O matko, ależ to się ciężko oglądało, nawet będąc zaprawionym z Ekstraklasą! Od śledzenia większości meczu Cracovii z Lechem mogło rozboleć wszystko – od czubka głowy, po palce u stóp. O ile “Pasy” miały lepszą końcówkę i stworzyły sobie kilka bardzo dobrych sytuacji, o tyle “Kolejorz” do końca walczył z własną niemocą.
Naprawdę, nie oczekujemy cudów co do stylu od zespołu mistrza Polski, który w kwestii wyników dość skutecznie łączy ligę z pucharami i to jest w tym momencie najistotniejsze. Pewne minimum przyzwoitości jednak obowiązuje, a Lech nawet tego dziś nie zaoferował. W ofensywie prezentował się żenująco.
Cracovia – Lech Poznań 0:0. Bednarek, Murawski i długo nic
Gdyby nie kilka świetnych podań od Radosława Murawskiego, który pozostałych kolegów z pola przerastał o klasę, goście nie stworzyliby sobie żadnej sytuacji. A tak przynajmniej Murawski dwukrotnie bardzo dobrymi dograniami odnajdywał w polu karnym Mikaela Ishaka, który najpierw został zblokowany, później zaś w dobrym stylu wyjściem z bramki zatrzymał go Karol Niemczycki. Golkiper krakowian nie miał dziś wiele interwencji, ale jeśli już coś się zdarzało, reagował idealnie – zwłaszcza przy dalszych wyjściach.
Filip Bednarek za to w drugiej połowie mocno się napocił. Kapitalnie obronił strzał Patryka Makucha z osiemnastu metrów. Nie dał się też zaskoczyć Konoplance (to jeszcze pierwsza odsłona i jedyna rzecz, która nadawała się do skrótu za ten okres) i ponownie Makuchowi. Nawet jednak dobrze dysponowany Bednarek powinien być bez szans, gdyby napastnicy Cracovii nie pudłowali w najlepszych sytuacjach. Nabiegający Makuch jakimś cudem nie trafił z trzech metrów po dograniu aktywnego Kakabadze, a Kallman fatalnie uderzył głową po “ciasteczku” od Pawła Jaroszyńskiego.
“Kolejorz” bez atutów na skrzydłach
Jeżeli Lech zamierzał uśpić czujność Austrii Wiedeń przed rewanżem, to w swoją rolę wcielił się wybornie. Gra Velde i Amarala ocierała się o sabotaż. Temu pierwszemu nie przeszkadzało to być wściekłym na zmianę po godzinie gry. Amaral znajduje się w beznadziejnej formie, jakby przez ostatni rok nie miał kontaktu z piłką i wszystko musiał sobie przypomnieć. Mnóstwo strat, wolne podejmowanie decyzji, gubienie się przy atakującym rywalu. Przykro się na to patrzyło. Na dodatek rezerwowi Ba Loua i Sousa zaprezentowali się niemal równie słabo.
Cracovia mimo wielu braków kadrowych – i chyba dyscyplinarnie siedzące na ławce Rakoczego po czerwonej kartce z Resovią – może sobie pluć w brodę, że nie wykorzystała tak słabej dyspozycji przeciwnika.
Z pozoru w Lechu nadal wszystko jest okej: dziewiąty z rzędu ligowy mecz bez porażki i siódme czyste konto w tym czasie. Fakty są jednak takie, że Raków odskoczył już na 10 punktów i nawet wygranie zaległego spotkania z Miedzią niewiele by tu zmieniło. Podopieczni Van den Broma za tydzień w hicie kolejki będą na musiku. “Pasy” natomiast ciągle nie mogą się rozpędzić i nawiązać do świetnego startu sezonu. Ostatnich 11 kolejek to zaledwie dwa zwycięstwa.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
Fot. Newspix