii. Ich kobiecy zespół wychował nawet reprezentantki kraju.

Riga United stała się też inspiracją dla brata Tancrediego. Nie do końca wiadomo, skąd u Palmerich zamiłowanie do bałtyckiej części Europy, ale brat znanego dziennikarza — Angelo — lata temu wylądował w Tallinnie. Przywiała go tam miłość, jednak równie mocno, co swoją estońską żonę, Angelo Palmeri kochał futbol. To znaczy: calcio. Od 2008 roku grał w różnych amatorskich zespołach, aż w końcu wpadł na lepszy pomysł.

Gdy mój brat grał dla Riga United, pomyślałem: hej, przecież możemy mieć coś takiego w Estonii — opowiadał rodakom, którzy zainteresowali się Rumori Calcio, gdy ekipa rozwinęła skrzydła i zainteresowała włoską prasę.

Piłkarze Rumori Calcio

Bardzo szybko okazało się, że w Tallinnie nie brakuje rodaków Angelo. W bramce stanął kucharz z lokalnej trattorii, w polu biegał przedstawiciel biura podróży organizującego wycieczki z Włoch do Estonii. Pojawił się także informatyk rodem z Piemontu, a sponsorem został importer włoskiej kawy. Paczka rosła, zaczęła przyciągać także ludzi z innych krajów. Palmeri deklarował:

Chcemy stać się miejscem, w którym każdy obcokrajowiec, który przyjedzie do Tallinna, będzie chciał grać w piłkę.

O Rumori Calcio robiło się głośniej. Ktoś na „Reddicie” pyta, gdzie w Estonii można pograć w piłkę? Kierują go do pod skrzydła Angelo. Koledzy ściągają kolegów. Tomasz Leszczyński trafia na klub dzięki grupie na Facebooku.

Jeszcze przed przyjazdem znalazłem wpis, że szukają piłkarzy. Zgłosiłem się, przyszedłem na trening i zostałem. Okazało się, że to fajna drużyna, z dobrym klimatem i podejściem. Wiadomo, że to amatorski zespół, ale podejście jest bardzo profesjonalne. Dwa razy w tygodniu trenujemy, gramy w Pucharze Estonii, mamy dresy, flagi, szaliki. Przyjemnie się gra. Występujemy na piątym poziomie z sześciu — tłumaczy.

Dzięki grze dla Rumori doczekał się nawet profilu na „Transfermarkt”. Widnieje w nim tylko jeden klub. Przeszukuję „90minut.pl”, ale nawet tam nie ma po nim śladu. Pytam więc, czy kiedykolwiek wcześniej kopał piłkę na polskim podwórku.

Grałem tylko w juniorach Olimpii Poznań, gdy ten klub jeszcze istniał. Miałem siedemnaście, osiemnaście lat i musiałem wybrać: seniorzy Olimpii albo coś innego. Nie byłem za bardzo utalentowany, miałem trochę inne ambicje, więc od tej pory grałem już tylko amatorsko. Po przeprowadzce z Polski grałem w Sunday League w Anglii, a w Estonii znalazłem Rumori Calcio. Założyciel miał ambicję, żeby wejść w tutejszy system ligowy. To była moja pasja, głupio byłoby przestać grać, więc do nich dołączyłem — wyjaśnia.

Bonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze NarodówBonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze Narodów

Bonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze Narodów

  • Postaw kupon singiel za min. 2 zł zawierający zakład na zwycięstwo Biało-Czerwonych w starciu z Portugalczykami
  • Jeśli kupon okaże się wygrany, to na twoje konto bonusowe wpłyną dodatkowe środki w wysokości 600 zł
  • Tylko dla nowych użytkowników. Rejestracja zajmuje 30 sekund!

Kod promocyjny

SUPERWESZŁO

18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.

Hołd dla Jose Mourinho

Niesamowite! Klub założony przez mojego brata pokonuje drugoligowca i melduje się w 1/16 finału Pucharu Estonii — tweetuje Tancredi Palmeri. Rozgrywki o krajowy puchar są w Estonii absurdalne, szalone i zagmatwane. Regularnie padają w nich takie wyniki, jak w spotkaniu FC Infonet z Virtsu, które ci pierwsi wygrali 36:0. Zdarzyło się to kilka lat temu, ale to żaden precedens — co roku ktoś kogoś pierze. Czasami nawet zespół rezerw czy juniorów danego klubu spotyka się z pierwszą drużyną.

Tomasz Leszczyński mówi nam, że nie ma w nich żadnych zasad, jeśli chodzi o to, kto na kogo i kiedy może wpaść.

Niby wszędzie puchar kraju jest otwarty dla wszystkich, ale w większych państwach najpierw są kwalifikacje regionalne, a dopiero potem szansa na grę z profesjonalistami. W Estonii od pierwszej rundy udział biorą wszystkie zarejestrowane drużyny i dopisani amatorzy. Można od razu trafić na mistrza kraju i gdy taka Levadia trafi na Rumori Calcio, to przyjedzie najsilniejszy skład. Nam trafiły się cztery profesjonalne zespoły z ekstraklasy i drugiej z najlepszych lig. Za pierwszym razem przegraliśmy 1:5, ale to był jeden z naszych pamiętnych występów. Do 40. minuty było 0:0, strzeliliśmy bramkę — bardzo ładną zresztą. Mecze są transmitowane, więc jest to jakieś przeżycie. Są sytuacje, w których na profesjonalistów trafiają kompletni amatorzy, typu drużyny firmowe. Nie ma przebacz, wyniki są absurdalne. W meczach z zespołami z naszego poziomu najlepsi strzelają zwykle od sześciu do dziesięciu bramek. Dużo, ale to normalne, biorąc pod uwagę różnicę poziomów.

W sezonie 2016/2017 Rumori Calcio zaliczyło fenomenalny rajd (wspomniana 1/16 finału), który sprawił, że włoskobrzmiąca nazwa wypłynęła w serwisach prezentujących wyniki na żywo na całym świecie. Właśnie wtedy ekipa z Tallinna wzbudziła największe zainteresowanie. Ożywili się przede wszystkim Włosi, którzy próbowali rozwikłać zagadkę: skąd u diaska klub kojarzący się z regionalną drużyną z Toskanii, wziął się w Pucharze Estonii?

Angelo Palmeri nie poszedł śladem Riga United. Wybierając nazwę klubu, postawił na tradycję ponad uniwersalnością. Jego życie zawodowe też wiązało się z dziennikarstwem, choć nie był na piedestale, jak swój brat. Pisywał dla „Four Four Two”, komentował mecze, założył swojego bloga. Jego nazwa – „Rumori di Spogliatoio” – sugeruje, skąd wziął się pomysł na Rumori Calcio. Klub hołduje temu, co kochają włosi: plotkom transferowym.

W Italii mercato świętowane jest bardziej niż sezon ligowy. Nie chodzi jednak tylko o omawianie ruchów między klubami. Plotkowanie o życiu drużyny to ulubione zajęcie południowców, którzy rozsiadają się z gazetą i kawą przy niewielkich stolikach i godzinami dyskutują o tym kto, co i gdzie. Angelo rodzimym mediom wyjaśniał, że chciał też nawiązać do ukochanego Interu Mediolan.

Zacząłem pisać bloga po tym, jak Inter sięgnął po triplettę z Jose Mourinho za sterami. Odniosłem się do „rumori”, bo Mou mówił o plotkach, głosach, które słyszał. Chciałem, żeby Włosi, którzy przyjeżdżają do Estonii, zwracali uwagę na klub. Pomyślałem, że mogę być przewodnikiem dla swoich rodaków. Zacząłem też pisać o estońskiej piłce, tłumaczyć ją ludziom z innych zakątków Europy.

Tomasz Leszczyński o swoim „przełożonym” wypowiada się w samych superlatywach. Choć Angelo Palmeri sam zszedł już z boiska, nadal cały czas żyje klubem.

– Ciągle pracuje przy sporcie. To pasjonat futbolu, fanatyk Interu. Typowy włoski kibic zafascynowany piłką. Fajnie się składa, bo jest z klubem bardzo zżyty, fajnie to prowadzi. Masz się pojawić i robić swoje, tyle. W angielskich amatorskich klubach były problemy z sędziami, boiskiem, strojami, a tutaj wszystko jest dograne.

Egipcjanin z Ligi Mistrzów i oferta dla Ragnara Klavana

Polak wyjaśnia nam, że bardzo szybko okazało się, że taki klub jest w Tallinnie potrzebny. Wszystko dlatego, że spora część z pokaźnej grupy obcokrajowców mieszkających w Estonii to pasjonaci futbolu, byli piłkarze czy zawodnicy-amatorzy, którzy chcieliby kontynuować „karierę” po przeprowadzce. Niektórzy z nich próbowali załapać się wyżej niż w piątej lidze, ale napotykali problemy.

Jest kilku chłopaków, którzy grali w wyższych ligach i gdy przyjechali do Estonii, mieli ambicję, żeby pograć trochę wyżej, ale hobbystycznie. Poszli do lokalnych zespołów, ale wszyscy mówili tam po estońsku, więc trudniej było im się zaaklimatyzować, więc woleli zejść niżej, ale mieć z tego zabawę.

Tomasz Leszczyński w barwach Rumori Calcio

Tomasz Leszczyński przyznaje, że za grę w Rumori Calcio nie pobiera żadnych, nawet symbolicznych pieniędzy. Zawodnicy wręcz dopłacają, uiszczając regularne składki. Dzięki temu mają jednak wszystko, czego potrzebują do gry. Poziom jest jednak więcej niż dobry.

Jest kilku chłopaków, którzy przeszli profesjonalne szkółki, ale zrezygnowali, zanim weszli w zawodowstwo. Szukamy chłopaków, którzy gdzieś już grali, bo żeby u nas grać, trzeba mieć jakiś poziom, rozumieć piłkę. Mamy dwa zespoły i 50 miejsc na piłkarzy.

Przeglądamy kadry Rumori Calcio z różnych sezonów. W oczy rzuca się to, że kilku gości faktycznie ma za sobą jakąś karierę. Weźmy Silvio z Wybrzeża Kości Słoniowej, który przez parę lat mieszkał i grał w Armenii. Zdobył tamtejszy paszport, występował w rezerwach Alaszkiertu Erewań, pierwszej ormiańskiej drużyny w europejskich pucharach. Grał w drugiej lidze w Armenii i w estońskiej ekstraklasie.

Zdarzają wam się jacyś sławniejsi gracze, większe postaci? – pytamy Leszczyńskiego.

Czasami grał z nami Egipcjanin Omar Elhussieny. Występował kiedyś w Indiach i w Levadii Tallinn. Ma nawet na koncie grę w eliminacjach Ligi Mistrzów (strzelił gola La Fioricie — przyp. red.). Wcześniej był też z nami chłopak z Irlandii Północnej, który grał w tamtejszej ekstraklasie. U nas pierwsza jest rodzina, później praca i na końcu piłka. Im wyżej klub gra, tym większe problemy, bo Estonia nie jest duża, ale dalszy wyjazd potrafi zająć cały dzień. Na naszym poziomie jest sporo drużyn, które mają emerytowanych profesjonalistów z setkami występów w estońskiej ekstraklasie, byłych reprezentantów kraju. Fajnie się z nimi gra, bo widać doświadczenie, ale już nie biegają!

Angelo Palmeri sam szuka takich osób. Włoskim mediom opowiadał o szalonym planie. Gdy był na Sardynii, spotkał się z Ragnarem Klavanem, jednym z najlepszych estońskich piłkarzy w historii, który akurat grał w Cagliari. Rozmawiali o powrocie stopera do ojczyzny, więc właściciel Rumori Calcio zaprosił go do gry w swoim zespole.

Powiedziałem mu: zamiast grać dla Paide, zagraj dla nas. Niestety, nie zgodził się.

Dla Klavana, który wciąż jest reprezentantem kraju, byłby to jednak ciut zbyt niski poziom. Ragnar nie gra już dla Paide, do którego trafił po epizodzie we Włoszech. Występuje w drużynie JK Tallinna Kalev, w której pełni też rolę prezydenta. Latem zadebiutuje z nią w europejskich pucharach.

Tomasz Leszczyński nie wyklucza jednak, że kiedyś będzie dzielił szatnię z piłkarzem tego formatu.

Jeśli obecni piłkarze będą chcieli jeszcze pokopać, to prędzej czy później na ten poziom trafią. Przypuszczam, że za dwa, trzy lata Konstantin Wassiljew albo pójdzie w trenerkę, albo zacznie grać na niższym poziomie.

Może do was dołączy?

Nigdy nie mów nigdy. Czasami zdarzają się nawet czterdziestokilkuletni piłkarze, którzy średnio mogą się ruszać, ale jakość z dawnych lat nadal widać.

Pozostałości po KGB, strefa UNESCO i wyjątkowy festiwal – Estonia turystycznie

Na piątym poziomie rozgrywkowym w Estonii są dwa ważne wydarzenia \w skali sezonu. Pierwsze to rzecz jasna puchar kraju, gdy można trafić na Florę, Levadię i innych profesjonalnych rywali. Drugim jest wyjazd do Parnu. Angelo Palmeri przechwalał się rodakom, że to takie bałtyckie Rimini.

Każdy ma nadzieję, że w terminarzu trafimy ich latem. To trzecie największe miasto w kraju po Tallinnie i Tartu. Można tam pojechać na przyjemny weekend.

O ile oczywiście pogoda dopisuje, z czym w Estonii bywa różnie. Tomasz Leszczyński na życie w Tallinnie jednak nie narzeka. Wręcz przeciwnie, zachęca do odwiedzin w tym kraju.

To bardzo zielony kraj, klimat jest umiarkowany. Na przełomie wiosny i lata jest w miarę ciepło, często pada. Dzień jest krótki, czasami temperatura spada do -25 stopni, ale trwa to tylko kilka miesięcy. W zimę zazwyczaj jest dużo śniegu, więc jest bardzo ładnie, ale też zimno. Latem na plażach jest przyjemnie, spokojnie.

Polak ceni sobie sam Tallinn, który jego zdaniem jest bardzo kompaktowym miastem. Czterysta tysięcy mieszkańców to mniej więcej tyle, ile zamieszkuje Szczecin. Wiąże się to z łatwą komunikacją i podróżowaniem.

Tallinn ma bardzo piękne Stare Miasto, to strefa UNESCO. Co pięć lat odbywa się tutaj duży festiwal piosenki i tańca, na który zjeżdżają się chóry z całej Estonii. Przyjeżdża wtedy 180 tysięcy ludzi — opowiada nasz rozmówca.

Kapitan Rumori Calcio twierdzi, że Estonię zwiedzić można w tydzień. Jego zajawka skusi wszystkich fanatyków poradzieckich historii.

Są tu bardzo ładne parki narodowe, ale jest też dużo powojennych, postsowieckich rzeczy. Bazy okrętów podwodnych, wyspy, na których produkowano miny w czasie drugiej wojny światowej i nadal są po nich pozostałości. Zostało też sporo pamiątek po KGB. W latach 90. gdy hotele konwertowano na zachodnią modłę, architekci zaczęli znajdować ukryte pokoje do podsłuchów, przesłuchań.

Pozostałości po minach na estońskiej wyspie

Pozostałości po Rosjanach to zresztą nie tylko atrakcje turystyczne. Także z ich powodu estońska piłka jest, gdzie jest. Estończycy nie przepadali za ludźmi ze wschodu, co przekładało się na nienawiść do wszystkiego, co rosyjskie. Na przykład do futbolu, który kochali przybysze z okolic Moskwy. Miejscowi uważali ich za głupków i tak też traktowali ich ulubiony sport, preferując koszykówkę. To powoli się zmienia.

Bolączką estońskiego futbolu i tym, czego nie mogę zrozumieć, jest to, że w takim meczu ze Szwecją, gdy przegrywali już 0:3, trener zamiast wpuścić młodych, żeby zebrali doświadczenie, stawia na weteranów. Trochę to spowalnia cały proces. Są jednak i takie kluby jak Harju, z którym parę lat temu graliśmy w jednej lidze. Bardzo dużo inwestują w młodzież, mają swoje ośrodki w powiatach, budują drużyny od czterolatków. Za dziesięć lat będą mieli bardzo duże zaplecze, to dobre podejście — mówi Leszczyński.

Może i Rumori Calcio podąży śladem Harju i jak Riga United na Łotwie z czasem przebije się do wyższych lig, zacznie stanowić jakąkolwiek siłę w estońskiej piłce? Angelo Palmeri póki co nieśmiało marzy tylko o tym, żeby kiedyś dokonać niespodzianki w Pucharze Estonii.

Zespół z takiej ligi wygrywa puchar, co by to było? Historia jak z Football Managera!

WIĘCEJ O MECZU POLSKA – ESTONIA:

SZYMON JANCZYK

fot. Tomasz Leszczyński

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
0
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Piłka nożna

Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
0
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Komentarze

0 komentarzy

Loading...