Reklama

Miał być spektakl, była wojna. Liverpool wygrywa z Manchesterem City!

redakcja

Autor:redakcja

16 października 2022, 20:09 • 3 min czytania 10 komentarzy

W ostatnich latach mecze Liverpoolu z Manchesterem City należały do najciekawszych w Europie. I dzisiejsze starcie tych ekip również nie zawiodło, mim że The Reds nie najlepiej się spisują w bieżącym sezonie Premier League. Choć nastawialiśmy się raczej na ciekawy i efektowny spektakl, tymczasem otrzymaliśmy boiskową wojnę. Było ostro.

Miał być spektakl, była wojna. Liverpool wygrywa z Manchesterem City!

Liverpool – Manchester City. Intensywna pierwsza połowa

Pierwsza połowa dzisiejszego spotkania mogła się podobać. Sędzia Anthony Taylor ewidentnie uznał, że da zawodnikom pograć – nie gwizdał żadnych miękkich przewinień, a niekiedy można był wręcz odnieść wrażenie, że po prostu przymyka oko na dość wyraźne faule. Doprowadzało to do szewskiej pasji sztaby szkoleniowe obu ekip. Przy linii bocznej szalał zwłaszcza Juergen Klopp, no ale medal miał też drugą stronę – gwizdek sędziego milczał, więc gra była płynna.

Manchester City, jak zawsze zresztą, starał się zdominować swoich oponentów. “Obywatele” często zamykali Liverpool w defensywnej tercji boiska, szukając luk w linii obronnej The Reds. Ale poszukiwania nie były łatwe – gospodarze byli naprawdę świetnie zorganizowani w destrukcji i wytrzymywali intensywny napór mistrzów Anglii. Choć w paru momentach przyjezdnym zabrakło chyba po prostu zdecydowania – zwłaszcza Phil Foden dwa czy trzy razy mógł zdecydować się na uderzenie, a jednak wolał kombinować, no i ostatecznie z niezłych akcji City nic nie wychodziło. A dodać trzeba, że bardzo pewnie bronił też Alisson.

Tymczasem Liverpool usiłował kąsać gości dynamicznymi kontratakami. Często podopiecznym Kloppa wystarczały trzy podania, by przedostać się z futbolówką spod własnej bramki do pola karnego rywali. Jednak gospodarzom również brakowało skuteczności.  Irytować mógł choćby Harvey Elliott, jak gdyby nieco przytłoczony atmosferą spotkania. To zawodnik doświadczony jak na 19-latka, ale dzisiaj piłka notorycznie plątała mu się pod nogami.

Liverpool – Manchester City. Bitwa na boisku

O ile pierwsza odsłona meczu była, jak już wspominaliśmy, dość ostra, tak druga przerodziła się w regularną boiskową wojnę. Kości trzeszczały. W końcu ciśnienia nie wytrzymał Klopp, który został wyrzucony na trybuny za powrzaskiwanie na arbitra liniowego i technicznego. Niewiele brakowało, a na wykluczenie zapracowałby także rozjuszony Guardiola. Między zawodnikami również chodziło do spięć i przepychanek. Pan Anthony Taylor chciał, by widowisko było płynne, lecz summa summarum chyba nieco przesadził. Ostatecznie na Anfield zapanował bowiem czysty chaos. Choć kibicom się chyba spodobało, bo na trybunach wrzało jak w ulu. Zapachniało klimatem dawnego brytyjskiego futbolu – gra akcja za akcję, no i bezpardonowa rąbanka w środku pola.

Reklama

The Reds mogli wyjść na prowadzenie tuż po wznowieniu gry, lecz sytuację sam na sam z Edersonem przegrał Mo Salah. Kilka chwil później do siatki trafili “Obywatele”, lecz po konsultacji z VAR-em sędzia anulował bramkę – dopatrzył się faulu Erlinga Haalanda na Fabinho. I słusznie.

Koniec końców decydujący cios wyprowadzili więc The Reds. Na kwadrans przed upływem podstawowego czasu gry Salah w doskonały sposób odebrał górne podanie, totalnie okpił pilnującego go Joao Cancelo, no i tym razem nie dał się już powstrzymać bramkarzowi. Tym samym Liverpool wyszedł na prowadzenie i już go nie oddał, mimo zajadłych ataków City. Inna sprawa, że tak naprawdę to gospodarze mieli najlepsze sytuacje, by padły w tym meczu kolejne gole. Nie najlepszą zmianę dał jednak Darvin Nunez. Urugwajczyk potrafił uciec obrońcom, lecz nie umiał wyczuć najlepszego momentu do oddania futbolówki lepiej ustawionym partnerom. Chyba chciał za wszelką cenę zostać bohaterem końcowej fazy spotkania, z czego nie wyszło nic dobrego dla zespołu.

Tak czy owak, Liverpool zwyciężył z Manchesterem City. Podopiecznych Juergena Kloppa zdecydowanie nie należy jeszcze skreślać. Defensywa gospodarzy dowiodła, że Erling Haaland jest tylko człowiekiem – Norweg miał wprawdzie swoje dobre momenty, ale tym razem gola nie zdobył. Został wyhamowany.

LIVERPOOL FC 1:0 MANCHESTER CITY

M. Salah 76′

CZYTAJ WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE:

Reklama

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Komentarze

10 komentarzy

Loading...