Przed tym meczem obie ekipy miały klarowną sytuację: Cracovia mogła umocnić swoją pozycję w środku tabeli, a Miedź potrzebowała zwycięstwa, jak ostatnio co kolejkę. Patrząc z tej perspektywy, większe niezadowolenie mogą odczuwać w Legnicy, bo nie udało się zgarnąć kompletu punktów. Mówiąc jednak całkiem szczerze, ani jedni, ani drudzy nie zasługiwali na zwycięstwo.
Momentami to był mecz trudny do oglądania, mocno przeciętny, z pewnością nie ociekał wirtuozerią. Gdyby ktoś miał z tego pojedynku wynieść coś więcej, to bardziej dzięki łutowi szczęścia.
Miedź Legnica – Cracovia 1:1. Błysk Myszora
W pierwszej połowie Cracovia miała problem, żeby przebić się przez defensywę „Miedzianki”. To trzeba przyznać. Ekipie trenera Zielińskiego brakowało albo dobrego ostatniego podania, albo wygranego pojedynku z obrońcami. Zapowiadało się nawet, że Miedź zdoła zagrać 45 minut na zero z tyłu. Abramowicz tylko raz musiał mocniej się wysilić przy strzale Myszora, jedno starcie w polu karnym wygrał. Ale już drugie, kiedy 20-latek sprytnie uderzył piłkę sprzed linii szesnastego metra, okazało się zwycięskie dla piłkarza Cracovii. Myszor zgarnął bezpańską piłkę, w tym jednym momencie wykorzystując nieuwagę swoich rywali.
Miedź też miała w tym meczu coś do powiedzenia, choć w pierwszych kilkudziesięciu minutach tylko raz poważnie zagroziła bramce Niemczyckiego. Po dośrodkowaniu Caroliny strzał Domingueza dotoczył się do słupka – Szwajcar mógł pluć sobie w brodę. To była dobra okazja.
Ale generalnie w tym meczu czystych okazji bramkowych było tyle, co kot napłakał. Obie ekipy czekały na błąd przeciwnika, raczej chowały się za podwójną gardą. To oczywiście musiało się zmienić, kiedy Miedź straciła gola w 35. minucie.
Miedź pokazała charakter
Miedź Legnica była zmuszona odrabiać straty i to jej się udało. Henriquez wcisnął piłkę do bramki, po tym jak Chuca z Mijuskoviciem mądrze rozegrali rzut wolny. Chilijski napastnik uprzedził interweniującego Niemczyckiego, który w tej sytuacji trochę się zamotał. Nawet interwencja obrońcy Cracovii na linii bramkowej nie uchroniła golkipera przed stratą golą.
Potem Miedź próbowała przejąć inicjatywę, zbliżyć się do strzelenia drugiego gola. To objawiało się częstszą obecnością piłkarzy beniaminka na połowie Cracovii, ale czy kreowaniem większego zagrożenia? Niekoniecznie. Abramowicz w drugiej części spotkania mógł „narzekać” na bezrobocie, co w przypadku bramkarza „Miedzianki” brzmi jak utopia. Ale jednak. Tak było, nie zmyślamy.
Z jednej strony fajnie dla Miedzi, bo dzięki temu udało się zdobyć punkt. Defensywa wyglądała wystarczająco dobrze, Cracovia nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Ale też ta sama Cracovia nie wyglądała na zespół, który chciał dzisiaj wyjątkowo walczyć o zwycięstwo. Dlatego też ten mecz nie był przyjemny do oglądania, trochę można było się nim zmęczyć. To, co zobaczyliśmy w Legnicy, generalnie do miana widowiska miało bardzo daleko.
Z nieba do piekła. Podsumowanie kadencji Wojciecha Łobodzińskiego
Jest punkt, ale dla Miedzi to za mało
Miedź jest w bardzo złej sytuacji. To dopiero jej szósty punkt w tym sezonie, niewątpliwie zasłużony, ale przecież w Legnicy potrzebują zdecydowanie więcej. Dzisiaj zdobywanie po jednym punkciku nie daje praktycznie nic. Od dna trzeba odbić się w sposób wyraźny, ot, nie obejdzie się bez gry o pełną pulę za każdym razem niezależnie od klasy rywala. Bez ryzyka, szaleństwa, czegokolwiek, co zbliżyłoby beniaminka do bezpiecznej strefy… Nie to, że kibice mieliby na dzisiejszy wynik narzekać, lepszy rydz niż nic, ale w ekipie beniaminka nikt już się nie oszukuje – żeby się uratować, trzeba zwycięstw na gwałt.
Radosław Bella, asystent trenera Łobodzińskiego, uniósł dzisiaj swój drugi mecz w Ekstraklasie pod jednym względem – nie przegrał go (wcześniej wygrał z Lechią). Miedź zagrała pragmatycznie i w jakimś stopniu zneutralizowała możliwości Cracovii. Ale czy można powiedzieć coś więcej pozytywnego? Niezbyt, może w pozytywnym tonie jedynie o defensywie Miedzi. Taki to był mecz, że niewiele było ciekawszych akcentów. I to samo tyczy się Cracovii.
Teraz „Miedziankę” obejmie nowy szkoleniowiec. Kto by to nie był, podejmie się cholernie trudnej misji. Musi bowiem sklecić drużynę, która będzie potrafiła seryjnie punktować. Jeszcze przed mundialem okaże się, czy ten zespół otrzymał potrzebny impuls, czy w ogóle będzie mógł podchodzić do rundy wiosennej z większymi nadziejami. Na razie, choć na koncie z punktami coś drgnęło, próżno ich szukać.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
Fot. Newspix